Pamiątka Umarłych
Naucz nas liczyć dni nasze,
Abyśmy posiedli mądre serce!
Ps 90,12
Refleksja na początek listopada
Drodzy w Chrystusie!
Znajdujemy się w czasie, kiedy wielu z nas udaje się na cmentarze, by stanąć w modlitewnym skupieniu nad grobami bliskich nam osób. Czujemy się niejako w obowiązku, by choć raz w roku, to cmentarne miejsce odwiedzić, może przy okazji spotkać się z długo niewidzianą rodziną. Wyruszamy w drogę, bliższą lub dalszą - samochodem, środkami komunikacji miejskiej lub po prostu idziemy na cmentarz. Jako mały chłopiec zawsze zastanawiałem się dlaczego odwiedza się takie ponure miejsce. Nie byłem w stanie zrozumieć, jak można ciągle, co roku (lub częściej) przychodzić na cmentarz i modlić się nad jakimś grobem… Te chłopięce myśli odeszły w miarę dorastania i tego, że coraz więcej osób z rodziny, przyjaciół, znajomych czy od jakiegoś czasu parafian; zaczęło po prostu umierać... Czasem ze starości, z powodu choroby, tragicznie, w czasie wypadków… Pamiętam po pierwszym, dość emocjonalnym pogrzebie, jak zmieniła się wtedy moja perspektywa postrzegania cmentarza. Jak inaczej zaczęły świecić znicze i jak nagle, o dziwo, zaczęło mi chcieć się wspominać. Wtedy bliska i zrozumiała stała się dla mnie myśl Bolesława Prusa - Człowiek dopóty nie dba o groby, dopóki nie złoży w nich cząstki siebie…
Pamiątka Umarłych, którą obchodzimy zaraz po Pamiątce Reformacji, na pewno jest dniem zadumy i refleksji nad życiem i śmiercią, nad wiecznością, odchodzeniem i kruchością życia. Wielu z nas panicznie boi się śmierci i próbuje odsunąć myśl o niej, jak najdalej się da… Stąd potem: zaskoczenia, załamania, kiedy przychodzi się z nią mierzyć - w najbliższej rodzinie, albo kiedy, jak mówimy, zapada wyrok (często podczas choroby) i niestety musimy przygotować siebie, ale i bliskich na swoją śmierć… Dlatego bardzo ważne są słowa Psalmisty, który chce Bożej nauki o życiu i śmierci. Prosi on o świadomość swojego przemijania i odchodzenia, prosi o mądre serce…
Cóż znaczy jednak „liczenie dni” czy „mądre serce”, kiedy albo w ogóle nie myślimy o umieraniu, a może jeszcze zupełnie skrajnie - boimy się śmierci i bywa, że myśl o śmierci nas paraliżuje…?
Ostatnio trochę zdziwiła mnie nowa inicjatywa w USA, gdzie coraz bardziej modne stają się huczne, zakrapiane i zabawowe imprezy z udziałem odpowiednio przygotowanego do tego, nieboszczyka… Siedzi on na przykład przy stole z innymi, odświętnie ubrany i jest to rzekomo jego ostatnie pożegnanie z bliskimi. Wynika z tego, że ludzie nie chcą do końca przyjąć do wiadomości informacji o śmierci bliskiej osoby oraz, że usiłują zatrzymać ją jak najdłużej się da, nawet w sztucznie stworzonych do tego warunkach. Nie potrafią przyjąć tego, że coś się skończyło i już nie może być, i nie będzie tak samo jak wcześniej... Tego typu sytuacje, a także fakt, że coraz więcej zakładów pogrzebowych działa 24 godziny na dobę, by od razu zabrać zwłoki zmarłego z domu, pokazują, że następuje permanentne wypieranie śmierci z naszej świadomości i naszego życia. Do tego wszystkiego próbujemy sobie wmówić, że umieranie jest tylko i wyłącznie dla bardzo cierpiących i bardzo starych osób…
Myślę, choć myśl ta może być kontrowersyjna, a nawet krzywdząca, że pierwsi chrześcijanie, którzy byli prześladowani, swój strach przed śmiercią wypierali nadzieją na rychłe przyjście Chrystusa Pana. Wiemy przecież jak mocno, w tym czasie akcentowano fakt zbliżającego się przyjścia Chrystusa. Czy teraz także nie zdarza się, że w wielu momentach idziemy za tą logiką?
