Tablica pamiątkowa - dom przy ul. Młyńskiej 5 w Katowicach strona główna




28 czerwca 2006 roku:

100. rocznica urodzin Marii Göppert-Mayer
- noblistki z Katowic



  • Biogram Marii Göppert-Mayer
  • Fielieton Michała Smolorza, "Gazeta Wyborcza" z 5.05.2006 r.
  • Uzupełnienie Piotra Greinera do fielietonu




  • Piotr Greiner
    (Katowice)

    Maria Göppert-Mayer (1906 - 1972)



    Maria Goeppert-Mayer (1906-1972)
    Z przełomu XIX i XX wieku najwybitniejszą postacią jest niewątpliwie Maria Göppert-Mayer, laureatka Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki. Urodziła się 28 czerwca 1906 roku w Katowicach. [...]
    W 1909 roku Maria Göppert przeniosła się z rodzicami z Katowic do Getyngi, gdzie na tamtejszym uniwersytecie jej ojciec objął stanowisko wykładowcy pediatrii. Tam też w latach 1924-1930 studiowała matematykę i fizykę. Pod kierunkiem Borna napisała pracę doktorską z fizyki matematycznej, poświęconą rozważaniom teoretycznym nad rozbudzaniem cząsteczki przez absorpcję dwufotonową, którą obroniła w 1930 roku.
    Jeszcze przed obroną pracy doktorskiej Maria wyszła za mąż za amerykańskiego stypendystę Josepha Mayera. Diametralnie sytuacja zawodowa i naukowa Göppert-Mayer zmieniła się po uruchomieniu przez Stany Zjednoczone projektu budowy bomby atomowej, który otrzymał kryptonim Manhattan Project. Z inicjatywy Harolda C. Ureya, jako jednej z nielicznych kobiet zaproponowano jej udział w programie atomowym. Została włączona w połowie 1942 roku do kierowanej przez Ureya tajnej grupy badawczej naukowców z Columbia University, noszącej od 1943 roku kryptonim SAM-Project, od mającej zmylić potencjalnych szpiegów nazwy Substitute Alloy Materials - Projekt Zastępczych Materiałów Stopowych. Zadaniem tego zespołu było opracowanie jednego z głównych i podstawowych zagadnień programu atomowego: technologii rozdzielenie rozszczepialnego izotopu U235 - "paliwa" do bomby atomowej - od przeważającego w składzie uranu naturalnego izotopu U238.
    Maria Goeppert-Mayer (1906-1972)
    W 1944 roku, kiedy jej praca w SAM-ie nie wymagała już takiej dużej intensywności z uwagi na rozwiązanie podstawowych problemów postawionych przed zespołem Ureya, do Marii zwrócił się z prośbą o współpracę Teller. Miała ona dotyczyć badań nad właściwościami materii i radiacji w wysokich temperaturach. Dołączyła wtedy do sławnego zespołu naukowców zgrupowanych w Los Alamos. Po wojnie otrzymała propozycję podjęcia pracy w nowo powstałym przy uniwersytecie chicagowskim Instytucie Badań Nuklearnych, przełomem w jej karierze naukowej stała się jednak propozycja Eduarda Tellera współpracy nad teorią pochodzenia pierwiastków. Pierwszą wersję swojej teorii przedstawiła w latach 1949-1950. Jej istotą było teoria warstwowej (powłokowej) budowy i funkcjonowania jądra atomowego. Wpłynęła na opracowanie teorii pochodzenia pierwiastków, w której w modelowym rozpadzie pierwotnej kosmicznej kuli "chłodnej" cieczy jądrowej, zawierającej przede wszystkim neutrony, tworzyć się miały jądra ciężkie; mechanizm ten przypominał rozszczepienie.
    W 1960 roku przeniosła się na uniwersytet chicagowski. Zaczęły na nią spływać, w uznaniu jej wielkiego wkładu w rozwój nauk fizycznych, liczne zaszczyty i wyróżnienia; do członkostwa w towarzystwie fizycznym - American Physical Society (od 1941 roku) doszło członkostwo w amerykańskiej akademii nauk - National Academy of Sciences (od 1951 roku), towarzystwie filozoficznym - American Philosophical Society, akademii sztuki i nauki - American Academy of Arts and Sciences oraz wspomnianej Akademie der Wissenschaften in Heidelberg; otrzymała doktoraty honoris causa: Russel Sage College (w 1960 roku), Mount Halyoke College (w 1961 roku) i Smith College (w 1961 roku). I wreszcie w 1963 roku Komitet Nobla z Fizyki ogłosił komunikat o przyznaniu jej Nagrody Nobla z fizyki, którą otrzymała z Hansem Jensenem, z uzasadnieniem: "za odkrycie struktury powłokowej atomów". Ciężki atak serca, któremu uległa w grudniu 1971 roku doprowadził do jej śmierci 20 lutego 1972 roku. Została pochowana na cmentarzu El Camino Memorial Park w San Diego.

