english version
Hasła biblijne na dzisiaj Ukryj hasła biblijne

Święto Reformacji

31 października 2015 r.

Tedy Jezus, widząc tłumy, wstąpił na górę. A gdy usiadł, przystąpili do niego jego uczniowie. I otworzywszy usta swoje, nauczał ich, mówiąc:

 

Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem ich jest Królestwo Niebios. Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni. Błogosławieni cisi, albowiem oni posiądą ziemię. Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni. Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią. Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą. Błogosławieni pokój czyniący, albowiem oni synami Bożymi będą nazwani. Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie z powodu sprawiedliwości, albowiem ich jest Królestwo Niebios. Błogosławieni jesteście, gdy wam złorzeczyć i prześladować was będą i kłamliwie mówić na was wszelkie zło ze względu na mnie! Radujcie i weselcie się, albowiem zapłata wasza obfita jest w niebie; tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami.

 

Mt 5, 1 -12


Bracia i Siostry,

błogosławieństwa Jezusa z Kazania na Górze mogłyby być drugą po „Ojcze Nasz” chrześcijańską i ponadchrześcijańską modlitwą. Są nauczaniem Chrystusa. Pięknym jak kojąca medytacja. To pocieszające Słowo Boże dla prostaczków, a jednocześnie drażniące upomnienie dla wszystkich zarozumialców. Ich treść płynie jak rzeka, jak strumień rozmyślań nad naszym losem.

 

W dniu Pamiątki Święta Reformacji ciekawi nas, jak rozumiał te błogosławieństwa niepokorny mnich Marcin Luter. Nie był przecież ani cichy, ani specjalnie pokorny. Był zbuntowanym teologicznym indywidualistą. Johann Eck, przedstawiciel ówczesnej scholastyki oburzał się, że Luter stawia swoje rozumienie Pisma ponad rozumienie świętych Ojców Kościoła: Augustyna, Ambrożego, Grzegorza, Leona, Cypriana, Chryzostoma – ponad ich wszystkich! I w właśnie tym jest nam Marcin Luter bliski. Żyjemy przecież w czasach indywidualizmu. Lutra odczytywanie Słowa Bożego nie jest jednak dowolne. Z historii dowiadujemy się, że reformator spędzał każdego dnia 2 lub 3 godziny na modlitwie i medytacji. Do tego dochodzą godziny nauki, wykładów, lektury pism i dysput. Powiedzieć wtedy: „Jeśli mam przed sobą czyste i klarowne Słowo Boże, to pozostanę raczej przy nim niż przy wykładzie Ojców Kościoła” wymagało potężnej pracy. Luter powiedział tym samym: znam autorytety, szanuję je, ale wierzę, że Bóg w swoim Słowie chce przemówić bezpośrednio do mnie.

 

I to się mogło spodobać 500 lat temu i to samo jest siłą każdego chrześcijanina, który dziś praktykuje swoją osobistą lekturę Biblii. Tego się nie uczy na uniwersytetach, tego nie ma w naukowych komentarzach. A jednak wg Lutra, jeśli chcesz się dowiedzieć, co Bóg chce właśnie Tobie powiedzieć, dobrze jest modlić się i medytować nie tylko fragmenty Pisma Świętego, lecz także Dekalog, Wyznanie Wiary, Modlitwę Pańską i Sakramenty Chrztu i Eucharystii. Luter radzi modlić się rano, w południe i wieczorem. Na głos lub po cichu. Z nadzieją, że „usłyszysz w sobie kazanie samego Ducha Świętego. Złap wtedy za pióro, zapomnij o wszystkim innym i zapisz to”. Zapisz to dla samego siebie.

 

Tym, co najbardziej niepokoiło Lutra, był pierwszy rozdział Listu do Rzymian i pojęcie boskiej karzącej sprawiedliwości (przecież często po ludzku odbieranej jako niesprawiedliwość). Marcin Luter postanowił poszukać innej, nowej i bardziej miłosiernej twarzy Boga. Ten nowy obraz odnalazł w Chrystusie i Jego miłości. Miłości, która poświęca i ofiarowuje samą siebie. Bóg jest dawcą dobra, a nie egzekutorem kar.


Medytacja tego – twierdzi Luter – w modlitwach i studiowaniu Pisma daje światło wiary, odciąga od złych myśli, od niejasnych niepokojów serca i daje skuteczną obronę przed demonicznym lękiem. Co zatem Bóg chce nam powiedzieć w błogosławieństwach Kazania na Górze? 

