english version
Hasła biblijne na dzisiaj Ukryj hasła biblijne

Kazanie na drugą niedzielę po Wielkiejnocy

 


Jam jest on dobry pasterz: dobry pasterz dusze swoją kładzie za owce. Lecz najemnik, i ten, który nie jest pasterzem, którego nie są owce własne, widząc wilka przychodzącego, opuszcza owce i ucieka, a wilk porywa i rozprasza owce. A najemnik ucieka, iż jest najemnikiem i na ma pieczy o owcach. Jam jest on pasterz dobry, i znam moje, a moje mnie tez znają. Jako mnie zna Ojciec, i ja znam Ojca, i dusze moją kładę za owce. A mam i drugie owce, które nie są z tej owczarni, i te musze przywieść; i głosu mego słuchać będą, a będzie jedna owczarnia i jedne pasterz. Ewangelia Jana 10, 11-16.


O tej ewangelii jak i o innych uczynkach Chrystusowych, w dwojaki sposób mówić można, najpierw pod względem wiary, potem pod względem miłości - pod względem wiary zawiera ona tę myśl, że Chrystus jedynym jest mężem i pasterzem, który za swoje owieczki umiera, a prócz niego żaden. Bo do tego uczynku, dla którego Chrystus za nas umiera, nie był zdatnym żaden człowiek, żaden święty, ani anioł, ażeby mógł wybawić człowieka, którego diabeł przez grzech w raju w moc śmierci wtrącił. Jest to jedynie temu pasterzowi właściwy uczynek, w którym go nikt naśladować nie może. Równie jak i w innych czynach, których dla nas dokonał, nie można go naśladować, tak iżby nimi za nasze grzechy zapłacone było. To też nikt mówić nie może tych słów, które tu Chrystus mówi: "Jam jest on dobry pasterz; dobry pasterz duszę swoją kładzie za owce". Chce on dlatego do siebie nas pociągnąć i nauczyć, abyśmy wierzyli, że wszystkich świętych męka w porównaniu z jego męką za nic poczytaną być musi.


Mojżesz z innymi prorokami i apostołami byli wielcy ludzie, także wierni, pilni pasterze i rządzący wśród ludu Bożego, dobrze kazali i uczyli, co wierzyć i czynić trzeba, wiele też dlatego przecierpieli, a nawet większa część ich została za to pomordowana. Ale nie można ich bynajmniej porównywać z Chrystusem. A to dlatego: on jest jednorodzony Syn Boży, Pan chwały i prawdziwy jedyny arcypasterz, który od początku świata przez ojców i proroków mawiał, a gdy się czas wypełnił, człowiekiem się stał i wolę Ojca objawił. On też "duszę swoją (jak tu powiada) za owce", to jest, za wszystkich, co w niego wierzą, "położył", którzy w życiu i w śmierci tego się trzymają, że jedynie przez jego śmierć i zmartwychwstanie, jak się rzekło, z mocy diabła, który całe ludzkie pokolenie wziął w niewolę grzechu i śmierci, zostali wyzwoleni, usprawiedliwieni i zbawieni. Dalej, on sobie wieczny kościół po całym świecie obiera i zawsze przez słowo zgromadza, co jego imię wielbi, wzywa i wyznaje; temu on daje pocieszyciela, Ducha Świętego, strzeże i utrzymuje go Boską mocą swoją przeciw chytrości, złości i morderstwu diabła i wszystkich członków jego. I jakkolwiek dla tej nauki, wiary i wyznania wielu bywa traconych, to ich jednak ze wszystkimi wybranymi w on dzień z martwych wzbudzi ku żywotowi wiecznemu, ku niewysłowionej i przezacnej radości i zbawieniu; swoich zaś i kościoła swego nieprzyjaciół ku wiecznej hańbie i sromocie. Nic z tego, powiadam, nie może żaden anioł ani uczynić, ani dać, tym mniej zaś człowiek, czy on jest patriarcha, prorok albo apostoł. Albowiem Mojżesz, wszyscy prorocy, apostołowie i wierni pasterze, kazawszy przez cały swój czas i uczyniwszy co najlepszego, zasnęli.