    Fragment tekstu: Wybitne postacie parafii ewangelicko-augsburskiej w Katowicach (do 1939 roku)
    z książki: Wkład ewangelików w rozwój Katowic i Górnego Śląska, Wyd. "Głos Życia", Katowice 2004, s. 95-97.



    Michał Smolorz

    Czas na opamiętanie

    Cotygodniowy felieton katowickiego dodatku "Gazety Wyborczej" (z 5 maja 2006 r.)



    Za niespełna dwa miesiące, 28 czerwca, przypadnie setna rocznica urodzin wielkiej katowiczanki, laureatki Nagrody Nobla - Marii Goeppert-Mayer. Jest zatem dość czasu, by wreszcie uczcić tę postać czymś więcej niż niepozorną tabliczką na brudnym murze. Zastanawia mnie, dlaczego tak bezsensownie marnujemy nazwiska naszych znamienitych ziomków? Czyżby Katowice opływały w tak wielkie postacie literatury, sztuki i nauki, byśmy mogli grymasić i przebierać? Mamy jedną, jedyną noblistkę urodzoną w Katowicach, wielką uczoną pochodzącą z zacnego śląskiego rodu - i powinniśmy się nią chlubić, na sztandarach wypisywać, sprzedawać wszem i wobec.
    Kiedy dojeżdżamy do miasta Pribor w czeskim Kraju Śląsko-Morawskim, już z daleka widać wielkie billboardy: "Witamy w mieście, w którym urodził się Sigmund Freud". I Freud jest tam dosłownie wszędzie: na murach, na folderach, na porcelanowych kubkach, w kawiarniach i restauracjach, wreszcie na internetowej stronie miasta. Ba, byłem niedawno w podopolskich Krapkowicach - z którejkolwiek by strony wjechać do miasta, wszędzie przy rogatkach stoi wielki szyld: "Krapkowice, miasto Malwiny Ratajczak - Miss Polonia 2006". Śmieszne? Wcale nie, bardzo rozsądne i marketingowe.
    Ale my upieramy się, by naszych wielkich spuszczać w niepamięć i udawać, że ich nie ma, że ich nigdy nie było, że w ogóle nie istnieli. Kiedy 15 lat temu katowickie liceum pozbywało się ciążącego imienia niemieckiego komunisty Wilhelma Piecka, była okazja ubrać je w imię wielkiej fizyczki Marii Goeppert-Mayer właśnie. Szansa tym bardziej godna, że liceum to od dawna słynie z osiągnięć w fizyce i matematyce. Ale nie, znowu odezwali się Prawdziwi Patrioci i wymyślili szkole Marię Skłodowską-Curie na patronkę. Nic nie ujmuję tej wielkiej postaci, przypominam tylko, że ani ze Śląskiem, ani z Katowicami nie miała nic wspólnego i szkół ma już w Polsce na pęczki.
    Jeśli do głów decydentów nie przemawiają lokalno-patriotyczne argumenty, niech chociaż przemówią walory marketingowe. Wspomniane już miasto P ibor ma 600-letnią tradycję, w tym także tradycję wspaniałego szkolnictwa zakonnego. Ma dość starych murów, którymi bez trudu można zapełniać albumy. Ale miejscowi rajcy wiedzą, że jeśli komukolwiek na świecie miasto z czymś się kojarzy, to właśnie z postacią wielkiego psychiatry, którą zna każdy wykształcony człowiek od Ameryki po Daleki Wschód. I cóż z tego, że Freud był niemieckojęzycznym Żydem, że w Priborze spędził ledwie pierwsze trzy lata swego życia? Jest ikoną swojego rodzinnego miasta i jego najważniejszą reklamą. Tymczasem stolica województwa śląskiego ma o wiele mniej lat i jeszcze mniej starych murów, o tradycjach naukowych ze wstydem nie wspomnę. A mimo to bezmyślnie rozrzuca, bez opamiętania trwoni perełki swojego obywatelskiego dorobku.
    Od pewnego czasu ktoś w mieście uparcie lansuje postać Jana Nepomucena Stęślickiego, postać wyciągniętą z lamusa, kompletnie nieznaną i nijak powiązaną z Katowicami. Błyskawicznie zbudowano mu ulicę (jako "patriotyczną" przeciwwagę dla ulicy Grundmanna), a w miejskim portalu internetowym wypisano gigantyczną notę biograficzną, godną dziesięciu Korfantych. Mamy teraz groteskową sytuację: dowolna wyszukiwarka internetowa w sekundę znajduje ok. 100.000 (sto tysięcy!) adresów związanych z Marią Goeppert-Mayer - adresów polskich, niemieckich, amerykańskich, szwedzkich, brytyjskich i wszelkich innych. Na hasło "Jan Nepomucen Stęślicki" wyszukiwarki wyświetlają tylko jeden adres: Urząd Miasta Katowice.
    Panie i panowie radni, panie i panowie urzędnicy: do 28 czerwca jest jeszcze trochę czasu. Opamiętajcie się, proszę, pomyślcie chłodno i zróbcie coś rozsądnego w tej mierze.

