english version
Hasła biblijne na dzisiaj Ukryj hasła biblijne

13. Niedziela po Trójcy Świętej

 

Materiały liturgiczno-homiletyczne

Rok kościelny   w życiu ewangelika 

 

     

Kazanie na 13. Niedzielę po Trójcy Świętej - Niedzielę Diakonii - 10 września 2006 r.

 

PRAWDZIWA RODZINA BOŻA
 

"Wtedy przyszli matka i bracia jego, a stojąc przed domem, posłali po niego i kazali go zawołać. A wokół niego siedział lud. I powiedzieli mu: oto matka twoja i bracia twoi, i siostry twoje są przed domem i poszukują cię. I odpowiadając, rzekł im: Któż jest matką moją i braćmi? I powiódł oczyma po tych, którzy wokół niego siedzieli, i rzekł: Oto matka moja i bracia moi. Ktokolwiek czyni wolę Bożą, ten jest moim bratem i siostrą, i matką."

 

Ewangelia św. Marka 3,31-35
 

ks. Jan GrossDrodzy bracia i drogie siostry w Panu!

 
W jednej z grup dyskusyjnych naszej ogólnopolskiej Konferencji Księży w roku 1987 jeden z młodszych księży oświadczył, że często bardziej łączy ludzi „rodzina Boża” niż własna cielesna, ziemska rodzina. Takie oświadczenie wywołało burzę ze strony niektórych starszych księży. Jednak jest wielu ludzi, którzy są takiego samego zdania, tym bardziej, że Pan Jezus w dzisiejszej Ewangelii wydaje podobną opinię. Ewangelia mówi o owej „Familia Dei” czyli o prawdziwej „Rodzinie Bożej", którą Pan Jezus przedkłada nad rodzinę ziemską, nad związki ciała i krwi.

   
Rodziny ziemskiej nie możemy sobie wybrać. Nie możemy wybrać matki i ojca, brata i siostry, tak jak wybiera się żonę i męża. Po prostu w rodzinie się rodzimy, ona jest nam dana, darowana taką, jaką ona jest.

 
Natomiast „Familia Dei” – „Rodzinę Bożą” możemy sobie świadomie wybrać, do niej się przyłączyć. Stąd też nasza dzisiejsza Ewangelia mówi, w jaki sposób możemy sobie wybrać „Rodzinę Bożą” i w jaki sposób można do niej należeć. Stary Symeon wypowiedział kiedyś nad Dzieciątkiem Jezus w świątyni prorocze słowa: „Oto ten przeznaczony jest, aby przezeń upadło i powstało wielu” (Łk 2,34).

   
A to znaczy, że także w rodzinie, w rodzinie ludzkiej Jezus z jednej strony łączy, a z drugiej strony może dzielić ludzi. Rodzina ludzka może być - jak to kiedyś przetłumaczył z języka czeskiego w piękny sposób poeta Ziemi Cieszyńskiej, Jan Kubisz – „istnym rajem” na ziemi. Tak - „Ojcowski dom to istny raj, dar Ojca niebieskiego” [ŚE 465]. Ale w wielu rodzinach ten „ojcowski dom” staje się piekłem na ziemi do tego stopnia, że dzieci nie mogą pozostać w takim domu i - albo są zabierane do domów dziecka, albo też do innych miejsc, gdzie tworzy się im ludzkie warunki bycia. W niejednej bowiem rodzinie, w niejednym małżeństwie odczuwa się wielki brak porozumienia, gdy jedna strona pragnie zdominować drugą stronę, pragnie siebie wywyższyć, a drugą stronę poniżyć. Taki brak ludzkiego porozumienia dochodzi nieraz na linii: rodzice – dzieci i dzieci – rodzice. A jak Jezus dzieli widoczne jest nieraz w stosunkach rodzinnych wtedy, gdy w rodzinie niewierzącej lub zlaicyzowanej, zeświecczonej i obojętnej dla Chrystusa, ktoś jednak uwierzy i obiera inną drogę życia przez włączenie się do „Familia Dei”, do „Rodziny Bożej”.

  

 
Taki brak zrozumienia i brak porozumienia, który niejeden współczesny człowiek przeżywa w swojej własnej rodzinie, musiał także przeżyć przez krótki czas Pan Jezus. Świat bowiem uważał, że Jezus zwariował, że ma ducha nieczystego, bo któż normalny mógłby takie cuda czynić i głosić taka naukę, która jest trudną do naśladowania. Uczeni w Piśmie i faryzeusze rozszerzali o Jezusie takie pogłoski. Zapewne tylko z tych to względów Matka Jezusa, ta, o której jest powiedziane, że wszystko, co było w Betlejem powiedziane zachowywała głęboko w sercu swoim, przyszła wraz z braćmi jego, aby Go z tej drogi odciągnąć, aby Go zabrać do domu. I wtedy to Pan Jezus rzucił to retoryczne, ale jakże ważne pytanie: „Któż jest matką moją i braćmi?” Jezus, który wypełnił IV przykazanie do końca, gdy Matka i Józef przyszli po Niego do świątyni, który w godzinie śmierci zatroszczył się o los i przyszłość swojej Matki, gdyż wiedział, że tam, gdzie to przykazanie nie jest wypełniane upadają rodziny, społeczeństwa i całe narody, w tym wypadku przedkłada jednak „Rodzinę Bożą” ponad ziemską rodzinę, która jeszcze nie rozumie spraw duchowych.
 

