english version
Hasła biblijne na dzisiaj Ukryj hasła biblijne

Kazanie na zakończenie Synodu

28 października 2012 r.

I znowu rano zjawił się w świątyni, a cały lud przyszedł do niego; i usiadłszy, uczył ich. Potem uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili kobietę przyłapaną na cudzołóstwie, postawili ją pośrodku. I rzekli do niego: Nauczycielu, tę oto kobietę przyłapano na jawnym cudzołóstwie. A Mojżesz w zakonie kazał nam takie kamienować. Ty zaś co mówisz?.A to mówili, kusząc go, by mieć powód do oskarżenia go. A Jezus, schyliwszy się, pisał palcem po ziemi. A gdy go nie przestawali pytać, podniósł się i rzekł do nich: Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamieniem.I znowu schyliwszy się, pisał po ziemi.A gdy oni to usłyszeli i sumienie ich ruszyło, wychodzili jedne po drugim, poczynając od najstarszych, i pozostał Jezus sam i owa kobieta pośrodku. A Jezus podniósłszy się i nie widząc nikogo, tylko kobietę, rzekł jej: Kobieto! Gdzież są ci, co cię oskarżali? Nikt cię nie potępił?A ona odpowiedziała: Nikt, Panie! Wtedy rzekł Jezus: I Ja cię nie potępiam: Idź i odtąd już nie grzesz.
J 8, 2-11

 

Wiedząc wszakże, że człowiek zostaje usprawiedliwiony nie z uczynków zakonu, a tylko przez wiarę w Chrystusa Jezusa, i myśmy w Chrystusa Jezusa uwierzyli, abyśmy zostali usprawiedliwieni z wiary w Chrystusa, a nie z uczynków zakonu, ponieważ z uczynków zakonu nie będzie usprawiedliwiony żaden człowiek.  Ga 2,16


Solia gratia et fide

 

 

ks. prof. dr hab. Marek J. UglorzOjcze, powołałeś mnie do opowiadania Ewangelii zbawienia, aby Jezus Chrystus objawiał swoją chwałę, którą Mu dałeś, wyprowadzając Go z krainy umarłych. Proszę, pobłogosław moją służbę, aby słuchacze moich kazań stawali się świętymi w Chrystusie i tak przezwyciężali przekleństwo śmierci. Amen.

 

Łaska wam i pokój od Boga, Ojca naszego, i Pana Jezusa Chrystusa. Amen.

 

Niedzielny poranek.

 

Dzień ciszy, pojednania, pokoju i świętowania zbawienia. Dzień, w którym powinny milknąć rozkrzyczane usta, kończyć się kłótnie. Dziś w szczególny sposób znowu przyszedł do nas Zmartwychwstały, żeby słowem Ewangelii i znakiem Sakramentu przypomnieć nam o naszym powołaniu, a tym samym upewnić o wielkiej radości w niebie z każdego z nas, jak tu siedzimy. Bo nie ma większej radości nad tę, od której trzęsie się całe niebo i ziemia, gdy ktoś z nas – grzeszników z krwi i kości - zostaje uratowany i zbawiony.

 

Dziś jest podobnie, jak na dziedzińcu jerozolimskiej świątyni w ów pamiętny dzień, opisany przez ewangelistę, w którym z powodu ludzkiej ślepoty miała być zabita kolejna pani, a przy okazji w sieć religijnej pychy miał wpaść Jezus z Galilei.

 

Na zewnątrz tego kościoła słychać złowrogi krzyk pobożnych, który najchętniej przyprowadziłby nas pod sąd, oskarżając o niemoralne prowadzenie, bo wstawiamy się za więźniami, którzy powinni być eksterminowani i zabici; bo modlimy się i wstawiamy nie tylko za  poczęte dzieci, ale i za Mamy, które boją się chwili porodu, wiedząc, że to będzie chwila prawdy o dziecku i jego poczęciu, o miłości i zdradzie, gwałcie i pożądaniu, zdrowiu i chorobie; bo nie boimy się alkoholików i narkomanów, którym otwieramy nasze domy i plebanie, aby przeżyli jeszcze jeden dzień, a może zostali uzdrowieni, uratowani i żyli wiecznie?

 

Świat krzyczy, gdy my w ciszy wypisujemy na pisaku imiona tych, którzy opuścili Pana, źródło żywych wód (Jr 17,13).

 

Ale, czy ów świat na pewno jest tylko tam na zewnątrz? Nie jestem przekonany. Jesteśmy uczciwi wobec samych siebie? Jeśli tak, na pewno słyszymy ten krzyk; tę faryzejską wrzawę w sobie, w sercach, które opuszczają Boga i odcięte od źródeł życia, złowrogo podglądają innych, czy w życiu na czymś się nie potknęli, aby ich oskarżyć i postawić przed Bogiem, a siebie uspokoić i upewnić o niezwykłej pobożności.

 

Jeśli ów faryzejski krzyk w sobie słyszysz, wiedz, że brakuje ci łaski i wiary, jak tym niezwykle pewnym siebie panom i uczonym specjalistom od świętych ksiąg, którzy sami siebie odcięli od źródeł życia. Bo łaska wcale nie jest tylko atrybutem Boga, a wiara ludzkim aktem czy cnotą. Choć swe źródło mają w niebie, płynąc przez nasze serca, łaska i wiara mają odmieniać oblicze świata i serce każdego człowieka.

 

1. Bóg wierzy w człowieka

 

Na szczęście faryzeuszom i uczonym w Piśmie nie udało się zabić przyłapanej na cudzołóstwie ani instrumentalnie wykorzystać Jezusa. Na szczęście Jezus z Galilei jest nie tylko mistrzem opowiadania o Królestwie Bożym, ale jest też mistrzem zachowywania dystansu, konfrontowania człowieka z prawdą i ratowania przed religijną pychą. Jest nim, ponieważ nie odciął się od źródeł życia, które są w Bogu, i czerpie z nich swoją łaskę dla grzesznika i wiarę w człowieka.

 

No właśnie. Od czego zaczyna się zbawienie? Powiadamy, że od Bożego zmiłowania i dziękujemy Bogu za ks. M. Lutra, bo właściwie pojął sprawiedliwość. Już za kilka dni będziemy cieszyć się Pamiątką Reformacji i kolejny raz czytać jeden z tych tekstów, które konstytuują naszą duchowość: „Wiedząc wszakże, że człowiek zostaje usprawiedliwiony nie z uczynków zakonu, a tylko przez wiarę w Chrystusa Jezusa, i myśmy w Chrystusa Jezusa uwierzyli, abyśmy zostali usprawiedliwieni z wiary w Chrystusa, a nie z uczynków zakonu, ponieważ z uczynków zakonu nie będzie usprawiedliwiony żaden człowiek”. Słychać w nim wyraźnie, że jesteśmy usprawiedliwieni nie z powodu naszego dobrego życia, codziennych starań, cnoty, religijności, ale przez wiarę!

 

Przez czyją wiarę? Naszą wiarę? Zawsze miałem z tym problem i stawiałem pytanie, jaka jest różnica między pobożnym katolikiem, przekonanym, że zbawiony jest przez uczynki, a pobożnym ewangelikiem, przekonanym o zbawieniu przez jego wiarę. Nie widzę bowiem żadnej różnicy, ani teologicznej, ani uwzględniającej czynnik psychologiczny, pomiędzy jednym i drugim. A mowa o tym, że Bóg usprawiedliwia człowieka, a człowiek dar zbawienia przyjmuje wiarą, sam pokornie przyjmowałem dla wiary Kościoła, ufając, że wspólnota mylić się nie może.

 

Aż kiedyś zacząłem dokładniej czytać grecki tekst, zacytowanego przed chwilą fragmentu Listu do Galacjan i zdziwiony zauważyłem, że po słowach: „przez wiarę” nie ma maleńkiego przyimka „eis” (odpowiadającego naszemu „w”) przed słowami „Jezusa Chrystusa”. I to dwukrotnie! A wtedy zrozumiałem wszystko, między innymi na nowo odczytałem Janowe opowiadanie o uratowanej cudzołożnicy. Odtąd też zupełnie innym oczami zacząłem oglądać ludzi.

 

Wiedząc wszakże, że człowiek zostaje usprawiedliwiony nie z uczynków zakonu, a tylko przez wiarę Chrystusa Jezusa, i myśmy w Chrystusa Jezusa uwierzyli, abyśmy zostali usprawiedliwieni z wiary Chrystusa, a nie z uczynków zakonu, ponieważ z uczynków zakonu nie będzie usprawiedliwiony żaden człowiek”.

 

Prawda, że brzmi weselej, bardziej ewangelicznie? Już nie wisi nad tym tekstem złowrogi cień jakiejkolwiek zasługi, jakiejkolwiek cnoty i religijnej pobożności. To jest dokładnie ta sama struktura przyczynowości, o której wiemy od dawna, ale mieliśmy ją zarezerwowaną dla miłości: „Na tym polega miłość, że nie myśmy umiłowali Boga, lecz że On nas umiłował i posłał Syna swego jako ubłaganie za grzechy nasze. Umiłowani, jeżeli Bóg nas tak umiłował, i myśmy powinni nawzajem się miłować” (1 J 4,10n). Skoro Bóg nas umiłował i my powinniśmy kochać. Miłość na miłość jak między zakochanymi, a przecież Oblubieniec mieszka w niebie, Oblubienica tu, na ziemi! 

 

W Janowym opowiadaniu w pewnym momencie Jezus zostaje sam z grzesznicą i zwraca się do niej, wydobywając ją z zakłopotania iniepewności, nie stawiając pytania o winę i nie tracąc czasu na oskarżanie. Jego refleksja dotyczy za­chowania oskarżycieli. Nie nakłania jej też, aby wyznała winę, przed czym wielu z nas nie cofa się. Przeciwnie, pyta o oskar­życieli: „Kobieto! Gdzież są ci, co cię oskarżali? Nikt cię nie potępił?”(J 8, 10).

 

Słychać, jak tej pani spada ka­mień z serca: „Nikt, Panie!” (J 8,11). Jezus przyrze­ka jej rozgrzeszenie i zachęca, by więcej nie grzeszyła: „I Ja cię nie potępiam: Idź i odtąd już nie grzesz” (J 8,11). Jezus usprawiedliwia, ponieważ ufa, że ta kobieta nie będzie już grzeszyć; że będzie wiodła inne życie, bardziej odpowiadające jej prawdziwej istocie. Mimo popełnionego przez nią grzechu dostrzega jej godność. Wie, że ona po­trafi inaczej żyć. Nie zmusza jej do rezy­gnacji z szacunku dla własnej osoby -nie obwinia jej i nie podkreśla, jak wielkiej dopuściła się winy. Tchnie w nią zaufanie do przyszłej drogi. Wyzwala ją do no­wego życia.

 

2. Wierzmy w siebie i w bliźniego

 

Bóg wierzy w człowieka! Naprawdę! Gdyby nie wierzył, na jakiej podstawie miałby nas usprawiedliwiać? Gdyby Jezus nie wierzył w cudzołożnicę, a dokładnie w jej godność i to, że jest zdolna żyć inaczej; gdyby nie wierzył w nowy początek jej życia, po cóż miałby ją ratować, usprawiedliwiając jej zachowanie przed oburzonymi panami, i po cóż miałby wypowiedzieć słowa: „I Ja cię nie potępiam: Idź i odtąd już nie grzesz”? 

 

Niebo jest pełne wiary. Jakimże uzurpatorami jesteśmy, że dla wiary zarezerwowaliśmy ziemię? Jakaż pycha nami włada, że instrument wiary miałby decydować o uratowaniu człowieka, skoro Bóg w swoim Synu dał samego na śmierć, abyśmy mogli żyć. A skoro niebo jest pełne wiary w nas, wierzmy i my, a nasza wiara niech będzie źródłem szczęścia, nadziei i pokoju pomiędzy ludźmi.

 

Słuchajmy, co dziś mówi Zmartwychwstały: „I Ja cię nie potępiam: Idź i odtąd już nie grzesz”. Czy wierzysz w to? Czy chcesz uczynić pierwszy krok na drodze, która jest drogą bitą; drogą, po której nieczysty nie idzie, i na której nikt nie błądzi?

 

Jesteśmy łaskawie zbawieni, ponieważ Bóg w nas wierzy, a więc: „…i myśmy w ChrystusaJezusa uwierzyli,…”. A jeśli uwierzyliśmy w Chrystusa, przeto i w każdego człowieka! Każdego! Z logiki wiary nikt nie może być wyłączony! Dobrze o tym wiedzą rodzice, bo jeśli nie wierzą w swoje dziecko; w to, że ono ma własną godność i może żyć na miarę swojego potencjału, a gdy upadnie podnieść się i rozpocząć życie od nowa, uzależniają je od siebie i uśmiercają. Wiedzą o tym nauczyciele! Wiedzieć powinni księża, katecheci, każdy z nas.

 

I  na koniec pytanie zasadnicze: Potrafimy przyjąć Ewangelię Bożej miłości i wiary w siebie? Potrafimy zdecydować się na samych siebie? Ani się wywyższać, przekonując innych o własnej ślepocie, ani się poniżać, zmuszając innych do udawanego współczucia?

 

Zdecydujmy się na siebie. Uwierzmy w siebie i w swój udział w przyszłości, która jest zawsze lepsza od tego, co już przeżyliśmy. Kto bowiem przez Boga zostaje uratowany od śmierci, jak kobieta z dzisiejszej ewangelii, doskonale wie, że najlepszą cząstkę życia wciąż ma przed sobą; że jest przed nim jeszcze wiele cudownych dni, spotkań, relacji i dzieł.

 

Kto doświadcza łaski, z jego wnętrza płyną strumienie radości, której nikt i nic nie potrafi powstrzymać. Zdecydujmy się na siebie i bądźmy radośni, aby świat uwierzył naszemu świadectwu, a naśladując nas chwalił łaskawego Boga, który wierzy, chociaż jest w niebie.

 

Taki dziwny jest nasz Bóg. Amen.

ks. prof. dr hab. Marek J. Uglorz