Ale Chrystus wczoraj, dziś i na wieki. Przeto jest on daleko innym pasterzem od wszystkich, co kiedy byli pasterzami trzody Chrystusowej. Oni wprawdzie swoja trzodę, która im była powierzona, dobrze i wiernie paśli słowem Bożym i prowadzili ją do Chrystusa jako do jednego arcypasterza; nie uciekali też, ani opuścili swojej trzody, kiedy wilk przyszedł, lecz dali siebie samych, gdy się tak zdarzyło i potrzeba tego wymagała, wilkowi rozedrzeć. Nie żeby przez ich śmierć owieczkom było pomożono od grzechu i śmierci, co tylko Chrystusa, tego wielkiego pasterza śmierć sprawia; lecz przez swoja krew potwierdzili słowo, które kazali, ku pokrzepieniu swoich słuchaczy, tak iż się ich nauki mocno trzymali i w niej trwali, mając ją za istotne słowo Boże. O czym później jeszcze więcej pomówimy.


Trzeba tedy całą pociechę z świętobliwego życia i dobrych uczynków porzucić, a nauczyć się, że przez prawą wiarę przychodzi się tu do tego, który mówi: "Jam jest on pasterz dobry, i duszę moją kładę za owce". Ten nie ucieka przed wilkiem, raczej daje się rozedrzeć, niżby miał puścić owieczkę wilkowi. Toteż w takim niebezpieczeństwie powinniśmy nań poglądać i do niego się garnąć. Rzecz to, którą trzeba uchwycić wiarą; tu my nic dodać nie możemy. Lecz on, dobry pasterz, nasz Pan Chrystus wszystko uczynił i wykonał, i przykazał nam, że mamy się tego trzymać i mocną wiarą przy tym obstawać. Druga nauka jest, że naszego miłego pasterza wszystka czynność jest nam także na przykład wystawiona jak św. Piotr świadczy, gdy w 1. Piotra rozdz.2 mówi: "Chrystus grzechy nasze na ciele swoim zaniósł na drzewo, abyśmy obumarłszy grzechom, sprawiedliwości żyli; którego siniałością uzdrowieni jesteście. Albowiem byliście jako owce błądzące; ale teraz jesteście nawróceni do pasterza i biskupa dusz waszych". Taka jest nauka o wierze, te ściąga on dalej i do miłości, mówiąc: "Chrystus cierpiał za nas, zostawiwszy nam przykład, abyście naśladowali stóp jego". Jako Chrystus za nas umarł, by nas, bez naszego przyczynienia się, własnym uczynkiem swoim wybawił od grzechów i śmierci wiecznej: tak i my powinniśmy jeden drugiemu służyć, nie zważając na to, choćby się nam dlatego nie wiedzieć jak źle powodziło. To znaczy naśladować przykład Chrystusa, żeby każdy chrześcijanin także dobrym był pasterzem. Bo chociaż moją śmiercią nie mogę drugich wybawić od śmierci i grzechu, gdyż to jest wyłącznym uczynkiem jednego prawego pasterza, Jezusa Chrystusa, jakoście powyżej słyszeli: to przecież mój żywot za to oddać mogę, żeby drudzy przez takowy przykład ku słowu Bożemu przywabieni i ku znajomości Chrystusa przywiedzeni byli. Wszak to widzimy, jako świat i diabeł słowa Bożego nienawidzą. Potrzeba tedy pobożnych, wiernych pasterzy do tego, żeby, przez śmierć Chrystusową odkupieni będąc, poszli także za przykładem Chrystusa i umierali za owieczki swoje i żywot oddali za słowo Boże. Takowe umieranie drugich nie zbawi. Bo zbawienie pochodzi tylko z śmierci Chrystusa Jezusa. Wszelakoż pokrzepia ono drugich, a tak przez moją krew i śmierć Bóg bywa uwielbiony, a bliźni w wierze umocniony, chociaż przez to nie zostaje wybawiony od śmierci. Bo to się pierwej stać musiało, przez śmierć jedynego i prawego pasterza, Jezusa Chrystusa, jak o tym już częstokroć wspomniałem.


Tu tedy , w nauce o miłości, wilkami nazywają się fałszywi nauczyciele i tyrani, którzy naukę prześladują i potępiają. Pobożny chrześcijanin nie da więc się odstraszyć lecz niby miał dopuścić, aby jego bliźni został pozbawiony słowa Bożego i prawdziwej znajomości Chrystusa, woli raczej ciało i życie swoje ofiarować. Jak to czynili święci apostołowie i mili męczennicy; ci nie uciekali, owszem wilkowi biegali naprzeciw. Tak i teraz jeszcze być powinno. Ta jest druga nauka o przykładzie: odnosi się ona nie tylko do tych, co są w urzędach kościelnych, ale do wszystkich chrześcijan. Wszyscy powinni być jawnymi wyznawcami i raczej ciało i życie oddać, niżby się od słowa Bożego mieli dać przyniewolić do bałwochwalstwa. Wiedzą albowiem, że mają pasterze, który dla tego duszę swoją położył; a chociażby też swoją duszę położyć musieli, że ją jednak przez niego na powrót otrzymają i na wieki jej utracić nie mogą.