    Zob. oryginalny tekst w serwisie "Gazety Wyborczej".


    Piotr Greiner
    (Katowice)

    A gdyby to w Katowicach urodziła się Maria Skłodowska-Curie?

    Artykuł opublikowany w katowickim dodatku "Gazety Wyborczej" (z 23 czerwca 2006 r.) pt. "Chcę odwiedzić Katowice!"



    W cotygodniowym felietonie "Opowieści roztomajte", który ukazał się 5 maja 2006 roku pod tytułem Czas na opamiętanie, Michał Smolorz zwrócił uwagę katowickiej i szerzej górnośląskiej opinii publicznej na upływającą 28 czerwca br. setną rocznicę urodzin w Katowicach Marii Göppert-Mayer - laureatki Nagrody Nobla z dziedziny fizyka w 1963 roku i brak reakcji śląskich środowisk samorządowych, ale również, co z największą przykrością konstatuję naukowych, na ten fakt. Cóż można dodać do użytych przez M. Smolorza argumentów, przecież oczywistych dla wszystkich, którym na sercu bogata tradycja historyczna naszego regionu, i za jej również pomocą budowanie nowego, nowoczesnego Górnego Śląska w Polsce i w Europie? Również w wymiarze świadomościowym. Nowoczesnego siłą intelektualnego jego mieszkańców, a nie spychanego ciągle przez wielu do narożnika krupnikowego.
    Michał Smolorz w swoim tekście nie rozwinął jednego ważnego aspektu, który ma dla tej sprawy wielkie znaczenie - o korzeniach rodzinnych, o tradycji. Maria Göppert-Mayer bowiem nie tylko urodziła się w Katowicach i tu mieszkała zaledwie trzy lata, ale też wywodziła się ze starej śląskiej rodziny i była katowiczanką w drugim pokoleniu. Ciekawe ilu dzisiejszych mieszkańców Katowic może się pochwalić taką genealogią?
    Jej ojciec Fryderyk Göppert, wywodził się z prawdziwej "dynastii" śląskich lekarzy, prawników, uczonych i profesorów wyższych uczelni. Jej protoplastą był wywodzący się ze Szprotawy na Dolnym Śląsku pradziad Marii - Henryk Robert Göppert (1800-1884) - syn aptekarza, który po ukończeniu studiów lekarskich na uniwersytecie wrocławskim zrobił błyskotliwą karierę naukową. Dzięki osiągnięciom z zakresu botaniki, paleobotaniki i paleontologii w wieku 31 lat objął katedrę na macierzystej uczelni. Założył przy niej Muzeum Botaniczne i przez wiele lat kierował Ogrodem Botanicznym we Wrocławiu (który nadal stanowi jedną z atrakcji tego przepięknego miasta - stolicy Śląska). Jako jeden z pierwszych uczonych prowadził badania nad roślinami kopalnymi z różnych epok geologicznych (pozyskiwanych m.in. z górnośląskich kopalń węgla), a światową sławę przyniosło mu empiryczne udowodnienie w 1848 roku tezy o organicznym pochodzeniu węgla kamiennego. Był jednym z największych uczonych śląskich w XIX wieku - chlubą Alma Mater Wratislavensis. Dziadek Marii - Henryk, po studiach prawniczych wybrał karierę urzędniczą, która doprowadziła go do stanowiska radcy w departamencie szkolnictwa