english version
Hasła biblijne na dzisiaj Ukryj hasła biblijne

3. Niedziela Adwentu

15 grudnia 2019 r.

1. W piętnastym roku panowania cesarza Tyberiusza, gdy namiestnikiem Judei był Poncjusz Piłat, tetrarchą galilejskim Herod, tetrarchą iturejskim i trachonickim Filip, brat jego, a tetrarchą abileńskim Lizaniasz, 2. Za arcykapłanów Annasza i Kaifasza doszło Słowo Boże Jana, syna Zachariasza, na pustyni. 3. I przeszedł całą krainę nadjordańską, głosząc chrzest upamiętania na odpuszczenie grzechów, 4. Jak było napisane w księdze mów proroka Izajasza: Głos wołającego na pustyni: Gotujcie drogę Pańską, prostujcie ścieżki jego. 5. Każdy padół niech będzie wypełniony, a każda góra i pagórek zniesione, drogi krzywe wyprostowane, a nierówne wygładzone. 6. I ujrzą wszyscy ludzie zbawienie Boże. 7. Mówił więc do tłumów, które przychodziły, aby się dać ochrzcić przez niego: Plemię żmijowe, któż wam poddał myśl, aby uciekać przed przyszłym gniewem? 8. Wydawajcie więc owoce godne upamiętania. A nie próbujcie wmawiać w siebie: Ojca mamy Abrahama; powiadam wam bowiem, że Bóg może z tych kamieni wzbudzić dzieci Abrahamowi. 9. A już i siekiera do korzenia drzew jest przyłożona; wszelkie więc drzewo, które nie wydaje owocu dobrego, zostaje wycięte i w ogień wrzucone. 10. I pytały go tłumy: Cóż więc mamy czynić? 11. A on odpowiadając, rzekł im: Kto ma dwie suknie, niechaj da temu, który nie ma, a kto ma żywność, niech uczyni podobnie. 12. Przychodzili też celnicy, by dać się ochrzcić, i mówili do niego: Nauczycielu, co mamy czynić? 13. On zaś rzekł do nich: Nie pobierajcie nic więcej ponad to, co dla was ustalono. 14. Pytali go też żołnierze, mówiąc: A my co mamy czynić? I rzekł im: Na nikim nic nie wymuszajcie ani nie oskarżajcie fałszywie dla zysku, lecz poprzestawajcie na swoim żołdzie. 15. Gdy zaś lud oczekiwał i wszyscy w sercach swych rozważali, czy też Jan może nie jest Chrystusem, 16. Sam Jan odpowiedział wszystkim, mówiąc: Ja chrzczę was wodą, lecz przychodzi mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów jego; On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem. 17. W ręku jego jest wiejadło, by oczyścić klepisko swoje i zebrać pszenicę do spichlerza swego, lecz plewy spali w ogniu nieugaszonym. 18. Wiele też innych dał napomnień i zwiastował ludowi dobrą nowinę. 19. A tetrarcha Herod, strofowany przez niego z powodu Herodiady, żony brata swego, i z powodu innych złych uczynków, jakie popełnił, 20. Przydał do wszystkiego i to, że wtrącił Jana do więzienia.
Łk 3, (1-2), 3-14, (15-17), 18, (19-20). 


Żyjemy w czasach, w których za pośrednictwem środków masowego przekazu możemy dowiedzieć się o ważnych wydarzeniach, które miały miejsce nie tylko w kraju, ale w najbardziej odległym miejscu globu. Do tego nawet nie musimy być w domach, gdyż prawie każdy nie rozstaje się z telefonem wyposażonym w dostęp do internetu i w ten sposób może śledzić każdą ważną dla siebie wiadomość. Dowiadujemy się więc w ten sposób o tym, co dla nas przygotowali politycy, jakimi nowymi podatkami „dla naszego dobra” zostaniemy obciążeni, kto jest bohaterem nowej afery itd. Inni bardziej koncentrują się na życiu kulturalnym i mogą nie tylko dowiedzieć się co w tej dziedzinie wydarzyło, ale nawet na żywo wysłuchać interesującego wywiadu z jakimś twórcą, czy koncertu ulubionego zespołu. Codziennie też bombardowani jesteśmy informacjami o tym ile zła jest na świecie, ile wojen, czy misji stabilizacyjnych, ile podłości i jak daleko ludzie odeszli od Boga.

