english version
Hasła biblijne na dzisiaj Ukryj hasła biblijne

12. Niedziela po Trójcy Św.

23 sierpnia 2015 r.

31.A gdy znowu wyszedł z okolic Tyru, przyszedł przez Sydon nad Morze Galilejskie środ-kiem ziemi Dziesięciogrodzia. 32.I przywiedli do niego głuchoniemego, i prosili go, aby położył nań rękę. 33.A wziąwszy go na bok od ludu, osobno, włożył palce swoje w uszy jego, splunął i dotknął się jego języka, 34.i spojrzał w niebo, westchnął i rzekł do niego: Effata, to znaczy: Otwórz się! 35.I otworzyły się uszy jego, i zaraz rozwiązały się więzy języka jego, i mówił poprawnie. 36.I przykazał im, aby nikomu o tym nie mówili, ale im więcej im przykazywał, tym więcej oni to rozgłaszali. 37.I niezmiernie się zdumiewali, mówiąc: Dobrze wszystko uczynił, bo sprawia, że głusi słyszą i niemi mówią.

Mk 7,31-37


Mówię i słyszę – to takie naturalne?

 

Komunikuję się z tymi, z którymi mieszkam, których spotykam. Opowiadam o tym co mnie spotyka, czego doświadczam, co czuję i co dla mnie ważne. Słucham tego, co inni chcą mi przekazać. Nie jestem zbyt wylewny, raczej wolę słuchać…. Czasem lubię też wyjść, odseparować się, pomilczeć, pobyć w ciszy…. Mam wybór.                           

 

Komunikujemy się na różne sposoby, słowa wydają się być jednak najważniejszym środkiem przekazu. Nawet gdy nic nie mówię, myśli w mojej głowie układają mój świat. Rozmawiam ze sobą. Trudno mi jednak wyobrazić sobie takie więzienie – niemożności wyjścia poza siebie aby porozumieć się z drugim człowiekiem. Nie chciałbym znaleźć się w takim: zamknięciu.              

 

Opowieść o uzdrowieniu? A może nawet o nowym życiu? Jezus uzdrawia przyprowadzonego głuchoniemego człowieka. Na osobności, bez słów i świadków chory człowiek otrzymuje nowe życie. Nowe życie nie jest tu sformułowaniem na wyrost, gdy uświadomimy sobie rzeczywistość choroby, nie słyszeć i nie mówić – to być wykluczonym ze społeczeństwa, z możliwości komunikowania się drugim człowiekiem. To niemożność wyrażenia najprostszych słów, opowiedzenia o sobie, swoich planach, marzeniach, emocjach i uczuciach. To niemożność usłyszenia czegokolwiek o świecie, czegokolwiek o drugim człowieku. Może komuś z nas zdarzyło się spotkać drugiego człowieka – obcokrajowca posługującego się nieznanym nam językiem: nierozumieć go, widzieć jak nierozumie naszych słów, jak gesty, mimika niczegolub niewielezmieniają. Czy można sobie wyobrazić jak ciężko siedzieć z kimś przy stole i nie rozmawiać o czymkolwiek.  Choroba sprawia obcość, wykluczenie. Niesie z sobą niebezpieczeństwo przytłoczenia, załamania, oddalenia od środowiska, niezrozumienia wśród innych swojej sytuacji: cierpienia, niemego krzyku rozpaczy i beznadziejności. Pomyślmy o tych wszystkich, których choroba odizolowała od życia, pomyślmy kogo z bliskich i znajomych moglibyśmy odwiedzić, aby przynieść mu dobre słowo, chwilę pocieszenia… 

Człowiek, który spotkał Jezusa, nie mówił i nie słyszał. Oddzielony od społeczeństwa nieprzeniknionym murem milczenia, wykluczony, a przez to całkowicie samotny. W działaniach Jezusa nie napotkamy słów, gdy one niczego nie wnoszą, gdy nie mogą być słyszane. To, co się dzieje, dzieje się na uboczu, z dala od gwaru i gapiów, jest przeznaczone wyłącznie dla chorego. Jezus czyni znaki, gest, poprzez które chory może nabrać zaufania, które stają się dla niego zrozumiałe. Jezus wkłada palce do uszu a następnie dotyka języka, który nie potrafił mówić. Jezus spojrzał w górę i westchnął – aby chory zrozumiał że pomoc dla niego przychodzi z nieba, że Ojciec niebiański jest wzywany w modlitwie o pomoc. I wtedy słychać słowo Effata: otwórz się!             

