english version
Hasła biblijne na dzisiaj Ukryj hasła biblijne

3. Niedziela po Trójcy Świętej

16 czerwca 2013 r.

I wszedłszy do Jerycha, przechodził przez nie. A oto mąż, imieniem Zacheusz, przełożony nad celnikami, człowiek bogaty, Pragnął widzieć Jezusa, kto to jest, lecz nie mógł z powodu tłumu, gdyż był małego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wszedł na drzewo sykomory, aby go ujrzeć, bo tamtędy miał przechodzić. A gdy Jezus przybył na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: Zacheuszu, zejdź śpiesznie, gdyż dziś muszę się zatrzymać w twoim domu. I zszedł śpiesznie, i przyjął go z radością. A widząc to, wszyscy szemrali, mówiąc: Do człowieka grzesznego przybył w gościnę. Zacheusz zaś stanął i rzekł do Pana: Panie, oto połowę majątku mojego daję ubogim, a jeśli na kim co wymusiłem, jestem gotów oddać w czwórnasób. A Jezus rzekł do niego: Dziś zbawienie stało się udziałem domu tego, ponieważ i on jest synem Abrahamowym. Przyszedł bowiem Syn Człowieczy, aby szukać i zbawić to, co zginęło.

Łk 19,1-10


Pamiętam jeszcze z czasów szkółki niedzielnej historię zdobycia Jerycha przez Jozuego. Na Boży rozkaz mury tego warownego miasta zostają zburzone przez dźwięk trąb...

 

Dzisiejszej niedzieli znowu znajdujemy się w Jerychu, oczywiście jest to już zupełnie inne miasto. Po tamtych murach nie ma już ani śladu, za to te – współczesne, wydaje mi się, że mają sie całkiem nieźle. Pogranicze stwarza dobre warunki do handlu i rozwoju, co nieodłącznie wiąże się z pobieraniem ceł i innych tego typu opłat.

 

Zacheusz, bohater dzisiejszego tekstu, to człek niewielki wzrostem, pewnie poniżej 150 cm, ale za to ma pozycję i z pewnością nie należy do grupy ubogich tego miasta. Choć profesja może nieszczególna, to przychody przecież niczego sobie. W dalszej części tej historii możemy dostrzec mur. Sprawą dyskusji jest oczywiście, kto był jego budowniczym. Może byli to mieszkańcy Jerycha, którzy otoczyli nim Zacheusza, może budowniczym był on sam, możliwe wreszcie, że paradoksalnie był ono ich wspólnym dziełem. Tak czy owak mur stanął i tworzył barierę pomiędzy nim a nimi. Być może obie strony udawały jego brak, albo zdając sobie sprawę z jego istnienia przekonywały same siebie, że jest to dobre i właściwe rozwiązanie, ale wewnątrz muru bohaterowi tej opowieści wcale nie było tak komfortowo, jak mogłoby się wydawać.

 

Szanowny czytelniku, odnoszę wrażenie, że powinienem nieco wytłumaczyć się z tych budowlanych egzemplifikacji. Zechciej więc zwrócić swoją uwagę na to, co dzieje się, gdy Zacheusz próbuje zobaczyć Jezusa. Ewangelista Łukasz nie wspomina jakoś o tym, że został on z szacunkiem wpuszczony do pierwszych rzędów oczekujących, nikt też nie krzyknął „zróbcie miejsce dla pana dyrektora”. To co mógł zobaczyć to mur ludzkich pleców.  Pomimo wszystko celnik ów nie poddaje się i choć to nie licuje z powagą jego urzędu, wdrapuje się na pobliską sykomorę.

 

Zostawmy go tam na chwilkę i przyjrzyjmy się Jezusowi, bowiem Łukasz pisze rzecz nad wyraz zadziwiającą. Jezus zatrzymuje się i zwraca się do tego małego celnika po imieniu, chociaż można odnieść wrażenie, że widzieli się po raz pierwszy. Mało tego - wprasza się używając słów - muszę się zatrzymać w twoim domu.

 

Aż chciałoby sie zapytać: Jak to muszę? Co to znaczy? Kto lub co zmusza Tego, który jest Panem Panów do zatrzymania się w jakimś domu? Chociaż zapewne zdaniem wielu niejeden dom byłby bardziej godny, żeby przyjąć Nauczyciela, On wybiera ten jeden. Dlaczego?

 

Bo On przyszedł, jak sam mówi, szukać i zbawić to, co zginęło. I w tym miejscu słyszę łoskot walących się murów. Tak jak wieki temu w Jerychu znów pojawiają się gruzy, tyle tylko, że wywołane dźwiękiem trąb Bożej miłości. Miłości, która patrzy ponad murem i konwenansami, dostrzegając zagubienie, samotność i tęsknotę. Miłości, która nie piętnuje, poucza czy moralizuje, ale która przychodzi do zagubionego i mówi: Zejdź z tego drzewa, bo muszę się u ciebie zatrzymać, niezależnie od tego co sadzą o tym inni. Jesteś bowiem dla mnie tak cenny, że swoje życie oddam za ciebie.

 

Mury otaczające Zacheusza runęły. W kurzu, który się po ich upadku unosi, możemy dostrzec już zmienionego człowieka, który nie kupuje sobie niczego, ale chce dzielić się swoim szczęściem z innymi.

 

Kiedy czytam Boże Słowo staram się zadawać sobie pytanie, co ten fragment może mieć ze mną wspólnego? Zachęcam Cię do takiej refleksji. Być może i ty otoczony jesteś niewidzialnym murem. Możliwe, że myśląc o Zacheuszu mówisz sobie: chciałbym być na tej sykomorze. Sądzę, że warto zapytać siebie, co jest moją sykomorą i czy odważę sie wejść na nią, żeby spotkać Tego, który może się i u mnie zatrzymać?

 

Przyszedł przecież zbawić i szukać to, co zginęło, to znaczy mnie. Czy ciebie też?

 

Amen.

ks. Bogdan Wawrzeczko