Teraz Pan dalej postępuje mówiąc: " Tam jest on pasterz dobry, i znam moje, a moje mię też znają; jako mię zna Ojciec, i ja znam Ojca, i duszę moją kładę za owce". Jakoby chciał rzec: Wszystko tu na tym zależy, chcecie li być moimi owieczkami, żebyście mnie waszego pasterza, prawdziwie poznali; potem nie będzie źle z wami. Przetoż dobry kaznodzieja nie ma ludziom nic innego opowiadać, tylko samego Chrystusa, żeby go poznali, kim jest i co daje: by nikt nie odstępował od jego słowa, a Chrystus sam jeden uznany był pasterzem, co duszę swoja kładzie za owce swoje. To się ma kazać ludziom, żeby poznali pasterza swojego. Potem ma się też przykład dawać, abyśmy jako Chrystus wszystko dla nas uczynił i cierpiał dla słowa Bożego wszystko też chętnie czynili i cierpieli.


Te dwie rzeczy trzeba w chrześcijaństwie kazać. Kto tego słucha i pojmuje, to nazywa się owcą Chrystusową. Jakoż powiedział Pan: "Owce moje głosu mojego słuchają". Kto tak każe i naucza, ten nazywa się dobrym pasterzem, chociaż duszy kłaść nie może za owce, jak Chrystus. Którzy zaś takiej nauki słuchają, albo jej owcom wykładać nie chcą, ci nie są Chrystusa owcami, nie są też prawymi pasterzami; lecz w najlepszym razie są najemnikami albo nawet wilkami drapieżnymi. Tych nie ma się słuchać, owszem jak diabła samego unikać. Tak bowiem powiada tu Chrystus: "Głosu mego słuchać będą. A krótko przed tym mówi: "za cudzym nie idą owce, lecz uciekają od niego; bo nie znają głosu obcych". Wszak ci to nie można, żeby owieczka co już raz zaczęła wierzyć, i swego pasterza głos słyszała i zrozumiała, słuchać miała kazania przeciwnego głosowi Chrystusowemu. Owieczka bowiem ma tę naturę i własność, ze nie ma żadnego innego zwierzęcia, które by tak pewny i ostry miało słuch, jak to z doświadczenia wiemy. Gdyby dziesięć tysięcy ludzi razem było, to ona ucieka i lęka się, tylko swego pasterza głosu nie boi się, ten zna i za nim bieży. Również, gdyby dziesięć tysięcy w jednym stadzie razem było a maciory wszystkie by beczały, to jednak każde jagniątko zna matki swej głos i tak długo za nim biega, aż ją znajdzie; tak doskonały i pewny mają słuch. Na taką naturę i własność baczy tu Chrystus, mówiąc: Takowe owieczki ją też mam, bom jest pasterzem, a moje owieczki też mają tę własność, iż głos mój pewnie i dobrze znają. Przeto, gdzie głosu mego nie masz, tam ich żaden nie przywiedzie. Chce tedy nauczyć nas, iż chcą być owcami jego, musimy też mieć tak delikatne uszy, które by głos Chrystusowy umiały rozezeznać od wszelkiego innego głosu, choćby nie wiem jak był jasny wdzięczny i uprzejmy.


Trzeba się nam tu uczyć i pilnować tego, żebyśmy słuchali słowa Bożego i na nim samym mocno się gruntowali; tak iżby napościom szatana, który jest kusicielem do wszystkiego złego i chciałby nas zwieść, miejsca nie dali, a prócz tego też fałszywej nauki się strzegli. Wilk bowiem nie zaniecha chytrości swojej; jeżeli cię nie może fałszywą nauką podbić albo złapać, uczyni to wewnątrz w sercu złymi myślami. Wtenczas masz postąpić sobie, jak owieczka. Takim to sposobem można się obronić pokusom, którymi diabeł rad serce obciąża. A zatem trzeba nam się uczyć z największą pewnością słuchać głosu naszego pasterza i znać go, naszego pasterza, szczerze znać będziemy, a on nas nawzajem znać i miłować będzie. Bo jakżeby miał nas nie nawidzieć, kiedy duszę swoją za nas kładzie, żywot wieczny nam daruje, a oddala od nas śmierć, grzech i całe nieszczęście? Takich rzeczy u nikogo więcej nie znajdziemy; przeto tym pilniej trzymać się go trzeba.


