Ogólnopolski Zjazd Młodzieży Ewangelickiej 2009
Jedna z najmniejszych i najmłodszych parafii, Białystok, gościła w dniach 25–27 września br. Ogólnopolski Zjazd Młodzieży Ewangelickiej. Gospodarze tego przedsięwzięcia – ks.bp Rudolf Bażanowski (zwierzchnik diecezji mazurskiej Kościoła luterańskiego) oraz ks. Tomasz Wigłasz (proboszcz miejscowej parafii) od samego początku witali przybyszów z różnych zakątków kraju. Aby dotrzeć na północny wschód Polski, młodzi luteranie musieli pokonać długą i męczącą drogę. Właśnie droga – w szerszym, życiowym znaczeniu – stanowiła przewodni motyw zjazdu i temat poruszany w wielu punktach programu. Przewodni, lecz nie jedyny. Podczas koncertów, seminariów, a także w końcowym kazaniu ks. Grzegorza Giemzy pojawiały się też tematy cierpliwości, dojrzewania, życia w diasporze. Szukano więc odpowiedzi na pytania, które sprawiają duże problemy nie tylko młodzieży. Były też jednak punkty adresowane wyraźnie do nastolatków, jak choćby „Duża przerwa” czy też „Jak dogadać się z rodzicami?”.Myślę, że pojedyncze wydarzenie więcej mówi o klimacie imprezy niż chronologiczny i drobiazgowy opis jej całokształtu. Dlatego zamiast relacjonować przebieg OZME punkt po punkcie, skupię się na tych elementach programu, które najbardziej zapadły mi w pamięć.
Droga na zjazd
Specjalny pociąg, długi jak rzadko który na polskich torach, oklejony literami tworzącymi napis „Droga Stwórcy”, zbiera na kolejnych stacjach kolejne grupki uczestników. Ciągle ktoś zagląda do przedziału służbowego, gdzie odbywa się rejestracja. Na warszawskim Dworcu Centralnym, gdzie postój jest dłuższy, młodzi pasażerowie gorączkowo biegają wzdłuż peronu, sprawdzając, czy w innych jednostkach jest ktoś, z kim jeszcze się nie przywitali. Prawie wszyscy radośni i pełni energii – dziwnie, jeśli wziąć pod uwagę, że większość podróżuje niewygodnym składem już od kilku godzin, a ci jadący ze Śląska Cieszyńskiego rozpoczęli drogę przed szóstą rano.
Monodram
Przed uczestnikami otwarcia zjazdu występuje Ula Marek. Graną przez nią bohaterkę poznajemy jako rozkapryszoną dziewczynkę z „mysimi ogonkami”. Młoda osoba rośnie, pozwala sobie na coraz więcej „dorosłych” rozrywek, a jednocześnie staje się coraz mądrzejsza i dojrzalsza – przynajmniej tak się jej wydaje. W końcowej scenie widzimy ją z wózkiem dziecięcym – dokładnie takim, jakiego kupno usiłowała kilka lat wcześniej wymusić na mamie płaczem i wrzaskiem. Tyle, że zamiast lalki jest w nim jej własne dziecko, a ze słów nastoletniej matki wynika, że taka sytuacja nie jest spełnieniem jej marzeń… Wyświetlany za jej plecami napis głosi najpierw: „Ja chcę JUŻ! TERAZ!”, by na koniec zmienić się w słowa: „Dłużej tego nie wytrzymam!!!”.
Chwilę później, na skutek wpadki konferansjera, który wypowiada słowa „Przemyślcie to sobie na kwaterach tej nocy…”, widownia wybucha śmiechem. Ale ostrzeżenie chyba jednak nie trafiło w próżnię.
Happening
W sobotnie popołudnie na białostockim rynku trudno nie zauważyć młodych luteran. Na zachód od ratusza koncertują zespoły: N.O.C. i Frühstück, po jego wschodniej stronie spacerują w tym czasie klauny, uczestnicy pozują do pamiątkowych zdjęć w drewnianej lokomotywie („Już niedługo zdjęcie w pociągu może być bezcenne” – napisano w programie), układają puzzle, których jeden element każdy dostał przy rejestracji. My, żyjący w diasporze ewangelicy, też jesteśmy kawałkami jednego obrazka. Pod sceną i przy reklamujących zjazd plakatach przystają przechodnie – od nastolatków, poprzez rodziców z dziećmi, aż po emerytów. Czy choćby część z nich – o ile do tej pory tego nie zrobiła – zainteresuje się Dobrą Nowiną? Oby.
Warto też podkreślić akcenty ekumeniczne. Podczas inauguracji, wśród „odpytywanych” na scenie gości, byli duchowni z kościoła rzymskokatolickiego i prawosławnego, zaś niedzielne nabożeństwo z Wieczerzą Pańską odbyło się w rzymskokatolickim kościele Najświętszej Marii Panny (a to z uwagi na fakt, że taka ilość młodzieży nie zmieściłaby się w kaplicy ewangelickiej).
Tegoroczny OZME to także nowy sposób rozplanowania poszczególnych wydarzeń. Na przykład otwarcie zjazdu odbyło się późnym wieczorem w piątek, zamiast – jak dotychczas –w sobotę rano. Czy nowa ramówka będzie lepsza? – czas pokaże. Na razie wielu spośród uczestników robiło wrażenie zaskoczonych lub nawet zagubionych.
Problemy rodzinne, uczuciowe czy finansowe są dla wielu z nas codziennością. Jak w tym wszystkim trzymać się tytułowej „drogi Stwórcy”, jak w ogóle ją odnaleźć? W piątkowy wieczór jeden z mówców zwierzał się młodej publiczności z tego, jak wygląda jego własna życiowa droga. Jeśli ktoś myślał, że momenty zwątpienia, zniechęcenia lub przynajmniej zniecierpliwienia nie zdarzają się duchownym, po wysłuchaniu jego słów musiał zmienić zdanie. Charakterystyczny był jednak sposób, w jaki świadczący ocenił wszystkie te kryzysy z perspektywy czasu. Uznał oto, że „Bóg ma niewyczerpane poczucie humoru” i potrafi prowadzić ludzi do celu takimi ścieżkami, jakie im w ogóle nie przyszłyby do głowy.
Cele, które Bóg wyznaczył każdemu z nas, są dobre. Aby do nich dotrzeć, nie możemy zrobić nic lepszego, niż pozwolić prowadzić się trasą, którą On wybierze. W każdej sytuacji źródłem miłości, cierpliwości i wytrwałości będzie wtedy dla nas On sam. W tych słowach daje się streścić przesłanie tegorocznego Ogólnopolskiego Zjazdu Młodzieży Ewangelickiej.
Roman Czubiński, uczestnik OZME
Czytaj również: Pociągiem do Białegostoku i z powrotem