wyższego w pruskim Ministerstwie Kultury w Berlinie. Poślubił on Gertrudę z domu Landsberg, pochodzącą ze znakomitej, zasymilowanej wrocławskiej rodziny żydowskiej. Jej ojciec Ludwik był rajcą Wrocławia i zapisał się w dziejach tego miasta jako założyciel pięknego Parku Południowego. Ich syn, a ojciec Marii - Fryderyk poszedł w ślady wielkiego dziadka i po studiach w Berlinie i Heidelbergu ukończył medycynę. W 1900 roku przybył do Katowic, gdzie znalazł zatrudnienie w inspektoracie sanitarnym na powiat katowicki. Ponadto otworzył prywatną praktykę lekarską w zakresie pediatrii przy ul. Warszawskiej 1 (budynek nieistniejący, zajmowany przez bryłę Zenitu).
    W Katowicach poznał matkę Marii, również noszącą imię Maria, z domu Wolff. Wolffowie, pochodzący z Halle, sprowadzili się do młodego miasta Katowice w 1871 roku, kiedy to dziadek noblistki - dr Waldemar Wolff otrzymał pracę w otwartym właśnie, pierwszym gimnazjum w tym mieście. Prowadził w nim zajęcia z przedmiotów humanistycznych oraz z religii dla uczniów wyznania ewangelickiego. Zmarł przedwcześnie w 1893 roku i został pochowany, podobnie jak jego zmarła w 1923 roku żona Katarzyna z domu Flesche na starym, nieistniejącym już (a zniszczonym celowo przez władze komunistyczne w latach sześćdziesiątych), cmentarzu ewangelickim przy ul. Damrota. Ich córka Maria urodziła się w 1874 roku i została ochrzczona w kościele ewangelickim przy ul. Warszawskiej. W położonym obok tej świątyni szkole powszechnej ukończyła swoją edukację na poziomie podstawowym.
    Ślub Fryderyka Göpperta i Marii Wolff odbył się 19 września 1901 roku w katowickim zborze. Nowożeńcy zamieszkali w dużym mieszkaniu Wolffów przy ul. Młyńskiej nr 5. I tu 28 czerwca 1906 roku przyszła na świat nasza noblistka, która na chrzcie otrzymała imiona Maria Gertruda - w archiwum parafii Zmartwychwstania Pańskiego zachował się stosowny wpis w księdze chrztów, jedna z nielicznych materialnych zachowanych w Katowicach po Niej pamiątek.
    Do katowickich miscellanea dodać trzeba, że Fryderyk Göppert położył wielkie zasługi w zwalczaniu epidemii zapalenia opon mózgowych wśród dzieci, która przetoczyła się w zimie 1905 roku przez Katowice i okoliczne miejscowości. Na podstawie przeprowadzonych wówczas studiów opublikował pracę naukową poświęconą nowej, fizjologiczno-chemicznej metodzie leczenia tej choroby. Przyniosła mu ona tzw. habilitację i powołanie na stanowisko profesora katedry pediatrii na jednym z najlepszych ówczesnych uniwersytetów europejskich Georg-August-Universität w Getyndze. Powiatowy lekarz z Katowic obejmuje profesorskie stanowisko na ówczesnym Harvardzie! Stąd Maria Göppert całą edukację szkolną i uniwersytecką odbyła w Getyndze. Tam uzyskała doktorat pod promotorstwem wielkiego Maxa Borna - skądinąd śląskiego noblisty, ale karierę naukową zrobiła w Stanach Zjednoczonych (w tym niestety w ramach Manhattan Project), gdzie osiedliła się w 1930 roku, po ślubie z amerykańskim naukowcem Joe Mayerem.