Potem kazanie to i pod tym względem jest pocieszające i miłe, że Pan siebie pasterzem, a nas, co jego słowo mamy i słuchamy go, swymi owcami nazywa. Przeto chrześcijanin nigdy nie ma przyczyny narzekać, iż jest opuszczony. Może to być wprawdzie, iż jednemu niedostaje pieniędzy i dóbr, drugiemu zdrowia, trzeciemu czegoś innego, tak iż się zdaje jako byśmy byli między wilkami, a nie mieli żadnego pasterza. Jako Chrystus do uczniów swych mówi: "Oto ja was posyłam jako owce między wilki". Co dzień mamy też przed oczami, że się nie inaczej z chrześcijańskim kościołem dzieje, tylko jak z owieczką, którą wilk pożreć chce. Nie zdaje się, żebyśmy mieli i pasterza, co się za nami ujmuje. Lecz tak się dziać musi, żebyśmy innej nie mieli pociechy prócz głosu pasterza, jak Pan tu mówi o niej: "Owce moje znają głos mój". Kto się według głosu tego sprawuje i idzie za nim, ten może się potem chlubić, że zna dobrze swego pasterza, i że pasterz zna go także. Bo kto baczy na słowo Boże i jest mu posłuszny, temu diabeł musi dać pokój. Jako sam Pan mówi: "Znam je, jako mnie zna Ojciec i ja znam Ojca". Gdy Chrystus, Syn Boży, sam po ziemi chodził zdawało się, jakoby był wszystkim diabłom i łotrom oddany, gdy mu wszelką złość wyrządzali, jakoby tylko chcieli. Bóg stawiał się, jakoby o nim zapomniał, nic o nim nie wiedział ani go nie znał. Ale gdy Chrystus sam narzeka: "Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?" gdy na krzyżu umiera i jest pogrzebany, a diabeł teraz mniema, że Chrystus nie ma żadnego Boga; Wtedy się pokazuje, że go Ojciec zna, bo go wyprowadza z grobu i śmierci. Tak też mówi Chrystus, będzie z wami, owieczkami moimi. Nie dajcie się w błąd wprowadzić, chociaż się zdawało, jakoby was nie znał. Bo chrześcijanin musi być na ziemi nieszczęściem, żałością, grzechem i wszelakimi ułomnościami i zgorszeniami tak okrytym, jakoby między nim a bezbożnikiem nie było różnicy. Bo żywot i śmierć, jak się na zewnątrz zdaje dla obu równymi są; a co większa, zdaje się, iż chrześcijanin gorzej stoi z Panem Bogiem, niż poganin; gorzej mu się bowiem powodzi, ma też więcej zgorszeń i pokus. Lecz nie daj się tym w błąd wprowadzić, owszem pamiętaj o tym, co twój pasterz powiada: "Znam owce moje".


Ale, zarzuca diabeł i rozum, jakże cię ma znać, kiedy się ci tak źle dzieje? Na to odpowiedz: Ja wiem, że mnie zna, i w takiej wierze to mnie nie zachwieje, że umrzeć i wszelakie nieszczęście znosić muszę. Znamci głos jego, i słucham i trzymam się go, ponieważ przemawia do mnie, jako pasterz do swojej owieczki; jam jest twój pasterz, jam położył duszę swoją za ciebie i umarłem za ciebie. Słowo to słyszę i wierzę mu; tenci jest mój jedyny i pewny znak, że on mnie zna, i ja go też znam. Wszak wszystko razem jest tylko doczesnym uciskiem. Natomiast słowo Boże uczy mnie o wiecznym żywocie; choć tedy śmierć czuję u umrzeć muszę jak inni, co w Chrystusa nie wierzą, cóż mi to szkodzi? Mamci ja mego pasterza głos, który się do mnie jak najuprzejmiej odzywa: "Kto we mnie wierzy, śmierci nie ogląda na wieki". Tudzież: "Duszę moją kładę za owce". Przeto bynajmniej o tym nie wątpię, mój wierny pasterz, Jezus Chrystus, zna mnie. Ale takowe znanie zostaje ukryte, by wiara miała miejsce; bo gdybyśmy zaraz ze chrztu wychodzili czystymi i nieśmiertelnymi, nie byłoby nam potrzeba ani słowa Bożego, ani wiary. Gdyż jednak słowo Boże jeszcze zostaje, tedy musimy mu wierzyć, i nie możemy go zupełnie doświadczyć, aż do onego dnia, którego więcej wierzyć nie będziemy, lecz w rzeczywistości wszystko ujrzymy i doznamy. Nie masz tedy najmniejszej wątpliwości, gdy człowiek zostaje ochrzczony, to przez chrzest staje się przed Bogiem tak pięknym i jasnym, jak miłe słońce, tak iż w nim już żaden grzech nie pozostaje, ale tylko sama i wieczna sprawiedliwość. Bo tak sam Chrystus mówi: "Kto uwierzy i ochrzci się, zbawiony będzie". Ale tego zewnętrznym okiem widzieć nie można. Wszelakoż prawdą to, jeżeli się tylko sądzi o tym według słowa Bożego i głosu pasterza. Więc wszystko na ty zależy, żeby się słowa Bożego trzymać i przy nim mocno trwać aż do onego czasu, gdy się w przyszłym błogosławionym i wiecznym żywocie objawi, co teraz ze słowa Bożego słyszymy i wierzymy. Bo jak teraźniejszy i wieczny żywot dwa różne są żywoty, tak to niepodobna, żebyśmy już w tym żywocie zupełnie to uczuli, co tam czuć czego tam doznawać będziemy.


