english version
Hasła biblijne na dzisiaj Ukryj hasła biblijne

Letni e-numer Warto

Listy do nieba, rządzących, rodziców i innych

24.07.2015

Najnowszy numer e-czasopisma o relacjach i duchowości „Warto” dostępny jest w całości i bezpłatnie na www.warto.cme.org.pl. Tym razem to listy do grupy ludzi lub instytucji.


Letni e-numer Warto

Lucyna Bujok, psycholog, pisze do chrześcijan:

 

Chrześcijanie!

 

Czyli prawdziwie bracia i siostry w Panu Jezusie, prawda?

 

Czytając niedawno po raz któryś tzw. Arcykapłańską modlitwę Pana Jezusa, uderzyły mnie te słowa: „Aby wszyscy byli jedno, jak Ty, Ojcze, we mnie, a Ja w tobie, aby i oni w nas jedno byli, aby świat uwierzył, że Ty mnie posłałeś. A Ja dałem im chwałę, którą mi dałeś, aby byli jedno, jak my jedno jesteśmy. Ja w nich, a Ty we mnie, aby byli doskonali w jedności, żeby świat poznał, że Ty mnie posłałeś i że ich umiłowałeś, jak mnie umiłowałeś” (Ewangelia Jana 17,21–23). Aby byli JEDNO. Aby byli DOSKONALI W JEDNOŚCI.   AbyśMY byli… Po co? „Aby świat uwierzył, ŻE TY MNIE POSŁAŁEŚ”. Rozumiem przez to, że nasza, drodzy chrześcijanie, jedność uwiarygodnia fakt, że Jezus został posłany przez Boga, że wszystko to, co mówił, było i jest prawdą, że jest jedynym Synem Bożym, Zbawicielem świata. Nie mamy być jednością, żeby nam było dobrze (choć tak będzie!)   czy żeby reklamować chrześcijańskie slogany,   ale po to, żeby świat rozpoznał przez nas Jezusa! Jakkolwiek banalne i oczywiste może Wam się to wydawać, na mnie pojęcie tej odpowiedzialności zrobiło piorunujące wrażenie. To, jak żyję z innymi dziećmi Bożymi, świadczy światu o Jezusie. Nie o mnie, nie o Kościele, nie o wierze. O samym Jezusie. Oczywiście On nie potrzebuje mojego świadectwa, bo zwykłe kamienie mogłyby to zrobić dużo lepiej niż ja (Ewangelia Łukasza 19,40), ale On chce, żebym to ja świadczyła światu. W życiu osobistym i w jedności z innymi ludźmi, których Bogiem jest Jahwe.

 

Jestem zmęczona naszymi potyczkami. I tymi międzywyznaniowymi, i tymi wewnętrznymi. Batalie o obecność perkusji w kościele, naginanie prawd biblijnych w imię „pozyskania nowych wierzących” i „otwartości Kościoła na świat”, poświęcanie wiele energii na komentowanie życia księży zamiast na dzielenie się osobistymi przeżyciami z Bogiem (swoją drogą, pamiętamy jeszcze o czymś takim jak „powszechne kapłaństwo”?), obrastanie w hasła i idee w miejsce zwyczajnego działania, rozwoju. Jedność jest na naszej liście priorytetów, ale gdzieś nisko.

 

Ks. Łukasz Ostruszka napisał List do Kościoła:

 

Dobry Kościele!

 

Dziękuję, że dajesz wiarę, nadzieję i miłość.

 

Przyjmujesz mnie wtedy, gdy tracę wiarę, pokazujesz szerszą perspektywę, mówisz o tym, co niewidzialne, ale wyczuwalne. Dajesz nadzieję, gdy już wszystko inne umarło, otwierasz bramę nieba. Pokazujesz miłość, która jest odpowiedzią na każde pytanie i lekiem na każde zło, cudownym wynalazkiem Boga.

 

Lista moich podziękowań mogłaby się ciągnąć w nieskończoność, ale nie będę ich już wypisywał. Jeszcze pomyślisz, że robię to dla korzyści, że chcę sobie Ciebie zjednać. Przyzwyczaiłeś się do pustych pochlebstw.

