english version
Hasła biblijne na dzisiaj Ukryj hasła biblijne

10. Niedziela po Trójcy Świętej

4 sierpnia 2013 r.

19 Rzekła mu niewiasta: Panie, widzę, żeś prorok. 20 Ojcowie nasi na tej górze oddawali Bogu cześć; wy zaś mówicie, że w Jerozolimie jest miejsce, gdzie należy Bogu cześć oddawać. 21 Rzekł jej Jezus: Niewiasto, wierz mi, że nadchodzi godzina, kiedy ani na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie oddawali czci Ojcu. 22 Wy czcicie to, czego nie znacie, my czcimy to, co znamy, bo zbawienie pochodzi od Żydów. 23 Lecz nadchodzi godzina i teraz jest, kiedy prawdziwi czciciele będą oddawali Ojcu cześć w duchu i w prawdzie; bo i Ojciec takich szuka, którzy by mu tak cześć oddawali. 24 Bóg jest duchem, a ci, którzy mu cześć oddają, winni mu ją oddawać w duchu i w prawdzie. 25 Rzekła mu niewiasta: Wiem, że przyjdzie Mesjasz (to znaczy Chrystus); gdy On przyjdzie, wszystko nam oznajmi. 26 Rzekł jej Jezus: Ja, który mówię z tobą, jestem nim.

 

J 4,19-26


Czasami, gdy przeczytamy jakiś tekst biblijny zastanawiamy się nad tym, jaki ma on związek ze mną lub z moim dniem codziennym. W niektórych przypadkach jest trudno czy nawet ciężko doszukać się jakiegoś powiązania tym bardziej, jeżeli nie jest ono widoczne na pierwszy rzut oka.

 

Podobnie jest i z dzisiejszym tekstem kazalnym. Jeżeli jednak rozpatrzyć go w szerszym kontekście, to nabiera on zupełnie nowego znaczenia. Otóż dzisiejszy fragment z Ewangelii Jana jest częścią całości, która mówi o spotkaniu Jezusa z samarytańską kobietą przy studni. Jest to o tyle ważne, iż mówiąc delikatnie, Żydzi i Samarytanie nie pałali do siebie miłością. A tutaj, Jezus nie dość, że rozmawiał z kobietą, to jeszcze była to Samarytanka. Było to dosyć duże uchybienie czy wręcz przekroczenie pewnych granic, których lepiej nie przekraczać, by móc w spokoju i bez narażenia życia dalej egzystować. Stąd może w kolejnych wersetach tekstu, mowa jest o wielkim zdziwieniu uczniów Jezusa, którzy zobaczyli Go jak rozmawia z samarytanką. Czytamy: w tej właśnie chwili przyszli jego uczniowie i dziwili się, że rozmawiał z niewiastą (J 4, 27).

 

Co to znaczy czcić kogoś, oddawać mu cześć? Myślę, że w dzisiejszych czasach słowa te nabierają zupełnie nowego znaczenia, chociaż może wracają do swoich pierwotnych korzeni. Otóż obecnie, czcić coś lub kogoś znaczy tyle, co być w tę rzecz czy osobę bezgranicznie zapatrzonym, oddanym. Czasami może nawet dochodzić do zupełnie bezmyślnego kultu osoby lub rzeczy. Pisząc bezmyślnego, mam na myśli ślepe zapatrzenie, bez żadnego krytycyzmu, na to, co nam powie osoba, którą obdarzamy taką czcią. Jeżeli nawet ktoś będzie nam chciał zwrócić na to uwagę, to taką osobę wyśmiejemy i pójdziemy dalej.

 

Czy takiej czci oczekuje od nas Jezus? Nie. Kobieta, kiedy mówi o dylematach, jakie ma przy oddawaniu czci Bogu przez Samarytan i Żydów, zwraca uwagę na pewny element konfliktowy, pomiędzy obydwoma grupami. Żydzi uważali, że jedynym godnym miejscem do oddawania czci Bogu jest świątynia w Jerozolimie, natomiast Samarytanie, jako miejsce kultu uważali górę Gerazim. Jednak Jezus mówi, iż nie ma znaczenia, w jakim miejscu będziemy oddawać cześć Bogu, o ile robimy to prawdziwie i szczerze.

 

Zastanówmy się czy może i my nie przypominamy trochę Żydów i Samarytan w naszym oddawaniu czci Bogu. Czy nie ograniczamy się w tym jedynie do niedzieli, a przez pozostałą część tygodnia o tym zapominamy, bo jest nam nie po drodze, bo mamy pracę, szkołę i mnóstwo innych zajęć? Teraz mamy wakacje, więc z tymi niedzielami nawet niekoniecznie musi być tak łatwo. Bo kto będzie szukał gdzieś na wyjeździe kościoła, przecież nabożeństwa są w domu, a teraz trzeba odpoczywać. Myślę, że można doszukać się swego rodzaju podobieństwa – oni ograniczali możliwość oddawania czci Bogu do wybranych miejsc – my natomiast, ograniczamy często tę możliwość do danego dnia, godziny i też miejsca. A Jezus w dzisiejszym tekście mówi do Samarytanki, że nie o to chodzi. Mamy czcić Boga wszędzie tam, gdzie się znajdujemy. Mamy Go czcić naszym życiem, słowem i myślą, niezależnie od okoliczności. Jednak to nasze oddawanie Bogu czci nie ma być bezmyślne, bez zastanowienia i pozbawione nawet elementarnej dozy krytycyzmu. Pewną formę dyskusji z Bogiem dopuszcza sam Jezus. Przykładem na to może być Jego rozmowa, właśnie z Samarytanką, kiedy to pozwala jej na wypowiedzenie swojego zdania, nie krytykuje jej lecz spokojnie, choć stanowczo tłumaczy i wyjaśnia wszelkie wątpliwości.

