english version
Hasła biblijne na dzisiaj Ukryj hasła biblijne

4. Niedziela Adwentu

20 grudnia 2015 r.

Radujcie się w Panu zawsze; powtarzam, radujcie się. Skromność wasza niech będzie znana wszystkim ludziom: Pan jest blisko. Nie troszczcie się o nic, ale we wszystkim w modlitwie i błaganiach z dziękczynieniem powierzcie prośby wasze Bogu. A pokój Boży, który przewyższa wszelki rozum, strzec będzie serc waszych i myśli waszych w Chrystusie Jezusie.

 

List do Filipian 4,4-7


Wiezienie jest takim miejscem, w którym nikt z nas nie chciałby się znaleźć. Kojarzy się ono z odosobnieniem, utratą dotychczasowego wolnego stylu życia. Widzimy w nim rygor i konieczność podporządkowania się nie tylko strażnikom mającymi władzę nad człowiekiem, ale też i różnym nieformalnym hierarchiom, subkulturom. Nawet jeśli słyszymy obiegową opinię o więzieniach, że są to wczasy bo stawka żywieniowa jest dużo większa niż w szpitalach, i przez cały dzień nic nie trzeba robić, to i tak nikt rozsądnie myślący nie próbuje dobrowolnie dostać się w to miejsce.

 

Dlaczego rozpocząłem od refleksji na temat więzienia? Dlatego, że rozważany tekst ma wiele wspólnego z więzieniem, choć nie mówi o nim bezpośrednio. Pozostańmy więc nadal przy temacie więzienia. Dzisiejsze więzienia są pomimo wszystko dużo bardziej przyjazne człowiekowi niż te w starożytnym cesarstwie rzymskim. W tamtych czasach człowiek, który miał nieszczęście znaleźć się w więzieniu, nie siedział tak jak dziś w celi, w której może się swobodnie poruszać, a ponadto ma dobre warunki sanitarne. W czasach starożytnych nieszczęśnik, który wszedł w kolizję z prawem, był zakuwany w łańcuchy. Miał skute nogi i ręce. Łańcuch ten był przykuty do ściany, dzięki czemu ograniczał możliwości przemieszczania się w celi. Co więcej, istniały przepisy zakazujące używania zbyt krótkich łańcuchów. A skoro były takie przepisy to znaczy, że musiano wprowadzić je w wyniku wielu skarg na warunki jakie panowały w tamtych miejscach. Ale wobec skazanych stosowano nie tylko łańcuchy. Niektórych więźniów trzymano w dybach. Tam mieli unieruchomione zarówno ręce, jaki nogi, a często również głowę. Więzienia były ciemne, rzadko kiedy były w nich jakieś małe okna. Cele na ogół były przepełnione i duszne. Nie było w nich urządzeń sanitarnych. Były za to szczury, robactwo i podłe jedzenie. Nikogo też nie dziwiło torturowanie więźniów przez strażników.

 

Przytoczony powyżej opis warunków, w jakich znajdowali się więźniowie w czasach Cesarstwa Rzymskiego, ma na celu uzmysłowienie nam w jakiej sytuacji mógł znajdować się autor dzisiejszego tekstu kazalnego – apostoł Paweł. Dzięki spojrzeniu na jego położenie w chwili pisania tych słów, zrozumiemy jak wielki jest ładunek zawartego w nich optymizmu wyrażonego stwierdzeniem: Radujcie się w Panu zawsze; powtarzam, radujcie się. Czy autor z ludzkiego punktu wiedzenia miał jakiś powód do radości? Wszak przebywał w niewyobrażalnie dla nas ciężkich warunkach. Był w rzymskim więzieniu. Chrześcijanie w Filipii, znając ówczesny system penitencjarny, wiedzieli co się z nim dzieje. Wiedzieli jaka jest jego sytuacja. Musieli wobec tego być niesamowicie zdumieni tymi słowami, ale także i zbudowani nimi. I co więcej, owo  apostolskie wezwanie do radości w tym kontekście nakierowało ich uwagę na dalsze niezwykłe słowa. Były to zachęty do pielęgnowania w sobie pewnych cech: skromności, cierpliwości związanej z oczekiwaniem na bliskie przyjście Pana, zaufania Bogu we wszystkim oraz gorliwej modlitwy. „Skoro on ma w sobie tyle sił płynących od Boga, by pocieszać i wzywać do radości, to z pewnością i nam, z Bożą pomocą, uda się wcielić w życie pozostałe zalecenia”. Tak zapewne myślał niejeden z adresatów Pawłowego wezwania. I z pewnością modlił się zarówno o apostoła Pawła, jak i również zachęcony jego przykładem powierzał swe prośby Bogu. Miała namacalny dowód na to, że można być radosnym i ufnym Bogu niezależnie od okoliczności.

