17. Niedziela po Trójcy Świętej
"Jozue, syn Nuna, wysłał potajemnie z Szittim dwóch zwiadowców (…). Poszli więc i przybyli do domu pewnej nierządnicy o imieniu Rachab (…) zaprowadziła ich na dach i ukryła wśród łodyg lnu (…) weszła do nich (…) i powiedziała: Wiem, że PAN dał wam tę ziemię (…). teraz więc przysięgnijcie mi na PANA, że tak jak ja okazałam wam łaskę, także wy okażecie łaskę domowi mojego ojca i dacie mi znak dający pewność, że pozostawicie przy życiu (…). Zwiadowcy jej odpowiedzieli: Wypełnimy przysięgę, do której nas zobowiązałaś. Gdy więc wejdziemy do tej ziemi, przywiążesz sznur z tej purpurowej nici do okna (…). Odpowiedziała: Niech będzie tak, jak mówicie. A potem ich odprawiła. Gdy odeszli, przywiązała do okna purpurowy sznur." Księga Jozuego 2,1nn
Ostał ci się jeno sznur… Zdaję sobie sprawę, że po sobotnich wyborach rozpoczynanie w ten sposób kazania jest posunięciem dość ryzykownym. Pewnie większość odwiedzających tę stronę sprawdzała właśnie kto przez najbliższe dziesięć lat piastował będzie godność Biskupa Kościoła. Dodatkowo tej niedzieli stoją przed nami kolejne wybory i znów można by początkowy zwrot potraktować jako moje utyskiwanie na ich wynik. Cóż, kiedy piszę te słowa nie mam pojęcia, który z trzech (a może czterech, pięciu czy nawet siedmiu – bo do tylu liczbę kandydatów może jeszcze teoretycznie zwiększyć Synod) ubiegających się o urząd biskupa został nań wybrany. Nie wiem też, która opcja polityczna na najbliższe cztery lata stanie się „wiodącą siłą narodu”.
Wszystkich więc widzących w cytowanych słowach wieszcza mój subiektywny zarzut zmarnowania szans zapraszam do innego spojrzenia. Ostatecznie jednak „cosiek” (jakby to powiedziała moja córka) ostał ci się. I o tym „cośku”, czyli „sznurze ostatniej szansy” (choć to akurat brzmi dość posępnie) dzisiejsza historia.
Przenosi nas ona w czasy niespokojne. Z jednej strony zastępy zbiegłych z Egiptu niewolników rozbijają obóz na przeciwległym brzegu rzeki, a do mieszkańców ulokowanej na jej drugim brzegu twierdzy dochodzą niepokojące wieści o rozbojach jakich się dopuściły. Z całą pewnością doskonale ufortyfikowane Jerycho stanowi solidną kartę przetargową w potencjalnej konfrontacji, ale czy wystarczającą? Czy za grubymi i wysokimi murami można się czuć bezpiecznie?
Po drugiej stronie rzeki Jordan widzimy zmęczonych tułaczką pielgrzymów. Pokolenie tych, których rodzice i dziadkowie doświadczyli cudownego wyzwolenia z niewoli. Ludzi, którzy swą wolność przeżywali dotąd w izolacji jałowej pustyni. I oto za rzeką leży cel ich wędrówki. Ziemia Obiecana ich ojcom przez Tego, który był Bogiem Abrahama, Izaaka, Jakuba. Był Bogiem Mojżesza, charyzmatycznego przywódcy, który oderwał wzrok dawnych niewolników od wyrabianej przez nich cegły i skierował go w stronę wolności. Ale ten Mojżesz już nie żył. Czy Jozue (z perspektywy zgromadzonego nad Jordanem ludu staruszek), który właśnie co zajął jego jego miejsce dorówna mu talentem przywódczym?
Te pytania spotkały się w dość nieoczekiwanym miejscu jakim był z całą pewnością jerychoński przybytek rozkoszy. Nie wiemy dokładnie jak wysłani na przeszpiegi zwiadowcy trafili pod dach trudniącej się najstarszą profesją świata Rachab. Być może, zgodnie z zasadami fachu, tam właśnie szukali informacji, może zwabiło ich coś innego. Ostatecznie historia spotkania zakończy się, jak na love story przystało happy endem. Rachab znalazła swoje miejsce w rodowodzie króla Dawida, a co za tym idzie i samego Jezusa. Wątek to skądinąd ciekawy, zwłaszcza w kontekście dzisiejszej niedzieli, która rozprawia się z przypisywanej co rusz Bogu dbałości o „czystość rasową”, czy tym podobne „bogoojczyźniane” uproszczenia. Zachęcam by się jej pod tym właśnie, „plemiennym” kątem, przyjrzeć bliżej. Pozwólcie jednak, że teraz wrócimy do sznura.
Sznura, który zanim cała historia znalazła szczęśliwe zakończenie, odegrał dość kluczową rolę. Czerwony sznur zwisający z okna domu Rachab miał być dla niej i wszystkich jej bliskich gwarantem ocalenia. Dość trzeba przyznać niepewnym. Wziąwszy pod uwagę chaos jaki panuje w samym centrum działań wojennych kawałek sznurka w oknie łatwo przeoczyć. W przeciwieństwie do niespokojnej atmosfery wyczekiwania na nadejście wroga, kiedy to wzrok mieszkańców zagrożonego Jerycha przeczulony jest na każdy nietypowy widok.
A jednak Rachab jest pewna ocalenia. Ba swoim zachowaniem wręcz „wystawia Boga na pokuszenie”. Wystarczyło przecież wywiesić sznur w ostatniej chwili. Sama doradzała zwiadowcom pozostanie w ukryciu jakiś czas, do tego doliczyć trzeba czas przeprawy, wreszcie (czego akurat Rachab nie mogła wiedzieć, a my poznajemy z kolejnych rozdziałów Księgi Jozuego) czas potrzebny na dojście do zdrowia po obrzezce wszystkich Izraelitów i świętowanie pierwszego w Ziemi Obiecanej Pesah. Co najmniej kilkanaście dni. Lekko licząc dwa, trzy tygodnie narażania swojego życia.
Co ta historia ma jednak do powiedzenia dzisiaj mnie? W końcu żyję w zupełnie innej rzeczywistości. Czy ma w ogóle coś wspólnego ze mną?
Może właśnie ten „czerwony sznur”? Ostał mi się? A może „pierwsza lepsza…” (tu każdy może wstawić właściwe swojej estetyce określenie pewnej nierządnicy) wyprzedza mnie w poznaniu Boga. Tego, który chce być gwarantem mojego życia, choćby się to nie wiem jak dziwne wydawało.
Amen
Słowo Boże - kazania
-
W co wierzymy?
Biblijną naukę Kościoła Ewangelicko-
Augsburskiego streszczają 4 zasady.sola Scriptura - jedynie Pismo
czytaj więcej
sola Gratia - jedynie Łaska
sola Fide - jedynie Wiara
solus Christus - jedynie Chrystus -
Galeria fotografii
-
O naszym Kościele
-
Kalendarz wydarzeń