english version
Hasła biblijne na dzisiaj Ukryj hasła biblijne

16. Niedziela po Trójcy Świętej

15 września 2013 r.

A zaraz potem udał się do miasta, zwanego Nain, i szli z nim uczniowie jego i mnóstwo ludu. A gdy się przybliżył do bramy miasta, oto wynoszono zmarłego, jedynego syna matki, która była wdową, a wiele ludzi z tego miasta było z nią. A gdy ją Pan zobaczył, użalił się nad nią i rzekł do niej: Nie płacz. I podszedłszy, dotknął się noszy, a ci, którzy je nieśli, stanęli. I rzekł: Młodzieńcze, tobie mówię: Wstań. I podniósł się zmarły, i zaczął mówić. I oddał go jego matce. Wtedy lęk ogarnął wszystkich, i wielbili Boga, mówiąc: Prorok wielki powstał wśród nas i Bóg nawiedził lud swój. I rozeszła się o nim ta wieść po całej Judei i po całej okolicznej krainie.

Łk 7,11-16


Dwa orszaki

 

Doświadczenie i cierpienie nierozdzielnie związane jest z naszym życiem. Kto z nas nigdy nie dźwigał krzyża! Stary Testament uważa cierpienie i chorobę za stan śmierci. Życie i śmierć wzajemnie się przeplatają. Śmierć wpisana jest w nasze życie. To biblijne rozumienie śmierci nie ułatwia przezwyciężenia lęku przed śmiercią. Wyłącznie właściwe podejście do życia oraz poznanie tajemnicy naszej egzystencji, zanurzenie się w Chrystusie – życiu naszym, daje nam siły i moc do przezwyciężenia bojaźni przed śmiercią.

 

Obrazem przenikania się życia i śmierci może być ewangeliczna historia o wskrzeszeniu młodzieńca z Nain. Czytamy w niej o dwóch orszakach, które spotkały się w bramie miasteczka, do którego podążał Jezus ze swoimi uczniami. Ten, który wychodził z miasta by orszakiem śmierci. Ten, któremu przewodził Chrystus był orszakiem życia.

 

Przyjrzyjmy się bliżej tym orszakom!

 

I. Najpierw ewangelista nakazuje nam przyjrzeć się orszakowi śmierci.

 

Nie dostrzegamy w nim nic szczególnego, co mogłoby nas zaskoczyć lub zadziwić. Często spotykamy się z konduktami żałobnymi. Niejednokrotnie także kroczymy za trumną i odprowadzamy do cmentarnej ziemi naszych drogich i bliskich, naszych przyjaciół i sąsiadów. W opisywanym przez ewangelistę orszaku śmierci nie jest wyjątkowe i szczególne nawet to, że podążał on za trumną młodego człowieka, jedynego syna pewnej wdowy z Nain. Zapewne z nim wiązała matka nadzieję na przyszłość. Jednak śmierć ją rozwiała. Wdowa z Nain pozostała sama. Jej łzy żalu po stracie jedynego syna były także łzami rozpaczy.

 

Podobne wydarzenia nie są rzadkością. Śmierć zabiera spośród nas także ludzi młodych. Często rodzice opłakują swoje dzieci. Odchodzą od nas do królestwa śmierci nasi ojcowie i nasze matki. Jakże często śpiewamy w czasie pogrzebu:
„Matczyne serce bić już przestało,
Bo tak się panu upodobało” (Ś. p. 43,1),

 

lub:
„W sercach żałość, narzekanie
Z lękiem i ze drżeniem:
Dom bez ojca już zostanie —
Za Pańskim zrządzeniem.
Ach, podpora, szczęście, rada
Z śmiercią jego wraz upada,
Z jego wyniesieniem” (Ś. p. 67,1).

 

Każdemu orszakowi pogrzebowemu towarzyszy żal, narzekanie i płacz. Jest to przecież orszak śmierci, która zrywa więzy rodzinne i przyjacielskie. Nawet wspominanie tych, którzy od nas odeszli budzi ból w sercu i duszy, wyciska łzy z oczu. Nie należy ich się wstydzić. Nie świadczą one o słabości charakteru, lecz o miłości do osób żegnanych w czasie pogrzebu, lub wspominanych przez nas na cmentarnej ziemi.

 

Ludziom kroczącym w orszaku śmierci za trumną, nie obca jest także myśl o przemijaniu. Kondukt żałobny – to orszak zadumy i powagi w obliczu tajemnicy śmierci. Każda śmierć jest wezwaniem do nas skierowanym, aby – mówiąc słowami Pana Jezusa Chrystusa – „biodra nasze były przepasane i świece zapalone”.

 

Orszakowi podążającemu za trumną młodzieńca z Nain towarzyszył płacz, zgiełk i narzekanie. Cokolwiek byśmy o tym orszaku jeszcze pomyśleli, należy zdecydowanie powiedzieć, że był to orszak śmierci. Każdy orszak śmierci przypomina nam bolesną prawdę o nietrwałości naszego życia i świadczy, że nieustannie się ocieramy w naszym życiu o śmierć.