 

Mam jednak prośbę. Jeśli możesz, to wywieś mój list u siebie, w widocznym miejscu. Chcę, żebyś pamiętał, za co jestem wdzięczny. Pewnie zresztą nie tylko ja, ale także inni ludzie. Przypominaj sobie te „10 razy dziękuję”.

 

Załączam pełne ciepła pozdrowienia i zapewniam, że co dzień dziękuję Bogu za to, że wpadł na pomysł stworzenia Ciebie. Dziękuję za Jezusa Chrystusa, który daje sens i za Ducha Świętego, który napełnia energią.

 

Lidia Czyż, nauczycielka nauczania początkowego, napisała List do rodziców:

 

Kochani Rodzice!

 

Od prawie 30 lat zajmuję się Waszymi dziećmi i chciałabym dziś podzielić się z Wami kilkoma słodko-gorzkimi refleksjami wynikającymi z mojej pracy.

 

Zajmuję się Waszymi dziećmi, to znaczy, że je uczę i wychowuję przez 4–5 godzin dziennie, 5 dni w tygodniu, oprócz świat i wakacji. Ale nawet w wolnym czasie myślę o Waszych dzieciach, zastanawiam się, czy dobrze postąpiłam, czy któregoś nie skrzywdziłam, nie osądziłam pochopnie, czy zastosowałam dobrą metodę pedagogiczną. Waham się długo czy na świadectwie napisać: „czyta słabo”, czy też zastąpić to określenie eufemistycznym: „ma jeszcze nieco problemów z czytaniem” (i prawie zawsze wybieram tę drugą opcję). Nie piszę „zrobiłeś mnóstwo błędów”, ale „musisz jeszcze popracować”. A Wy, Rodzice, i tak prosicie: „niech nam pani to powie po ludzku, na jaką on czyta/pisze/mnoży ocenę”. Staram się, by Wasze pociechy polubiły szkołę i codziennie choć raz się głośno śmiały: wymyślam śmieszne zadania tekstowe lub absurdalne zdania do zapisania.

 

Wiem, że są nauczyciele nieżyczliwi i niekompetentni, podobnie jak zdarzają się tacy pracownicy w każdym innym zawodzie. Ale w obecnym systemie sito stałych kontroli, obserwacji dyrektorskich, ewaluacji i szkoleń dość szybko zazwyczaj takie osoby eliminuje z zawodu. Jeśli więc macie konkretne zastrzeżenia wobec nauczycieli – rozmawiajcie z nimi otwarcie, a jeśli to nie przyniesie efektów, zgłaszajcie to dyrektorowi. Jednak większość nauczycieli to osoby z pasją, z powołania. Dlatego proszę, wierzcie nam, gdy mówimy coś o Waszym dziecku. Oczywiście wiemy, że słuchanie czegoś negatywnego o swojej latorośli nie jest niczym miłym, ale staramy się to robić taktownie (nie mówimy, że jest rozwydrzone i aroganckie, ale „sprawia pewne trudności”, podobnie jak nie wypalimy, że jest strasznym leniem, ale „powinien bardziej przyłożyć się do nauki”). Bo my, nauczyciele, nie chcemy skrzywdzić Waszych dzieci ani nie wychowujemy ich dla siebie, ale dla Was i – jakkolwiek górnolotnie to brzmi – dla społeczeństwa. Chcemy to robić jak najlepiej, ale bez Waszej pomocy i wsparcia nie damy rady. Dlatego prosimy: stwórzmy wspólny front działania. Wychowujmy „nasze dzieci” dla ich i naszego wspólnego dobra, a przede wszystkim na chwałę Bogu!

 

W swoim najnowszym felietonie Marek Cieślar pisze List do mieszkańców Nieba:

 

Tak naprawdę nie znam adresu, więc piszę list otwarty. Nie włożę go do butelki, nie wrzucę w wody Bałtyku czy Atlantyku, myślę, że wystarczy, że go spiszę, a dowiecie się, co zawiera.  