 

Była to niezwykła lekcja postrzegania swego życia poprzez pryzmat radości, pokory i zaufania, którą odebrali chrześcijanie w Filipii. Lekcja ta, jak cała Biblia, jest aktualna i dziś. Czwarta niedziela Adwentu stawia nas u progu radosnego świątecznego czasu. Wszak jej hasło biblijne to dzisiejsze apostolskie wezwanie do radości. Radości jako czegoś, co ma być normą w życiu chrześcijańskim. Niedziela dzisiejsza przypomina nam, iż Bóg daje nam mnóstwo powodów do radości. Otacza nas swą miłością. Uczy nas postrzegać swoje życie jako dobre i pełne, niezależnie od sytuacji w jakiej przyszło nam się znaleźć.

 

Jakże jednak często w biegu naszego życia, przytłoczeni problemami dnia codziennego gubimy ową życiową radość. Gubiąc ją stajemy się zgorzkniali, drażliwi. Czasem dochodzi nawet do tego, że nie możemy znieść obok siebie ludzi, którzy są radośni i szczęśliwi. Dlaczego tak się dzieje? Utrata radości życia chrześcijańskiego to nic innego jak zaburzenie relacji jaką mamy z Bogiem. A zaburzenie tej relacji wynika z naszego oddalenia się od Stwórcy. Zaniechania modlitwy, społeczności z wierzącymi, w gronie których powinna budować się moja wiara, wzrastać moja radość. Ale jeśli nasza relacja z Bogiem ulegnie poprawie, stanie się na powrót dobra, to znów będziemy szczęśliwi i radośni. Co jeszcze można zrobić by na powrót odkryć w sobie radość z bycia Bożym dzieckiem? Myślę, że odpowiedzią na to pytanie może być uświadomienie sobie faktu, iż Pan jest blisko. Apostoł nie przypadkowo przypomina ten fakt tuż po wezwaniu do radowania się. Sam ma przed sobą nieciekawą perspektywę. Nie wie czy opuści więzienie, czy też zginie. Tego bowiem nie mógł wykluczyć. Ale wie, że jeśli zginie to stanie przed Panem twarzą w twarz. Wierzy w to głęboko. Perspektywa końca nie jest dla niego powodem do smutku, czy zmartwienia. Staje się ona radosnym oczekiwaniem, niezależnie od poziomu cierpień jakie musi znosić.

Warto jest pamiętać o słowach apostoła: Pan jest blisko. Patrząc na nasze życiowe problemy z tej perspektywy będziemy mogli ustawić dobrą hierarchię osobistych wartości. Jeśli na pierwsze miejsce w niej wysunie się radosne oczekiwanie na spotkanie z Panem, wtedy reszta spraw i wydarzeń, które przeżywamy nie odbierze nam radości. Idąc w dół tej hierarchii łatwo będzie nam uzupełnić ją o wspomnianą przez Pawła życiową skromność. Szybko też nauczymy się powierzać nasze prośby z dziękczynieniami Bogu, a w konsekwencji doświadczać Bożego pokoju, który przewyższa wszelki rozum. Amen.

ks. Wojciech Rudkowski