 

Obserwujemy znaki, ale i uczestniczymy w nich. Znakiem jest krzyż – wiele mówiący dla tego, kto wyznaje że Chrystus jest Ukrzyżowanym i Zmartwychwstałym Zbawicielem. Znakami są sakramenty Chrztu i Wieczerzy Pańskiej gdzie spotykamy łaskawego Boga i Jego Słowo. Znaki nie są puste, nieznaczące, ponieważ w nich objawia się miłosierny Bóg, bo w nich człowiek może odkryć płaszczyznę relacji z Bogiem i z drugim człowiekiem.

 

Głuchoniemy na słowo Effata otworzył się i jak relacjonuje ewangelista Marek – mówił poprawnie. Patrząc na małe dzieci widzimy ile czasu zajmuje nauka mowy, zanim wyraźnie i poprawnie będą mogły się porozumiewać, komunikować swoje potrzeby, prośby, opowiadać o swoich radościach i smutkach, wyrażać swoją miłość wobec bliskich. I choć spodziewalibyśmy się, ze głuchoniemy będzie teraz musiał podjąć trudy kształcenia i opanowywania sztuki mówienia – on mówił poprawnie. Jezus przywraca do relacji z Bogiem, aby móc z Nim komunikować i wyrażać wdzięczność i modlitwę. Gdy następuje uzdrowienie do życia z Bogiem, gdy odpuszczone zostają grzechy, gdy człowiek zostaje obdarowany zbawieniem – to zostaje wzniesiony na równy poziom z innymi zbawionymi, do społeczności świętych, do Komunii. Nie ma gorszych, którzy na razie muszą się uczyć, w milczeniu przyglądać się jak to robią inni, będący dłużej w Kościele – Jezus daje od razu równy status przed Bogiem – aby wszyscy mogli zawołać: On wszystko dobrze uczynił! 

 

O uzdrowieniu głuchoniemego relację składa jedynie ewangelista Marek. Przedstawia tę historię w sposób szczególny: to, co Jezus uczynił jednemu człowiekowi, jest opowiedziane tak, jakby Jezus miał od choroby uwolnić wszystkich ludzi:  I niezmiernie się zdumiewali, mówiąc dobrze wszystko uczynił, bo sprawia że głusi słyszą i niemi mówią. Czy jesteśmy gotowi usłyszeć Jego głos, podjąć dialog modlitwy? Zauważmy chorego przyprowadzono, aby Jezus położył na nim rękę, ale dokonuje się coś innego. Dotknięte zostają uszy i język. Pan działa wobec naszych chorób na swój sposób. Niejeden raz, gdy odczuwamy nasze niedomagania, gdy przychodzimy do Boga w naszych słabościach – przychodzimy z gotowym rozwiązaniem, z już wypisaną receptą na nasze zdrowie, z góry założonym sposobem leczenia: krótkim i bezbolesnym. I boleśnie przychodzi się rozczarowywać, zmagać z wiarą i niewiarą, gdy okazuje się, że Boży sposób działania wobec nas nie jest zgodny z naszymi oczekiwaniami, a zamiast szybkiego uzdrowienia przychodzi nam zmagać się z długotrwałym procesem powrotu, wymagającym wiele cierpliwości, wytrwałości, wiele wyrzeczeń…

 

Czasem Bóg – jak w historii Saula – zamyka coś, aby po pewnym czasie otworzyć, abyśmy mogli spojrzeć nowymi oczami, zobaczyć wszystko w zupełnie innym świetle – Jego świetle.

 

Dziś słyszymy: On wszystko dobrze uczynił! Bo On: trzciny nadłamanej nie dołamie, a lnu tlejącego nie dogasi. Potrzeba nam jednak owego Effata – otworzyć się na Boga i Jego działanie, na Jego Słowo, Jego Ewangelię. Nie trwać zamkniętym w sobie, być jak głuchoniemy na Jego Słowo, ale odpowiedzieć w modlitwie serca. Otworzyć się w ufności, że On wszystko dobrze uczynił gdy rzekł: Wykonało się – dla każdego z nas. Amen.

ks. Waldemar Wunsz