english version
Hasła biblijne na dzisiaj Ukryj hasła biblijne

Wielkanocna radość musi być w nas

Spowiednio-komunijne nabożeństwo podczas Synodu Kościoła

28.04.2019

W niedzielny poranek w sali synodalnej Centrum Luterańskiego odbyło się nabożeństwo spowiednio-komunijne.


Wielkanocna radość musi być w nas

Nabożeństwo spowiednio-komunijne prowadzili bp prof. Marcin Hintz, zwierzchnik diecezji pomorsko-wielkopolskiej i ks. Marcin Kotas z parafii ewangelickiej w Poznaniu. 

Poniżej prezentujemy kazanie bp. prof. Marcina Hintza.
 

Kazanie podczas nabożeństwa synodalnego 28 kwietnia 2019 r.

1. Niedziela po Wielkanocy, Quasimodogeniti

Drogie Siostry i Bracia w Panu,

 

Jako społeczność synodalna przeżywamy dzisiaj radość z faktu zmartwychwstania naszego, Pana Jezusa Chrystusa. Quasimodogeniti – jak nowonarodzeni, jak pięknie to łacińskie słowo wyraża euforyczny stan, w którym powinniśmy się znajdować. Quasimodo – omawiając rok kościelny z moimi konfirmantami wyrażałem swój zachwyt nad tym właśnie słowem. Spotkało mnie z drugiej strony co najmniej zaskoczenie, wręcz niezrozumienie i zdziwienie, czym się tu można zachwycać. 


        W rozmowie z moim siostrzeńcem, chrześniakiem, który jest studentem prawa, wydawało mi się, że mój zachwyt nad używaniem łaciny w życiu Kościoła spotka się z większym zainteresowaniem. Interlokutor powiedział zaś: Wujek, jaka łacina, my do egzaminu musimy nauczyć się na pamięć, wbić do głowy 150 łacińskim formuł prawnych, ale na Jagiellonce podobno wystarczy im już wkuć setkę sentencji. Skoro tak zdecydowane stanowisko wyraziła przyszła gwiazda palestry, to trzeba to przemyśleć. Mój entuzjazm uległ więc destrukcji, a wręcz dekonstrukcji: Może jednak faktycznie wciąż wlewamy nowe wino do starych bukłaków, posługujemy się całkowicie przestarzałymi formami w naszym kościelnym życiu? Bo faktycznie: czy słowo Quasimodo wyraża moją dzisiejszą radość z tego, że Christos anesti, Chrystus zmartwychwstał i jest pośród nas? Czy nasze powielkanocne nabożeństwa są autentycznymi wulkanami radości, czy jedynie poprawnym odprawianiem liturgicznym formuł i procedur? Dzisiaj chrześcijanie obrządków wschodnich przeżywają dzień Pański, obchodzą Święta Wielkanocy, radośnie pozdrawiając się słowami: Christos woskriese! Woistinu woskriesie! Pan Zmartwychwstał Pan, wstał prawdziwie; i czasami, mam wrażenie, że to ich radosne powitanie jest najzwyczajniej w świecie autentyczne, prawdziwe.
 

Jak my ewangelicy anno domini 2019 powinniśmy więc autentycznie wyrażać naszą wielkanocną radość? Po pierwsze, to ta radość musi w nas być. Po prostu istnieć musi w nas radosna wiara. To ona powinna być naszą troską ostateczną, prawdziwą. A przeżywając już od lat nasze synodalne obrady, z żalem muszę czasem skonstatować, że nieraz bywa, że całkowicie koncentrujemy się na troskach przedostatecznych, absolutnie jesteśmy pochłonięci doczesnymi sprawami. To rozróżnienie na troski ostateczną i przedostateczne sformułowane przed wielu już laty przez Paula Tillicha jest wciąż znakomitym kluczem hermeneutycznym pomagającym nam precyzyjnie określić nasze miejsce i nasze relacje w stosunku do Boga: na czym się koncentrujemy, o co zabiegamy najbardziej, co jest naszą prawdziwą sola: czy Solus Christus i sola scriptura czy przepis, prawo i procedura. Uwięzieni w pajęczej sieci paragrafów i łacińskich fraz czy prawdziwie potrafimy się weselić – jak pisze to autor 1 Listu Piotra, czy też te rozmaite, różnorodne doświadczenia, którymi jesteśmy doświadczani całkowicie lub niemal całkowicie gaszą w nas najpierw ogień a potem żar chrześcijańskiej proegzystencji nadziei? 
 