To tedy znaczy chrześcijanina prawdziwie poznać, gdy nie sądzimy o nim według tego, jakim go widzimy, ale według tego, czy głosu Pana swego i słowa Bożego się trzyma. Właśnie tak, jak owieczka; ta ma swój żywot ze słuchania; jeśli głosu swego pasterza nie słucha, to biegnie między wilki. Albowiem bez głosu pasterza nie można ją wstrzymać. Jeżeli go słyszeć może, zostaje bezpieczną. Ale skoro straci głos pasterza, już po całej radości i bezpieczności, i musi się na każdym miejscu trwożyć i lękać i błąkać. Również dzieje się i z chrześcijanami; skoro słowo Boże utraci, już też po całej pociesze. Jeżeli zaś mocno się trzyma słowa Bożego, tedy widzi i swego pasterza Chrystusa i wszystko, co mu Chrystus nabył i przyobiecał, mianowicie, grzechów odpuszczenie i żywot wieczny. Więc chodzi w zupełnej, pewnej nadziei, je, pije, pracuje i czyni, co mu rozkazano; a nawet rad znosi, co mu nałożono. Trzyma się bowiem głosu pasterza swego, i nie sądzi życia według tego, co widzi i czuje, ale podług głosu pasterza swego.


Toć jest, co tu Chrystus mówi: "Ja znam moje, a moje mnie też znają: jako mnie zna Ojciec, i ja znam Ojca; i duszę moją kładę za nie". Tego się nauczyć i serca nasze do tego przyzwyczaić powinniśmy, żebyśmy się nie gorszyli, gdy chrześcijanie cierpieć i umrzeć muszą, jak inni ludzie. Ale w słowie Bożym wielką widzę różnicę, mianowicie, że chrześcijanie i niechrześcijanie różni są od siebie, nie postacią i zewnętrzną pobożnością, ale że głos pasterza swego mają i słuchają go. Tego zaś nie mają ani nie słuchają poganie, Turcy i Żydzi; również obłudnicy, faryzeusze, fałszywi chrześcijanie, co przez swoje uczynki na niebo sobie chcą zasłużyć.


Że zaś Pan mówi i o "drugich owcach, które też ma przywieść, aby był jeden pasterz i jedna owczarnia". To się zaraz po Zielonych Świątkach zaczęło, gdy ewangelia po całym świecie przez kazanie apostołów zabrzmiała, i jeszcze się rozlega i rozlegać się będzie aż do skończenia świata. Nie tak się ma to rozumieć, jakoby wszyscy ludzie nawrócili się i ewangelię przyjąć mieli. Bo z tego nic nie będzie; diabeł nie dopuści, aby do tego przyszło. A świat i tak słowu jest przeciwny i chce zostać bez kary. Dlatego zawsze będą rozliczne wiary i religie na świecie. To zaś jest znaczenie słów tych, "jeden pasterz i jedna owczarnia", że Bóg wszystkich, którzy ewangelii wierzą, dla Chrystusa przyjąć chce za dziatki, czy to są Żydzi czy też poganie. To bowiem jest prawdziwą, jedyną wiarą, iść za tym pasterzem i za głosem jego.


Niech nam to dać raczy wierny i jedyny pasterz i biskup dusz naszych, Jezus Chrystus , z Pjcem i z Duchem Świętym, któremu niech będzie cześć i chwała na wieki! Amen.