english version
Hasła biblijne na dzisiaj Ukryj hasła biblijne

Święto Epifanii

6 stycznia 2014 r.

A jeśli nawet ewangelia nasza jest zasłonięta, zasłonięta jest dla tych, którzy giną. W których bóg świata tego zaślepił umysły niewierzących, aby im nie świeciło światło ewangelii o chwale Chrystusa, który jest obrazem Boga. Albowiem nie siebie samych głosimy, lecz Chrystusa Jezusa, że jest Panem, o sobie zaś, żeśmy sługami waszymi dla Jezusa. Bo Bóg, który rzekł: Z ciemności niech światłość zaświeci, rozświecił serca nasze, aby zajaśniało poznanie chwały Bożej, która jest na obliczu Chrystusowym.

2 Kor 4,3-6


Dokładnie rok temu czytałem pewną książkę, w której autor próbował obalić mit o tym, że istnieją uzdolnienia i jakieś szczególne talenty ludzi. Według niego wszyscy mają taki sam potencjał, a tylko od ilości czasu poświeconego na pracę, świadome ćwiczenie zależy czy w jakimś zakresie staniemy się mistrzami czy wręcz wirtuozami. Autor był w stanie twierdzić, że nie istnieje coś takiego jak szczególne uzdolnienia i nawet osiągnięcia Mozarta sprowadził tylko do fachowego i świadomego kształtowania dziecka przez ojca.

 

Nie zamierzam lansować postawionej tezy ani też prowadzić z nią polemiki.

 

Chciałem zwrócić uwagę na zupełnie coś innego. Otóż, czytając tego typu tezy o tym, że wszystko można osiągnąć, tylko trzeba wiedzieć jak to zrobić, można dobrze się poczuć. Bo przecież oznacza to, że nie mam ograniczeń.
 

Podobne tezy lansuje, a może lansowała filozofia – religia  New Age. Tutaj słyszymy, że jesteśmy bogami. Tylko od odpowiedniego nastawienia i zestrojenia się z siłami natury możemy zbliżyć się do pełni boskości. Od stanu naszego umysłu zależy czy będziemy zdrowymi, bogatymi, będzie zależało to, co chcemy osiągnąć. 

 

Dobrze poczuć się nieograniczonym.

 

Jaka jest jednak prawda? Kim jesteśmy? Co możemy osiągnąć?

 

Gdy sięgamy po Boże Słowo odkrywamy zgoła inną prawdę o człowieku. Z jednej strony poznajemy człowieka jako doskonałe Boże dzieło. Bóg nie stworzył czegoś wadliwego. To wybór człowieka sprawił, że staliśmy się grzesznymi.

Zmaganie z grzesznością ciągle nam towarzyszy. W niezwykły sposób opisał to Apostoł Paweł:

„Wiem tedy, że nie mieszka we mnie, to jest w ciele moim, dobro; mam bowiem zawsze dobrą wolę, ale wykonania tego, co dobre, brak; Albowiem nie czynię dobrego, które chcę, tylko złe, którego nie chcę, to czynię. A jeśli czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który mieszka we mnie. Znajduję tedy w sobie zakon, że gdy chcę czynić dobrze, trzyma się mnie złe; Bo według człowieka wewnętrznego mam upodobanie w zakonie Bożym. A w członkach swoich dostrzegam inny zakon, który walczy przeciwko zakonowi, uznanemu przez mój rozum i bierze mnie w niewolę zakonu grzechu, który jest w członkach moich.

 

Nędzny ja człowiek! Któż mnie wybawi z tego ciała śmierci?

Bogu niech będą dzięki przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego! Tak więc ja sam służę umysłem zakonowi Bożemu, ciałem zaś zakonowi grzechu” (Rz 7,18-24).

 

W tym kontekście nabiera właściwego znaczenia objawienie światła Ewangelii, o której czytamy w dzisiejszym tekście.

 

Z jednej strony, chcemy czynić to co dobre, ale nie zawsze nam się udaje. Ciągle upadamy. Gdybyśmy swoim postępowaniem chcieli zasłużyć na Bożą nagrodę, bylibyśmy skazani na niepowodzenie. Niezależnie od tego jak wiele byśmy nad tym pracowali, jak świadome ćwiczenia byśmy wprowadzali, zawsze przegramy. Nie pomoże nam pozytywne nastawienie umysłu i doskonałe zespolenie z naturą i tak będziemy upadali i grzeszyli.

 

Potrzebujemy ratunku. Znajdujemy go w objawieniu się Boga człowiekowi. Pełne objawienie znajdujemy w Jezusie. Apostoł Paweł napisał, że jest to „świecące światło ewangelii o chwale Chrystusa, który jest obrazem Boga”.

 
W Chrystusie Bóg objawił się nam. Objawił się jako Miłość. Choć to my upadamy, choć to my jesteśmy grzesznymi, choć to my ciągle się buntujemy, choć to my ciągle odrzucamy Jego „wyciągniętą dłoń”, On nieustannie nas poszukuje.

 
Poznajemy więc Boga, który nie chce w swojej sprawiedliwości nas karać, ale który otacza nas swoją miłości i przebaczeniem.

 

Oczywiście możemy się oszukiwać, że zawsze sobie poradzimy. Że nie potrzebujemy niczyjej, a więc również Bożej łaski.  Możemy szukać niezależności, albo przyznać sami przed sobą, że nie damy rady, że potrzebujemy Jego miłosierdzia i pomocy.

 

Bo Chrystus jest Panem, Bogiem pełnym miłości, który przyszedł, by zbawić każdego grzesznika. Amen.

bp Jerzy Samiec