 

Ubodzy w duchu, smutni i cisi – kim są? Uważasz się za jednego z nich? Czy Kościół Chrystusa to taka właśnie słaba, smutna i cicha społeczność? Oby nie!

 

Słabość ma jednak różne strony, ma swoje plusy i minusy. Wszyscy mówią o tym, jak ważne są silne więzi, ale socjolog Mark Granovetter, badając sieci społecznościowe, zauważył, że dla popularności i przepływu idei korzystne są nawet, a może przede wszystkim, słabe więzi międzyludzkie. Bo mocni przyjaciele potrafią raczej budować mury obronne i okopywać się w twierdzach, ale już nie zbudują mostów. Natomiast ludzie ledwie znajomi są otwarci na innych, nowych, liczniejszych znajomych! To ukazuje nam fenomen rozwoju Kościoła pierwszych wieków. Wędrujący apostołowie opowiadają Ewangelię i szybko przemieszczają się do następnych miejscowości. Nie mają swoich katedr i stałych „miejsc urzędowania”. Przekraczają granice kontynentów i granice kultur. I wędrują dalej, „aż po krańce ziemi”. Tym samym kręgi osób, które usłyszały dobrą wiadomość o zbawieniu i o 
Jezusie są szersze niż sam judaizm czy nawet Imperium Rzymskie.

 

W świecie Bożych Błogosławieństw wszystko wydaje się nie takie, jak się spodziewaliśmy. Nie potrzebujemy murów, aby nieść Ewangelię Jezusa. Śpiewamy „Warownym grodem jest nam Bóg”, bo potrzebujemy wiecznego Boga, ale już niekoniecznie silnego Kościoła. Paradoksalnie 
potrzebujemy własnych słabości bardziej niż własnej siły. A już najmniej potrzeba nam naszych zasług. Błogosławiona jest bowiem słabość i bezbronność. Trudno nam dziś wrócić z murów kościołów do namiotów, ale Kościół Jezusa Chrystusa w dziurawym namiocie społeczności znajomych o słabych więziach też jest pewnie możliwy. Dlatego niech nikogo nie dziwi i nie martwi chrześcijańskieduchowe albo kulturowe, albo materialne ubóstwo – to może być stan błogosławiony. Podobny zresztą zresztą do betlejemskiego żłóbka, czy do małej w porównaniu do Rzymu Wittembergi. Łaknący i pragnący sprawiedliwości – chyba także tej zwyczajnej, ludzkiej – będą nasyceni. Miłosierni miłosierdzia dostąpią. A ci, którzy są czystego serca, Boga oglądać będą.

 

O tych obietnicach i błogosławieństwach można myśleć nie tylko z radością. Może je odczytać z bojaźnią i drżeniem, bo oglądanie Boga w tradycji Biblii Starego Testamentu niesie przecież za sobą zagrożenie życia. Podobnie „błogosławione prześladowania” i zapowiedź nagrody w niebie odbierają nam trochę nadzieję na poprawę sytuacji na ziemi, w doczesności. Bóg jednak nie przestaje mi  przypominać o tym kierunku w górę, o tym, jak wspaniała jest wzniosłość Jego chwały. Jednocześnie to, co małe i kruche, i dla człowieka zwyczajne, nie przestaje być błogosławione.

 

Nie potrafię dokładniej określić, co Bóg chce mi w tych błogosławieństwach powiedzieć. Wiem natomiast, że Bóg do mnie w tym Słowie coś jednak mówi, że zadaje mi pytania. Kim jestem? Jaki jestem? Z kim trzymam? Kogo i czego się boję, a czego się nie boję. Bóg w tych tekstach każe mi myśleć, zachęca do nieustającej reformacji moich przekonań i poglądów tak długo, aż nowe prądy i reformy nie popłyną przez moje serce. Aż w końcu Słowo Chrystusa połączy się z moim życiem i coś nowego, i dobrego z tego wyniknie, jakaś przemiana, jakieś nawrócenie, jakieś dobre działanie. I jeśli potem ktoś powie, że słaba była ta wasza Reformacja i słabe to twoje nawrócenie, to ciesz się jeszcze bardziej, bo „zapłata Twoja obfita jest niebie”. Amen.

ks. dr Piotr Szarek