Mamy więc na bieżąco dopływ wszelkich informacji, a jeszcze niedawno było to marzenie fantastów. Nie znaczy to, że kiedyś ludzie nie mogli się o niczym dowiedzieć. Informacje docierały do nich również, ale w mniejszej ilości i innej formie. Ważne dekrety władców ogłaszał herold przemieszczając się z miejsca na miejsce i informował o nowych rozporządzeniach, ale przy okazji również o aktualnych wydarzeniach.

Taką rolę do spełnienia miał dwa tysiące lat temu Jan Chrzciciel. Był jednak w swej misji kimś wyjątkowym, bo jego zadanie zostało mu określone w zwiastowaniu anielskim: „On to pójdzie przed nim w duchu i mocy Eliaszowej, by zwrócić serca ojców ku dzieciom, a nieposłusznych ku rozwadze sprawiedliwych, przygotowując Panu lud prawy” (Łk 1,17).

Jego wygląd zewnętrzny i upodobania żywnościowe też nie trzymały się standardu: „…miał odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany wokół bioder swoich, a za pokarm miał szarańczę i miód leśny” (Mt 3,4). Nawet jak na tamte czasy, ubranie to było mocno innowacyjne, a jednocześnie proste i niezbyt skomplikowane w produkcji.

Ludziom, którzy przychodzili do niego nad Jordan, jak również ciekawskim przechodniom zapowiadał wypełnienie się proroctw o przyjściu Mesjasza. Może spodziewali się usłyszeć jakąś zachęcającą opowieść o wyzwolicielu z ucisku, może chcieli się zrelaksować słuchając słów zachęty do mobilizacji i pochwały ich dotychczasowego życia. Oczekiwania przyjścia Mesjasza skłoniła wielu do tego, żeby wsłuchać się uważnie w słowa Jana.

Takich, którzy ogłaszali przyjście wyzwoliciela było wielu, jednak Jan w przeciwieństwie do innych nie mówił o rozwiązaniu politycznego problemu niepodległości przez przyjście potężnego wodza, który wyzwoli lud z ucisku, ale o postaci, która nie mieściła się w dotychczasowych kanonach i co może ważniejsze w wyobrażeniach, jakie Żydzi mieli o swoim wybawicielu. A więc nie jakiś arystokrata urodzony w dobrej rodzinie i mieszkający w ekskluzywnym domu, ale prosty człowiek urodzony w stajni. Nie ogranicza się do tej zdawkowej, szokującej informacji, ale prowokuje do refleksji nad własnym życiem. Jak gdyby pyta: „Czy wypełniając formalnie przykazania nie potrzebują przypadkiem upamiętania?” Dla Żydów upamiętanie było odwróceniem się od zła i zwróceniem ku Bogu. Teoretycznie, jeżeli człowiek stawał przed Bogiem ze swoimi grzechami i chciał uzyskać przebaczenie, warunkiem było upamiętanie, jako zewnętrzny wyraz swojej przemiany. Życie takiego człowieka się zmieniało. Jego postępowanie było inne, zmieniał się jego stosunek do Boga i ludzi. Teoretycznie ! – w praktyce, jak to zwykle bywa, było inaczej.

Wielu słuchających tych słów uznało, że nie są nimi zainteresowani i odeszli. Inni po pierwszym oszołomieniu  zastanowili się i uznali, że może propozycja Jana jest wymagająca i trudna, ale wskazuje na rzeczy, które z jednej strony wydają się oczywiste, jednak ich realizacja wymaga zbyt wielu wyrzeczeń. Z Ewangelii Mateusza dowiadujemy się, że przychodzili do Jana również faryzeusze i saduceusze, czyli elita narodu, której trudno zarzucić nie wypełnianie zakonu. Mieli doskonałą znajomość Słowa Bożego, a tym samym jako wzór dla ludu powinni żyć w całkowitej z nim zgodności i być przykładem dla społeczeństwa. Zastanawiające jest, dlaczego przyszli do Jana ? Co ich sprowokowało ? Może chcieli pod wpływem jego postawy i słów przeanalizować swoje życie i dokonać istotnej korekty ? Raczej nie. Jak to bywa, raczej przyszli z ciekawości, albo po to aby go wyśmiać  lub sprowokować do kłótni. Oni nie obawiali się zapowiadanej przez Jana kary, uważali, że jakaś większa zmiana nie jest im potrzebna, są przecież elitą narodu, są potomkami Abrahama. Faryzeuszom i saduceuszom Jan odpowiedział, że „Bóg może sobie z kamieni wzbudzić dzieci Abrahamowe”. Oni nie są do tego potrzebni.

