english version
Hasła biblijne na dzisiaj Ukryj hasła biblijne

Nieufni górale

Coś niepojętego jest w górach. Zdaje się na nich siedzieć jakaś potęga tajemnicza i panować od wieków w tym królestwie lasów, przepaści, hal, skał i potoków. Gdy spojrzysz z wierchu między załomy stoków, w których snują się korowody mgieł podobne do chust podartych, gdy spojrzysz w wąwozy, w których widać sine wstęgi potoków i strumyków, gdy się wsłuchasz w gwar lasów i gwizd wiatru halnego, zdaje ci się, żeś przyszedł na inny świat. Troski twoje ulatują, wzrok podnosi się śmiało w górę, a piersi chciałyby zrzucić ubrania i wydrzeć się na wolność. Tam czujesz, iż nic ci nie zawadza, że uśmiecha ci się swoboda, jakiej nigdzie indziej nie spotkasz. Toteż każdy, kto chce po trudach dziennych odpocząć, śpieszy w góry.

Wśród tych gór położona jest Wisła, która - od początku lat trzydziestych - miała szczęście gościć w swych skromnych progach młodego duszpasterza Andrzeja Wantułę. Wisła, którą ksiądz Wantuła opuścił dopiero wtedy, gdy wyjechał do Warszawy, aby tam przyjąć i pełnić obowiązki zwierzchnika całego Kościoła luterańskiego w Polsce. W niej zostawił wiele długich lat wypełnionych ogromną troską o zbór, Kościół i Parafię. Poświęcił wiślanom mnóstwo zdrowia, rozwijając bazę ich zborowego życia. Upiększył witrażem przedstawiającym patronów kościół, który został rozświetlony światłem elektrycznym i odnowiony, zyskał nowy dach. Odnowiono również budynki gospody i szkoły, uporządkowano cmentarz.

Otrzymujący obecnie imię księdza biskupa Dom Zborowy został przez niego otwarty 13 czerwca 1937 roku. Te wszystkie osiągnięcia przydały duszpasterzowi wiele sympatii wśród mieszkańców, którą odczuwał i starał się odwzajemniać.

Na pewno jedną z najcenniejszych części jego dorobku jest pozostawiony ogromny zasób słowa pisanego. Zagłębiając się w tę, jakże bogatą spuściznę, można poznać bardzo rozległy obraz tematyczny dotykający właściwie każdej dziedziny życia i egzystencji człowieka. Wiele też biskup napisał o Wiśle. Dużo uwagi poświęcił jej historii, szeroko także opisywał współczesność wiślańskiej wioski i jej mieszkańców, wśród których żył i pracował. Opisy te ujawniają duszpasterską i psychologiczną rękę ich autora.

W jednym z artykułów z 1937 roku wiele miejsca poświęcił historii Wisły. Artykuł zatytułowany Od starej ku współczesnej Wiśle rozpoczyna się refleksją poświęconą jej odkrywcom, wśród których wymienia nazwiska - Tomkowicza, Zejsznera i Hoffa. Następnie w paru artykułach przedstawił kilka uwag na temat wsi na Wisłach. Zauważył, że wynikiem działalności wymienionych odkrywców było to, iż interesować się nią zaczynają szersze zastępy ludzi i to nie tylko jako letniskiem, fascynują się też jej życiem i przeszłością. Już przed wybuchem pierwszej wojny światowej stała się ona letniskowym punktem zbiorczym Polaków z różnych stron Polski, którzy - wierni Wiśle - rok w rok do niej przyjeżdżają, aby tu spędzić lato.

Nowy okres dla Wisły otworzył się wraz z powstaniem Państwa Polskiego do nowego życia. Punktem zwrotnym rozwoju Wisły była chwila, gdy zyskała tak oddanego jej i możnego protektora, jakim był dla niej wojewoda śląski dr Michał Grażyński. Powstało Stowarzyszenie Miłośników Wisły. Budowa letniska w stylu europejskim wymagała inwestycji kapitału publicznego, którego Wisła celowo i świadomie była pozbawiona w czasach zaborów. Zarząd Komory Cieszyńskiej nie był zachwycony zarówno owymi zjazdami polskimi w Wiśle, jak i samym stosunkiem miejscowej ludności do Komory, dlatego też nic w kierunku jej rozwoju nie robił.

Następnie określa Wantuła mianem budowniczego Wisły wymienionego już tutaj dra Grażyńskiego w słowach: zastał Wisłę drewnianą, a zostawił murowaną. Tu następuje lista zasług dra Grażyńskiego dla Wisły - regulacja rzeki, budowa dróg, dwóch szkół (w Centrum i w Głębcach), Zameczku Prezydenta, Domu Uzdrowiskowego, Domu Poczt i Telegrafów, parku im. Józefa Piłsudskiego i wreszcie elektryfikacja całej Wisły. Powstał także wtedy pierwszy plan jej zagospodarowania przestrzennego. Według Wantuły odkrywcą Wisły był Hoff, zaś jej budowniczym Grażyński.

Duszpasterz opisuje współczesną sobie Wisłę. Pisze także o tym, że niemal wszyscy wiślanie są ewangelikami (90%). Charakteryzując wiarę mieszkańców, stwierdził, że: Pod względem duchowym cechuje wiślan pewna skłonność do spekulacyj teologicznych oraz do nowinkarstwa. Ludzie znajdują zatrudnienie przy rozbudowie Wisły, utrzymują się także z rolnictwa, rzemiosła, pasterstwo zaginęło. Giną szałase i tkactwo. Zmalała - duża przed wojną - emigracja ludności z Wisły, co pogłębia problemy na tutejszym rynku pracy. Mieszkańcy wyzbywają się ziemi, sprzedają ją letnikom, pracują dla nich w pensjonatach, wynajmują im swoje mieszkania. To zapewne miało wpływ na wzrost poziomu życia w Wiśle.