Nasze reakcje na śmierć bliskiej osoby są bardzo różne włącznie z częstą praktyką obwiniania Boga za śmierć naszych bliskich. To nie nowość, bo przecież tego typu wyrzuty miały również miejsce na kartach Pisma Świętego. Wspomnijmy chociażby historię zmarłego Łazarza i wyrzut Marty w kierunku Jezusa – Panie! Gdybyś tu, był nie umarłby brat mój… J 11,21
Jednak uważam, że w tak trudnym momencie, jakim jest śmierć bliskiej osoby, nawet obwinianie Boga jest usprawiedliwione, a sam Bóg naprawdę poradzi sobie ze swoim rozmówcą, co więcej doskonale go rozumie i ma moc pomóc mu przejść trudny czas żałoby.
Nie piszę jednak tego wszystkiego po to, by kogokolwiek potępić czy oskarżyć, albo ocenić czyjąś postawę (sam w którejś z tych klasyfikacji się odnajduję) ale po to, by sprowokować indywidualną, bardzo ważną, duchową refleksję na temat życia i śmierci.
Wg mnie, liczenie dni i mądre serce, to nic innego, jak uświadamianie sobie wartości, piękna, a także kruchości naszego życia oraz uznanie Boga w Jezusie Chrystusie za Tego, który wyznacza początek
i koniec. Znani ze swojej waleczności wojownicy spartańscy przed wyruszeniem do walki, miedzy innymi musieli nauczyć się tańczyć… Dlaczego? Dlatego, by docenić wartość i piękno życia, by uświadomić sobie za co walczą i jaką wielką wartość - życie mogą utracić. Pewnie też dlatego tak walecznie i bohatersko wpisali się w historyczny krajobraz.
W 2014 roku, z grona osób zaangażowanych w służbę w naszym kościele, odeszło do wieczności wiele zacnych osób. Wśród nich byli: biskup, duchowni, siostry diakonise, diakoni itd. Niektórzy
z nich odeszli nagle, niespodziewanie… Fakt ten pokazuje, jak bardzo kruche i ulotne jest nasze życie i to, że śmierć dotyka każdego z nas, niezależnie od statusu, pozycji czy zasług…
Prawdą centralną dla nas powinno być to, że jeśli nie zaakceptujemy tego, że Panem życia i śmierci jest On – Jezus, jeśli nie uwierzymy, że śmierć jest przynależna do życia i że tak na prawdę, dla wierzącego, to życie nie kończy się tu na ziemi, ale może przeciągnąć się na wieczność, to będziemy żyli w ciągłym strachu przed śmiercią, a słowa o Chrystusie, który pokonał śmierć i grzech będą dla nas nic nie znaczącym, formalnym, wyuczonym sloganem…
Świadomość upływającego czasu, świadomość każdego przeżywanego przez nas dnia, o którą prosił psalmista jest naprawdę ważna. Uświadomienie sobie tego, że jako człowiek nie przeskoczę w żaden sposób mojego przemijania, że w żaden sposób nie ucieknę od śmierci, pomaga przygotować się do momentu przejścia, jak mawiamy na drugą stronę. Jednak to czy będę przechodził samotnie czy z Tym, który mam moc nad śmiercią czyli Jezusem Chrystusem, zależy przecież ode mnie, od mojej relacji z Panem życia i śmierci.
Jako ludzie wierzący, w świecie, gdzie ucieka się od tematu śmierci, gdzie wypiera się ze świadomości przemijanie lub chce się go wykpić bądź co bądź satanistycznym świętem halloven (jedno z ważnych świąt kościoła szatana) warto przypomnieć sobie słowa psalmisty –„ Panie naucz nas liczyć dni nasze, abyśmy posiedli mądre serce…” i sztuka chyba najtrudniejsza - warto uwierzyć, że On – Jezus Chrystus pokonał śmierć i zmartwychwstał!!!
Czy wierzysz w to?
Amen.
O Pamiątce Umarłych w Kościele Ewangelicko-Augsburskim przeczytasz tutaj - http://www.luteranie.pl/nowosci/dzien_1_listopada_,442.html
Słowo Boże - kazania
-
W co wierzymy?
Biblijną naukę Kościoła Ewangelicko-
Augsburskiego streszczają 4 zasady.sola Scriptura - jedynie Pismo
czytaj więcej
sola Gratia - jedynie Łaska
sola Fide - jedynie Wiara
solus Christus - jedynie Chrystus -
Galeria fotografii
-
O naszym Kościele
-
Kalendarz wydarzeń