Apostoł Piotr lub któryś z jego uczniów przed niemal dwoma tysiącami lat napisał wspaniały list, będący świadectwem autentycznej wiary w zmartwychwstanie Mistrza z Nazaretu. Przypomina nam w niedzielę Quasimodogeniti, że to sam Bóg odrodził nas ku nadziei żywej właśnie przez zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. W tym tekście tkwi niesamowita wręcz dawka radości, emocjonalna bomba, autentyczna, nieudawana, niewytrenowana, nieaktorska. Radość – taka jaką mają dzieci; nie tylko nowo narodzone niemowlęta. Radość niewysłowiona – jak pisze Piotr – powinna być następstwem przeżywania popaschalnej wiary, przyjęcia całym naszym jestestwem prawdy egzystencjalnej, że Pan Jezus jest wśród nas, żyje, odradza i prowadzi. Jesteśmy w Nim poprzez chrzest prawdziwie nowonarodzeni, jesteśmy nowym stworzeniem, mamy pewność wiary, o tym, że w Chrystusie jest zbawienie. Ta prawda, to credo powinno budzić w nas emocje, prawdziwe emocje, które powinny być wielokrotnie silniejsze od tych, gdy na ekranie pojawia się kolejna tabela w Excelu czy kolejny wniosek dotyczący przyznania takiej czy innej dotacji, że aż z emocji podczas synodalnej debaty pięćset myli się nam z pięćset tysięcy. 
 

Człowiek nie składa się jedynie ze struktury ratio, sfera emotywna należy do głębi naszego człowieczeństwa, ale te słuszne emocje powinny być skoncentrowane na tym, co jest dzisiaj w  wielkanocnym czasie najważniejsze. Nie chodzi więc nam o małe radości wynikające z codziennej konsumpcji. Gdzie skarb twój – tam i serce twoje. Tę prawdę chce nam dzisiaj uświadomić dzisiejsza, pierwsza po Wielkiej Nocy niedziela, to także w postawie Tomasza Bliźniaka tak dobitnie zostało nam ukazane w ewangelicznym tekście czytanym w liturgii. Wyznać dzisiaj Pan mój i Bóg mój – zobaczyć w Chrystusie moja osobistą troskę ostateczną i przekazywać tę prawdę całemu światu – oto zadanie, na którym powinniśmy się koncentrować, któremu powinniśmy się całkowicie oddać, które ma nas wciągnąć z nieprawdopodobną mocą, duchową siłą.
 

Może więc już czas porzucić stare bukłaki, tak piękne, tak dostojne i mówić młodemu pokoleniu o niedzieli nowego narodzenia, niedzieli miłosierdzia Bożego, niedzieli modlitwy, śpiewu czy wychwalania Boga. Może czas przestać używać dawnego, choć bardzo pięknego to jednak martwego języka, jakim jest łacina. Czas pożegnać się z pięknymi rytuałami kościelnymi, zabytkami kultury z poprzednich pokoleń, które tak bardzo piękne i fascynujące dla nas, czyli wtajemniczonych i fachowców, ekspertów teologicznych i liturgicznych; dla młodego pokolenia i osób z zewnątrz, ludzi poszukujących są całkowicie obce, niezrozumiałe, a może wręcz odpychające. 
 

Świadectwo autora Listu Piotra jest autentyczne, choć pochodzi sprzed wielu lat ma swoją świeżość i moc właśnie przez to, że nie jest sztuczne, choć miejscami może wręcz wydawać się naiwne, dziecięce. Ale czy to złe? Czy właśnie to nie dzieci mają w sobie autentyzm, którego my w ciągu edukacji mniej lub bardziej się oduczyliśmy, ucząc się coraz to nowych mniej lub bardziej niepotrzebnych formuł, postaw i masek? Zrzućmy te maski, te zasłony, owale urzędów czy paragrafów. Weselmy się raczej z tego, że Pan prawdziwie zmartwychwstał i jest poprzez Ducha Świętego obecny w swoim Kościele, w naszym Kościele. A skoro tak, to nie prywatyzujmy tej wielkanocnej radości, nie zabierajmy jej innym, wręcz odwrotnie, dzielmy się nasza radością popaschalną z innymi: dziećmi, młodzieżą, dorosłymi i sędziwymi. Szczęśliwymi i zagubionymi, zdrowymi i chorymi, słabymi i mocnymi, poszukującymi i pewnymi siebie. Niech radość wielkanocna będzie taka, jak u nowonarododzonych dzieci obecna jest pierwotna potrzeba życia. Radujcie się zawsze w Panu, powtarzam radujcie się (Flp 4,4). Amen   

Całość nabożeństwa do obejrzenia na profilu FB Kościoła
zdj. Izabela Główka-Sokołowska