Owe przemiany niosły też, zdaniem księdza Wantuły, pierwiastki rozkładowe, bo wiślanin nie mógł za rozwojem nadążyć. Pocieszającym jednak był rozwój czytelnictwa. Kiedyś - przez wieki - czytali w Wiśle Dambrowskiego, teraz Sienkiewicza, Prusa, Orkana, Kraszewskiego i Morcinka. Najbardziej poczytne tu były dzieła chłopa Władysława Orkana. Twórczość jego gościła na ustach prostych ludzi, którzy w sposób szczególny ją odczuwali. Natomiast nie było tu zadowolenia z Chłopów Reymonta, który był jednak za bardzo książkowy. Powieści Orkana były bliższe także językowo. Po tych obserwacjach ksiądz Wantuła stwierdził: Wiślanin nie umiejący czytać byłby wyjątkiem i obrazem dość dziwnym.

Wiślanin jest wartościowy, łagodny, ma dobre serce, wrodzoną zręczność do różnych prac, jest wrażliwy na swój honor. Przywykły do twardej pracy, którą wykonuje powolnie, lecz dobrze. Uznać go można za dobrego robotnika, o ile się z nim należycie obchodzi. Wśród ludzi przykładny, nader pilny, pracowity i zapobiegliwy. Z natury konserwatywny, ale przystępny nowościom. Dobre słowo więcej u niego wskóra niż tzw. twarda ręka. Ma duże poczucie własnej wartości i bywa na tym punkcie przewrażliwiony. Wobec "panów" bywał hardy, choć zawsze uprzejmy i raczej wstydliwy. Nie ma uniżoności i służalczości, nie zgiął nigdy przed nikim karku. Przywykł rozmawiać ze wszystkimi jak równy z równym. Piastowskie plemię. Stara Wisła jednych wykoślawia, a drudzy się przyzwyczajają. Wiślanie są nie tylko obiektem tworzenia, lecz i współtwórcami nowej Wisły. Nowa Wisła nie musi wszak przestać być ich Wisłą.

Tak Wisłę i jej mieszkańców widział końcem okresu międzywojennego młody ksiądz Wantuła. Trzeba przyznać, że miał już wtedy dość wyraźnie sprecyzowane poglądy w tej kwestii.W innym miejscu dostrzega jeszcze piękno twórczości najprostszych ludzi - górali, których można starać się zrozumieć poprzez to, co wyrażają w swej twórczości. Dostrzega piękno góralskiej rzeźby w drewnie, którą zalicza do najciekawszych przejawów wszelkiego ludzkiego dorobku. Uwrażliwia odbiorcę na dostrzeganie tego piękna, pisząc: Któż z nas nie oglądał tyle razy najrozmaitszych sprzętów domowych, naczyń, przyrządów, któż nie patrzył na chaty, któż nie zna ich kształtów, któż nie spoglądał na najprzeróżniejsze ozdoby, jakich pełno na każdym kroku? I ostrzega, abyśmy nie przypominali ludzi Ewangelii, którzy patrzą, a nie widzą, wiedzą i znają, a nie uświadamiają sobie i nie zdają sobie sprawy z bogactwa tego, z czym się spotykają.
Tu dostrzeżona zostaje ogromna rola przewodników, czyli tych, którzy obok piękna nie pozwolą nam przechodzić obojętnie, którzy oczy otwierają, uczą patrzeć, uświadamiać sobie, podziwiać i cenić. A cenić powinniśmy zarówno proste góralskie środowisko, jak i jego wytwory. Bo przecież może się okazać, że ktoś spędził wśród ludu całe życie, a mimo to w zakresie jego pewnych dziedzin pozostanie znakomitym ignorantem.

Refleksje te kończy ksiądz Wantuła skreśleniem psychologicznej uwagi na temat usposobienia górali i stwierdza , że: Ci, co się stykają z ludem, nawet na co dzień wiedzą, jak to trudno nieraz przychodzi pozyskać jego zaufanie. Góral jest z góry raczej nieufnie usposobiony do tych panów, co do niego przychodzą i chcą zbyt blisko podchodzić do jego duszy, nie lubi, by wykradano mu pewne tajemnice jego życia, nie lubi dopuszczać zbyt blisko siebie nieraz nawet swoich najbliższych. Wynika to raczej z pewnego rodzaju wstydliwości niż z niechęci.

Jakże wnikliwym psychologiem był ksiądz Wantuła. Czy jako nieufnemu góralowi "stela" było mu może łatwiej owych górali obserwować? Poglądy te będą się później zmieniać bardzo powoli, prawdopodobnie dlatego, że mimo ogromnych zmian w świecie XX wieku wśród wiślan nie dało się zaobserwować jakichś bardzo głębokich, szybkich czy wręcz rewolucyjnych przeobrażeń. Te krótkie spostrzeżenia i refleksje księdza Andrzeja Wantuły rysują obraz międzywojennej Wisły i jej mieszkańców. Są refleksjami człowieka, który później również spoglądał na Wisłę, jednak już z Warszawy, jako biskup naszego Kościoła.

Wisła, 10 listopada 2005r.
Henryk Podżorsk