 

II. W tym samym czasie, w którym z Nain wynoszono zmarłego młodzieńca, aby go złożyć w grobie, do Nain przybliżył się inny orszak, na czele którego kroczył Jezus z Nazaretu. To był orszak życia, gdyż Ten, który mu przewodził, chociaż był jednym z nas, to był również prawdziwym Synem Bożym, Panem życia, w którym była światłość i żywot wieczny. Ten, który szedł na czele tego orszaku i przewodził mu jak pasterz owcom, powiedział w dobrze nam znanej alegorii o dobrym pasterzu: „Ja daję im żywot wieczny, i nie giną na wieki, i nikt nie wydrze ich z ręki mojej” (J 10,28).

 

Spotkanie przy bramie do Nain dwóch orszaków, orszaku śmierci i orszaku życia, było również spotkaniem dwóch światów i królestw, królestwa grzechu i śmierci z królestwem łaski i miłości. Jezus zawsze współczujący i gotowy do niesienia pomocy, zobaczywszy zapłakaną i rozpaczającą matkę, zbliżył się do niej i z litością powiedział: „Nie płacz!” A dlatego, że miłość i łaska Boża niesie z sobą zawsze życie, przeto Chrystus zatrzymawszy żałobny orszak, dotknął się noszy i rozkazał zmarłemu: „Młodzieńcze, tobie mówię wstań!”

 

Przy bramie miejskiej w Nain życie spotkało się ze śmiercią i życie zwyciężyło śmierć. Na słowa Pana życia, młodzieniec wstał i przywrócony został życiu.

 

Lud widząc, jak Chrystus wzbudził z martwych młodzieńca, zaczął wielbić i chwalić Boga. Wielu przejętych niecodzienną sytuacją, mówiło: „Prorok wielki powstał wśród nas i Bóg nawiedził lud swój”. Świadkowie cudu wskrzeszenia byli przekonani, że Jezus jest wielkim prorokiem, prorokiem jakiego oczekiwano. W Izraelu wierzono, że u kresu dni, zanim przyjdzie Mesjasz, powróci prorok Eliasz, którego Bóg zabrał do siebie na ognistym wozie. I oto Jezus podobnie jak Eli­asz wzbudził młodzieńca z martwych. Dla zgromadzonego ludu wnio­sek był oczywisty: Jezus z Nazaretu jest oczekiwanym Eliaszem. W Nim Bóg nawiedził swój lud.

 

Świadkowie cudu wskrzeszenia młodzieńca z Nain mieli jednak zakryte oczy. Ich poznanie było niepełne. Nie mieli oni przed sobą proroka, jednego z wielu, nawet nie mieli przed sobą Eliasza, który przyszedł po raz z drugi. Owszem mieli do czynienia z prorokiem, ale prorokiem jedynym w swoim rodzaju, prorokiem, który doskonale objawił wolę Ojca niebieskiego. Przede wszystkim lud przy bramie do Nain miał przed sobą Syna Bożego, Chrystusa, Pana i Dawcę życia.

 

Przez łzy i smutek nie możemy często dostrzec zbliżającego się do nas w Jezusie Chrystusie Boga. Tym samym nie jesteśmy w stanie przyjąć życia, które nam ofiaruje nasz Pan. Ból paraliżuje naszą wiarę i przysłania dary życia, które są w Jezusie Chrystusie, Synu Bożym.

 

Dar życia możemy przyjąć jedynie poprzez wiarę. Pan Jezus zanim wskrzesił Łazarza z Betanii, powiedział do jego siostry, Marty: „Ja jestem zmartwychwstanie i życie, kto we mnie wierzy, choćby też umarł, żyć będzie”. I zapytał łzami zalewającą się Martę: „Czy wierzysz temu?” (J 11, 25.26).

 

Życie, które daje Chrystus, a które przyjąć możemy jedynie wiarą, nie jest ani przedłużeniem doczesnego życia, ani też jakąś namiastką tego życia. Życie, którego źródłem i dawcą jest Syn Boży, nie należy do wymiaru doczesności, lecz tę doczesność przekracza, chociaż w doczesność również wkracza. Jest to nowe życie w Chrystusie. A kto jest w Chrystusie, ten jest nowym stworzeniem.

 

Musimy iść przez życie z Chrystusem, spoglądać na Jego krzyż, źródło łaski i życia wiecznego. Powinniśmy się pocieszać triumfem Chrystusa nad śmiercią, radować z Jego zmartwychwstania, które jest gwarancją naszego powstania z umarłych, gdyż Pan nasz powiedział: „Ja żyję i wy żyć będziecie” (J 14,19). Tylko wszczepieni w Chrystusa, pocieszający się Jego zmartwychwstaniem, możemy radośnie zaśpiewać:

 

„Mój Jezus żyw, więc cóż śmierć znaczy,
Gry triumfuje głowa ma?
W dziedzictwie żywot dać mi raczy,
Choć mą mogiłę zrosi łza.
Zanucę więc radosny śpiew,
Bo mój Zbawiciel żyw” (Ś.E. 183,1).

 

Amen.

ks. prof. Manfred Uglorz