Ten sposób myślenia jest chyba bliski niejednemu z nas. Wielu uważa się za dobrych chrześcijan, którzy przeszli już drogę nawrócenia i nie potrzebne im są jakieś zmiany. Jak często się słyszy słowa: wiernie wypełniam przepisy: zostałem (-am) ochrzczony (-a), byłem (-am) konfirmowany (-a), co jakiś czas przystępuję do Komunii Świętej, uczestniczę w nabożeństwach i płacę regularnie składki. O co chodzi ?  

Jan zebranym wokół siebie i nam wszystkim mówi w sposób do jakiego nie jesteśmy przyzwyczajeni. Nie wypowiada mile brzmiących słów, których się dobrze słucha, ale mówi: „Plemię żmijowe !”. O ! Mocno ! Nie lubimy takich słów. Nie lubimy słów krytyki nawet wtedy, kiedy mamy świadomość, że mogą być prawdziwe. I nawet wtedy, kiedy we własnym sumieniu dochodzimy do wniosku, że należałoby coś w swoim życiu zmienić, upomnienia kogoś innego nie brzmią dobrze. Takie słowa nie są zachętą do milej rozmowy, albo do zainteresowania się myślą, jaką kieruje się je wypowiadający. Raczej odpychają, odstraszają i powodują, że nie chce się ich słuchać, ani mieć nic do czynienia w je wypowiadającym. Czasami tak zdecydowane i ostre słowa odbierane są jako przemądrzalstwo, a takich, którzy przyjmują taką postawę raczej się omija, a nie z zainteresowaniem wysłuchuje. A kiedy trzeba staramy się bronić uzasadniając, że wcale nie jest z nami tak źle, inni są gorsi.  

Pomyślmy, gdyby któryś z duchownych podczas kazania powiedział do zgromadzonych wiernych (i do siebie) „Plemię żmijowe” - jaka byłaby reakcja. A czy tak naprawdę zasługujemy na lepszą ocenę. Czy rzeczywiście, tak bardzo różnimy się od słuchaczy Jana. Czy pod wieloma względami nie jesteśmy do nich podobni. Niestety jesteśmy !

Po pierwszym szoku spowodowanym słowami Jana słuchacze zamiast protestować zaczęli pytać: „Cóż więc mamy czynić ?”

To był dowód, że ich serca zostały poruszone, wstrząśnięte i skruszone. Może Jan Chrzciciel skruszyłby i nasze serca ? Dobrze by było, gdybyśmy po nabożeństwie, po wysłuchaniu kazania zaczęli również pytać: „Cóż więc mamy czynić ?” Wielu uważa się za praktykujących chrześcijan, ponieważ chodzą do kościoła. A tymczasem praktyka zaczyna się po wyjściu ze świątyni, poza murami kościoła - w domu, w szkole, w zakładzie pracy, w życiu codziennym, we współżyciu z ludźmi.

Wezwanie do upamiętania, które Jan Chrzciciel skierował do zebranych brzmi do dziś: „Wydawajcie owoce godne upamiętania”. Brzmi szczególnie mocno w czasie adwentu, który jest radosnym czasem oczekiwania przyjścia Zbawiciela. Który jest czasem refleksji, wielu pytań, rozliczenia i rachunku sumienia. Chcemy się dobrze przygotować do nadchodzących świąt sprzątając mieszkania, robiąc prezenty, planując świąteczne spotkania. Czy w gonitwie przedświątecznej znajdujemy czas na wyciszenie i refleksję. Warto ! W przeciwnym razie może okazać się, że nasze codzienne zabiegi były daremne, a z nami stanie się to, co z drzewem, które nie wydawało owocu i zostało wycięte i spalone.

Amen  

Ks. Krzysztof Mutschmann