Dlatego Pan Jezus gromadzi sobie w całym świecie, ze wszystkich narodów i wyznań prawdziwą „Rodzinę Bożą”. Jego polecenie „Idźcie na cały świat i czyńcie uczniami wszystkie narody uczniami moimi”, wysłało i wysyła ciągle na nowo wielu apostołów, ewangelistów, misjonarzy i męczenników, którym ostatnim był między innymi Brat Roger Louis Schutz-Marsauche, przeor Wspólnoty Ekumenicznej z Taize i reformowany pastor, który rok temu został zasztyletowany i zamordowany. On, który tworzył przez ponad 60 lat tę „Rodzinę Bożą.” Ta rodzina Boża powstaje przez Chrzest i żywą wiarę, przez nawrócenie i świadome obranie sobie Jezusa Chrystusa jako Pana swego życia. Ta „Rodzina Boża” rodzi się nieraz wśród cierpień i zmagań przez wiarę w Jezusa Chrystusa, jak On sam powiedział:, „Aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny.” (J 3,15). Prawdziwa „Rodzina Boża” jest wieczna. Wobec takiej „wiecznej rodziny”, Pan Jezus musiał powiedzieć swojej ziemskiej rodzinie stanowcze – nie! Oni musieli zostać przed domem.

 
Dopiero ci, którzy jak ap. Paweł mogą powiedzieć „Chrystus żyje we mnie”, to należą do „Rodziny Bożej”. A to znaczy, że ci, którzy naśladują Chrystusa w słowie i czynie, zostają przez Chrystusa przyjęci do wielkiej rodziny Bożej.
 

 

„Familia Dei” – „Rodzina Boża” zostaje przez Chrystusa wezwania do naśladowania Go w codziennym życiu: „Ktokolwiek czyni wolę Bożą, ten jest moim bratem i siostrą i matką”. Dlatego Pan Jezus potrzebuje wielu braci i sióstr, wiele matek i ojców.
 

W XXI wieku na świecie panuje wielka niedola, głód, wiele dzieci i rodzin umiera z głodu, panuje ogromna nędza materialna i duchowa, terror, brak poszanowania godności i praw człowieka, ogromne bezrobocie, nawet wiele ludzi wykształconych i przygotowanych do pracy, nie znajduje jej nigdzie, także w naszej Ojczyźnie. Dlatego do wielu rodzin zawitał smutek i choroba. Właśnie tam pragnie Jezus posłać swoją rodzinę – matki i ojców, braci i siostry. Takich świadków wiary, którzy potwierdzili swoją przynależność do „Rodziny Bożej” miał Jezus w historii Kościoła wielu: św. Franciszek z Asyżu, Matka Ewa z Miechowic, Albert Schweizer, ks. senior Karol Kulisz, Matka Teresa z Kalkuty, wspomniany już brat Roger Schutz i tysiące, tysiące innych braci i sióstr, matek i ojców.

   
Dziś, w 13. Niedzielę po Trójcy Świętej Kościół nasz obchodzi ŚWIĘTO DIAKONII. 
    

Czy więc w ten dzień nie powinniśmy się siebie samych zapytać: Co uczyniliśmy dla diakonii? Czy pragniemy należeć do „Rodziny Bożej”, która jako matki, ojcowie, bracia i siostry służą innym, pomagają innym w niesieniu ich krzyża, ich doli?
 

My chrześcijanie potrafimy dobrze dyskutować na temat „Rodziny Bożej”, ale jaki jest z tego pożytek?
 

Katolicy zgodnie z tradycją sięgającą IV wieku po Chrystusie twierdzą, że Jezus nie miał własnych, rodzonych braci i siostry. Tradycja mówi, że byli to tzw. „bracia i siostry cioteczni”, a więc kuzyni, gdyż greckie nowotestamentowe słowo „adelfoi” znaczy zarówno „bracia”, jak i „kuzyni”.
 

Natomiast niektórzy ewangelicy, protestanci uważają - mimo, że księgi wyznaniowe luteranizmu mówią, że Maria była „semper virgo”, a więc „zawsze Dziewicą” - że właściwe jest dosłowne rozumienie tekstu o braciach i siostrach. Ale czy to jest naprawdę potrzebne do zbawienia?

 

 

 

Ważne jest, drodzy bracia i siostry, abyśmy właśnie my wszyscy stali się prawdziwymi braćmi i siostrami Jezusa Chrystusa i w ten sposób należeli do „Familia Dei”, do „Rodziny Bożej”, która nie tylko sobie samym, ale też i wszystkim ludziom służy, abyśmy im pomagali, wspierali ich i „jedni drugich brzemiona nosili i tak wypełnili Zakon Chrystusowy!” (Gl 6,2), w ten sposób po prostu naśladowali tego największego „DIAKONA” Jezusa Chrystusa, który nie przyszedł po to, aby Mu służono, lecz aby służył w miłości. On dając nam przykład godny naśladowania „umiłował nas aż do końca” i tak nauczył nas miłować wszystkich ludzi. Amen. 
  

ks. Jan Gross, Prezes Synodu Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP