Niedziela Laetare
Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, kto wierzy we mnie, ma żywot wieczny. Ja jestem chlebem żywota. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i poumierali; tu natomiast jest chleb, który zstępuje z nieba, aby nie umarł ten, kto go spożywa. Ja jestem chlebem żywym, który z nieba zstąpił; jeśli kto spożywać będzie ten chleb, żyć będzie na wieki; a chleb, który Ja dam, to ciało moje, które Ja oddam za żywot świata.
J 6, 47-51
Drodzy internauci,
Żyjemy w kulturze, która od najdawniejszych czasów zakorzeniona jest w byciu z chlebem. Nasze życie stało nieodłącznym jego przeżywaniem. By mieć chleb orzemy, siejemy, podlewamy i zbieramy. By mieć chleb pracujemy, modlimy się i błogosławimy go. Chlebem witamy, chlebem się przełamujemy. By w końcu przed chlebem – ciałem i winem – krwią, stawać w naszej wierze w obecności Boga. W nim łączy się dualizm naszej egzystencji. Czegoś duchowego i cielesnego.
W tym miejscu następuje mowa o jakości chleba, czym jest dla mnie?
W dzisiejszym tekście kazalnym zwracamy uwagę na słowa naszego Pana Jezusa Chrystusa, który przypomina nam o wartości chleba powszedniego, jaki spożywali Izraelici, idący po pustyni wraz z Mojżeszem, w słowach: „Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i poumierali”. W tym wypadku zakorzenienia ludzi wędrujących w konsumpcji, bez dziękczynienia, modlitwy i błogosławieństwa za to co mają, za to czym zostali obdarowani. W krytyce i narzekaniu za to, co posiadali. Za minimum tego, co pozwalało im żyć. Co pozwalało być ludem wybranym i odczuwać Bożą opieką. Jednak czym było to minimum?
Czy powyższa przestroga, bo tak można odczytać Jezusowe przypomnienie historii ludu izraelskiego na pustyni, nie porusza także naszych serc? Gdy w dzisiejszych konsumpcyjnych czasach, słowa prośby Modlitwy Pańskiej, „chleba naszego powszedniego…”, wielokrotnie tę modlitwę mogłyby zakończyć. Bo tu kończy się „mój interes”. Prywatny interes człowieka współczesnego. Wielokrotnie nasz „chleb powszedni” w takim rozumieniu zabija naszą duchowość. Rozpędzeni „by w pocie czoła” pracować, brać udział w walce o byt mojego „tu i teraz”. Tracimy rachubę, czym jest chleb powszedni, a czym jest życie ponad miarę „powszedniości”. Pragnąc więcej i więcej. Stając u progu egzystencjalnego pytania, które zadał w swym dziele, znany niemiecki filozof i psycholog Erich Fromm: „Mieć czy być?”.
Czy w końcu zapominamy o chlebie żywota. By go mieć, by z Nim być.
Do dziś w naszej kulturze polskiej (i nie tylko) istnieje zwyczaj, by witać gości „chlebem i solą”. Z uśmiechem, z radością i szacunkiem dla przybyłych.
Jakże blisko w tym symbolu możemy dojrzeć Boga Ojca, który staje przed progiem swojego Królestwa, by nas przyjmować, by nas witać. Trzymając na swych dłoniach chleb. Chleb żywota. Syna swego, a naszego Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa. Dał nam Go. Dał nam swoją łaskę objawioną w Jezusie Chrystusie. Zaprasza nas i wita.
A co my z tym robimy?
Dziś chrześcijanie wielokrotnie stają się świadkami, ale też i kreatorami dewaluacji jakości chleba, zarówno tego powszedniego, jak i duchowego. Zmienił się sposób produkcji i zdobywania chleba, by ten był na stołach w naszych domach. Pot z czoła nie spływa już tak często, by go mieć. Markety zapewniają czas, różnorodność i jakość. Chleb jest!
Chleb jest, ale nie jest doceniany. W ilu domach dziś przed pokrojeniem błogosławi się go znakiem krzyża? W ilu modli się przed jego spożyciem? W ilu domach ten chleb jest symbolem rodzinnej pracy, spokoju i przywiązania? Gdzie przez wielki stanowił on o jakości wspólnot mniejszej i większej...
Dziś słyszymy Jezusa, który słowami: „Ja jestem chlebem żywym, który z nieba zstąpił; jeśli kto spożywać będzie ten chleb, żyć będzie na wieki; a chleb, który Ja dam, to ciało moje, które Ja oddam za żywot świata”, zaprasza nas także do wspólnoty. Zaprasza nas do swojej Wieczerzy. Woła do nas: Jeżeli chcesz żyć, zabierz Mnie do swojego serca. Przez ten akt wiary stajemy w społeczności wybaczenia i miłość. To wezwanie „by spożywać, ów chleb”, mówi o zmianie jakości naszego życia. O poprawie i przyjęciu darowanej nam łaski.
Gdy przystępujemy do Stołu Pańskiego, stajemy z wiarą, że Chrystus nam się udziela. Jest prawdziwy i realny w chlebie i winie. Jest tym, który umarł za nasze grzechy i wziął nasze niemoce z sobą na krzyż, byśmy mieli żywot świata. Jak pisał ks. Marcin Luter w „Wyznaniu o Wieczerzy Pańskiej” - „Wszyscy więc ci, którzy widzą i znają Chrystusa według ciała, powinni się nim gorszyć, jak to się Żydom wydarzyło. Ponieważ bowiem ciało i krew nie pojmują więcej niż to, co widzą i czują, a widzą, iż Chrystus został ukrzyżowany jako śmiertelnik, to powinny powiedzieć: „Skończyło się, tutaj nie ma życia ani zbawienia, ten zniknął, nikomu nie może pomóc, sam jest zgubiony”. Lecz ten, kto się nim nie gorszy, powinien wznieść się ponad ciało, a będzie pokrzepiony przez słowo i w duchu pozna, że Chrystus właśnie przez swoją mękę i śmierć osiągnął prawdziwe życie i chwałę.”
Wsłuchując się dziś w słowa Jezusa Chrystusa, nie możemy przejść obok tego, co zauważył nasz Reformator – zgorszenia. Wypowiedzianego bluźnierstwa. Jezus domagał się wiary w siebie. Wiary w tego, który umrze za wielu. Odda swoje życie za nasze grzechy. Za moje i twoje grzechy.
Symbol powszedniości stał się aktem w drodze ku wieczności. W ten sposób błogosławieństwo chleba powszedniego, jest jakby tylko wstępem dla tego najwspanialszego błogosławieństwa chleba żywota. Chleba nadziei daru życia wiecznego w Panu naszym Jezusie Chrystusie. Amen.
Słowo Boże - kazania
-
W co wierzymy?
Biblijną naukę Kościoła Ewangelicko-
Augsburskiego streszczają 4 zasady.sola Scriptura - jedynie Pismo
czytaj więcej
sola Gratia - jedynie Łaska
sola Fide - jedynie Wiara
solus Christus - jedynie Chrystus -
Galeria fotografii
-
O naszym Kościele
-
Kalendarz wydarzeń