 

Mam do was wiele pytań: Czy u was jest tak niespokojnie jak tutaj? Są napięcia, walki, wojny? A może jest jeszcze groźniej? Wśród was w końcu wszystko się zaczęło i mocowanie trwa chyba nadal. Jedna trzecia czy więcej/mniej zbuntowanych? Zdarza się, że niektórzy przechodzą na drugą stronę? Pycha J. jest stale tak zaraźliwa? Jaka u was obowiązuje hierarchia, podział ról, obowiązków, zadań? Czy występuje swego rodzaju specjalizacja? Serafy śpiewają, tańczą ku chwale Najwyższego? Cheruby strzegą dostępu do Jego tronu? Są ci, co grają na harfach i inni, co dmą w trąby? Wszystkimi dowodzą archaniołowie? Ich wiedza jest większa niż na niższych szczeblach? Czy są dowódcy (jak Gabriel, Michał) o szczególnych kompetencjach, odpowiedzialni za innych przed Wszechmogącym? Czy wszyscy tylko wypełniacie polecenia, czy też w waszych działaniach jest miejsce na jakąś własną inicjatywę?  

 

Wy wiecie najlepiej, że Miłości nie powstrzyma nic i nikt. Kończę więc swój list podziękowaniem i prośbą. Proszę, uczcie nas nadal, wytrwale, miłości.

 

I dziękuję, że robicie to już od wieków.         

 

Kamila Walczak napisała do biegaczy:

 

Kto jest – Waszym zdaniem – najlepszym sportowcem? Kogo podziwiacie? Moim bohaterem jest Paweł z Tarasu. Lubię sobie wyobrażać, że Paweł połknął bakcyla biegania, ponieważ często nawiązuje do tego tematu, dopingując wszystkich bez wyjątku: „biegnijmy wytrwale w wyznaczonym nam wyścigu” (List do Hebrajczyków 12,1). Bieganie często pojawia się na kartach Biblii. Nie każdy oczywiście lubi jogging, jednak nie znajduję lepszego porównania naszego życia niż do zawodów. Każdy człowiek ma swój start i metę. W jaki sposób się organizujemy, by walczyć – to nasza indywidualna decyzja. Przygotowujemy się nieraz na katorżniczy wysiłek, wyciskając z siebie pot jak sok z cytryny, ale... biegacze (niekoniecznie sportowcy)! Zastanawialiście się, jak zakończyć ten bieg? Broń Boże nie mam na myśli śmierci, ale nasze długo i krótkoterminowe wyzwania, np. nowy kontrakt w pracy lub nowa praca, walka o zdrowie, a także uzależnione dziecko/małżonka, rozwijanie własnego biznesu, osobiste powołanie do pomagania innym w jakiejś dziedzinie, wychowywanie młodszego pokolenia, budowa domu, adopcja, relacje z ludźmi, daleka podróż, ślub, szkoła/studia, codzienne życie z Bogiem itp.

 

Lek. med. Adrian Kotas z kolei list do rządzących (i tych, którzy chcą rządzić) na temat in vitro

 

Posiadanie dzieci dla jednych jest radością życia, dla innych powszechnym obowiązkiem, by nie uchodzić za bezdzietnych dziwaków. Inni dzieci nie chcą mieć i mówią o tym otwarcie i odważnie. Jeszcze dla innych jest to coś, czego nie mogą osiągnąć. Cel ten jest tym, co w sposób niewyobrażalny pochłania ich życie.

 

W Polsce istnieje około 1,5 miliona par, dla których posiadanie potomstwa stało się rzeczą niemożliwą. Leczenie jest nieskuteczne, a przyczyna niepłodności w sposób jednoznaczny pozbawia ich potomstwa.

 

Jedni decydują się na adopcję, inni walczą innymi metodami, czasami wchodzą w strefę bezprawia. Korzystają z surogatek czy kupują dzieci. Zdesperowani szukają pomocy w in vitro.

 

Jeden numer i temat, wielu autorów różnych profesji, których łączy wiara w Jezusa Chrystusa.

 

Numer letni dostępny jest w całości i bezpłatnie na www.warto.cme.org.pl.