 

Biorąc to wszystko pod uwagę czy możemy nazwać się prawdziwymi naśladowcami Boga, prawdziwymi chrześcijanami? Za takich, bowiem myślę, że większość z nas się uważa. Jak jednak wypadamy przy konfrontacji ze wskazaniami i słowami Jezusa? Jeżeli słabo, to mamy jeszcze czas, aby to poprawić, jeżeli dobrze, to mamy powody do radości i należy się tylko cieszyć.

 

Wydaje się być zasadnym zadanie pytanie o to, czy rzeczywiście czcimy to, co znamy? O Bogu powiedziano i napisano wiele, ale czy wszystko? Uważam, że nie. Na uzasadnienie moich słów, niech posłuży przykład z życia wzięty. Ostatnio słyszałem bardzo dobre porównanie, iż ze znajomością Boga jest tak, jak ze znajomością męża czy żony. Niby wiemy o nich wszystko po 20 latach małżeństwa, ale czy nie potrafią nas oni zaskakiwać? Czy nie stanowią dla nas tajemnicy? Tę myśl można poszerzyć o tych wszystkich, którzy są nam bliscy. Możemy, bowiem z nimi spędzić naprawdę wiele czasu, przeżyć wiele lat we wspólnym małżeństwie, a mimo wszystko będą to dla nas osoby nie do końca poznane. Jakże często w małżeństwie możemy usłyszeć z jednej czy drugiej strony: bo ty mnie w ogóle nie rozumiesz. Rzeczywiście coś w tym jest. Nie zawsze jesteśmy w stanie zrozumieć drugą osobę. Jest to też o tyle trudne, jeżeli nie znamy bardzo dobrze siebie. A chyba nikt z nas nie powie, że zna siebie na wskroś.

 

Czy zatem możemy powiedzieć, że znamy i rozumiemy doskonale zamysły Boga względem nas? Posiłkując się przykładem małżeństwa można napisać, że nie. Jednak w małżeństwie możemy starać się poznawać siebie nawzajem i coraz lepiej rozumieć. Tak samo jest z Bogiem. Możemy się starać każdego dnia poznawać i rozumieć lepiej Jego zamysły. Pomocne nam w tym będą, bez wątpienia, modlitwa i Biblia. Niby tak niewiele, a jednak sprawiać nam to może wiele trudności. Z pełną świadomością używam słowa my, bo i ja nie mogę powiedzieć, że w stu procentach poznałem i rozumiem Boga. Jednakże poprzez codzienną lekturę Pisma Świętego, staję się bliższy Bogu, a On mi. Jezus, jako ten, który posiada świadomość samego siebie i celu, w jakim został posłany na ziemię, w ostatecznym momencie rozmowy z samarytańską kobietą mówi jej, iż jest przyobiecanym Mesjaszem, na którego czekają zarówno Samarytanie, jak i Żydzi.

 

Greckie ego eimi, co znaczy ja jestem potwierdza i ma utwierdzić ostatecznie rozmówczynię Jezusa w tym, że to On, a nie nikt inny jest tym, na którego oczekuje:Rzekł jej Jezus: Ja, który mówię z Tobą, jestem nim (J 4, 26). Ma również potwierdzić Jego wcześniejsze słowa, jakie wypowiedział podczas rozmowy z Samarytanką, a mianowicie, iż jest On tym, który może dać wodę żywota, równocześnie będąc spełnieniem wszystkich jej tęsknot religijnych.

 

Jezus i dzisiaj przychodzi również do nas i mówi ego eimi – ja jestem. Jak potraktujemy Jego słowa, czy je przyjmiemy i uwierzymy w to, że nikt inny, tylko Jezus jest w stanie zaspokoić nasze pragnienie duchowe? Bo tylko poprzez osobę Jezusa Chrystusa, Jego czyn na Krzyżu Golgoty i wiary w to, możemy dostąpić łaski, która daje nam zbawienie.

 

Tak samo było i w czasie spotkań Jezusa z Samarytanami. Uwierzyła kobieta, bohaterka dzisiejszego tekstu, uwierzyli i inni mieszkańcy Sychar. W pierwszej chwili, wydawać by się mogło, że dzisiejszy tekst to mało nam mówiący fragment z Ewangelii Jana i tak naprawdę mógłby przejść bez echa w naszym codziennym życiu. Jednak po bliższym przyjrzeniu, widzimy, że Jezus, Bóg przychodzi do nas niezależnie od tego, gdzie się znajdujemy, kim jesteśmy. Być może dla nas ludzi ma to znaczenie. Nie jest jednak to zamysłem Bożym. On chce nas wszystkich, chce abyśmy wszyscy ufnie przychodzili do Niego i prawdziwie wierzyli i wyznawali, iż On jest naszym Bogiem. Nikt inny. Pamiętajmy o tym, abyśmy mogli tak jak Samarytanka i inni mieszkańcy Sychar spotkać Boga i zmienić nasze życie na lepsze. Amen.

ks. Marcin Liberacki