    Czy te genealogiczne wywody mają jakieś znaczenie? Moim zdaniem mają, tak jak mają w przypadku Marii Skłodowskiej, która urodziła się w Warszawie, ale wyedukowała się na paryskiej Sorbonie, wyszła za mąż za francuskiego uczonego Pierre'a Curie i całą karierę naukową zrobiła we Francji.
    Tak się złożyło, że jednym z honorowych gości, zaproszonych przez polskie władze państwowe na obchody 100. rocznicy urodzin Marii Skłodowskiej-Curie, które z wielką oprawą były obchodzone w 1967 roku w Warszawie, była Maria Göppert-Mayer. Do ówczesnej komunistycznej Polski przyjechała zresztą po pokonaniu sporych formalnych trudności, bowiem jako naukowiec zaangażowany w badania nad fizyką atomową, musiała na podróż do kraju "zza żelaznej kurtyny" uzyskać zezwolenie odpowiednich służb specjalnych USA. Jej udział w tych uroczystościach nie był przypadkowy, a wręcz symboliczny - była drugą kobietą po wielkiej Polce, która otrzymała Nagrodę Nobla z fizyki i zaledwie trzecią kobietą, która została do tej pory wyróżniona jedną z noblowskich nagród o charakterze naukowym (przed nią, w 1947 roku nagrodę otrzymała Amerykanka Gerty Cori z medycyny). Na pytanie ówczesnego prezesa Polskiej Akademii Nauk profesora Henryka Jabłońskiego, czy dostojny gość ma jakieś wyjątkowe życzenia, odpowiedziała bez wahania: "Chcę odwiedzić Katowice".
    A jak odpowiadają Katowice i dalej Górny Śląsk na przypadającą w tym roku 100 rocznicę urodzin Marii Göppert-Mayer i szerzej na tą postać, wielkiego naukowca o światowej renomie? Za Michałem Smolorzem dotychczas: "niepozorną tabliczką na brudnym murze". Warto dodać, że ufundowaną w 1995 roku, z inicjatywy ówczesnego redaktora naczelnego "Dziennika Zachodniego" Marka Chylińskiego - za co mu chwała, przez tę gazetę w ramach akcji Noblistka z sąsiedztwa - dom urodzin katowickiej noblistki sąsiaduje bowiem z "Domem Prasy". O przyczynach tej impotencji mam własną teorię, którą dobrze oddaje sławny bon mot wypowiadany przez mojego ulubionego aktora Jerzego Stuhra w kultowym filmie Seksmisja: "Skłodowska też była kobietą". I o płeć w tym wszystkim na pewno nie chodzi.

    Literatura dla zainteresowanych:
  • P. Greiner, Maria Göppert-Mayer. Katowicka laureatka Nagrody Nobla, Katowice 1995.
  • P. Greiner, Nobliści z Górnego Śląska, Wrocław 1999.
  • P. Greiner, Friedrich Wilhelm Göppert, [w:] Słownik medycyny i farmacji Górnego Śląska, t.2 Biograficzny (A-Z), red. A. Puzio, Katowice 1995.

  • Zob. fragment opublikowanego tekstu w "Ewangeliku".



    Kwartalnik "Ewangelik", Katowice 2006