Wielka Sobota
"Wody sięgały mi aż do gardła, ogarnęło mnie topielisko, sitowie wiło się koło mojej głowy. (…) Lecz Ty wydobyłeś z przepaści moje życie, Panie, Boże mój. Gdy ustawało we mnie życie, wspomniałem na Pana; i tak doszła moja modlitwa do Ciebie." Jon 2,6.7b.8
Niepojęte. Trudne. Wstrząsające. Wczoraj trwanie pod krzyżem Golgoty, ostatni oddech Zbawiciela, złożenie do grobu, w milczeniu dokonywane czynności, z miłością, szacunkiem i udręką duszy dotykanie zmarłego ciała ukochanego Jezusa. Dziś - wielka cisza. Celowo chcę zatrzymać się w tym przełomowym momencie; trwać w bólu niezrozumienia, lęku, pokory, rozbitej miłości; chcę wytrzymać tę próbę i nie udaje mi się, bo serce biegnie do pustego już grobu z odwalonym kamieniem. Ale dziś jeszcze nie ten czas. Dziś jest bezbrzeżny smutek utraty, paraliżujący strach, osamotnienie. Rozpacz. Bezsilność. Poczucie straty i bezsensu tak ogromne, że myśli i uczucia uwięzły w gardle. W tym stanie beznadziei i zawieszenia – w modlitwie Jonasza odnajduję nadzieję i punkt oparcia.
Ten mały prorok, jak zwie się Jonasza, syna Amittaja, w swej krótkiej księdze, streszcza to, co o człowieku powinien wiedzieć człowiek, wiedzieć przede wszystkim o sobie samym. Odwaga, przedsiębiorczość, życiowe decyzje, aktywizm – tak nagle mogą okazać się kruchą konstrukcją, która upada jak domek z kart. Dziś nie pora, by analizować drogę życia Jonasza, jego posłuszeństwo i brak posłuszeństwa Bogu, przez proroka przepracowane Boże „wstań”, „idź” i „głoś”. Nie o to chodzi, by dziś zadawać pytanie: „czy Bóg ma prawo obdarzyć miłością i zbawieniem każdego mieszkańca Niniwy” w najszerszym tego słowa znaczeniu? Dziś pora na towarzyszenie Jonaszowi w ciemności, na bycie Jonaszem we wnętrzu wielkiej ryby, jak można nazwać każdą pustkę, każde tragiczne doświadczenie, które jest twoim, moim udziałem; dziś czas na siłę wytrwania i siłę błagania o pomoc.
Przejście od skargi do błogosławienia i dziękczynienia, jakby pomoc Boża już nadeszła, jakby ratunek był już pewny, tylko trzeba czekać – to lekcja na Wielką Sobotę. To znak, o którym naucza Pan Jezus (Mt 12,38nn; Łk 11, 29nn). Tymczasem Oczy moje zawsze patrzą na Pana, bo On wyswobadza z sieci nogi moje (Ps 25,15). Czy zawsze patrzą na Pana? Czy dopiero z bolesnego doświadczenia, z szarpania się z życiem, z wnętrza „wielkiej ryby”, gdy wody sięgają mi aż do gardła?
Bezsilność, oczekiwanie na diagnozę, rozpacz, długotrwałe leczenie, terminalna choroba, to sieci, które wiążą każdy krok, to sitowie, które owija głowę, szyję, nie daje oddychać. Ile nieszczęść na świecie, tyle sieci. Moje sieci - to moje niemoce. Sieci otwierają me oczy na Pana, bo jak można przeczytać w Bożym Słowie: On niemoce nasze wziął na siebie i choroby nasze poniósł (Mt 8,17). Jak za kliknięciem ikonki, otwiera się w mej wyobraźni scena z okolic Tyru i Sydonu. Niewiasta kananejska błaga o pomoc. Determinacja kobiety kananejskiej walczącej o zdrowie swej córki jest wzorem wszystkich matek i ojców modlących się o swe dzieci, matek i ojców, którzy przyparci przez życie do muru, szturmują Niebo i nie ustają w modlitwie. Widzę obraz w sali szpitalnej. Matka i ojciec pochyleni nad dzieckiem, modlą się w skupieniu i kładą dłonie na jego chorym miejscu. Odczuwam ich rozpacz i niemoc, i głęboką nadzieję. Czytam o uzdrowieniu córki kobiety kananejskiej raz po raz (Mt 15,21-28). Postrzegam chorobę jej dziecka jako związanie, topielisko, osaczenie siecią. Nie koncentruję się na teologicznym znaczeniu opowieści o uzdrowieniu dokonanym na terenach pogańskich, na tym, że Jezus początkowo nie reaguje na prośbę Kananejki, która nie zaprzestaje swego błagania, na szczęśliwym zakończeniu historii. Dla mnie ważna jest tutaj postawa kobiety, jej natarczywa, uparta modlitwa, jej targowanie się z Panem, Synem Dawida. Nawet jeśli nie wie, co oznaczają te tytuły, używa ich. Obdarza szacunkiem Tego, o którym słyszała, że ma moc. Jest zdeterminowana szukaniem ratunku dla związanej ciężką niemocą córki.
Walczy jak Jonasz we wnętrzu ryby. Walczy skutecznie i słyszy od Jezusa: Niewiasto, wielka jest wiara twoja ; niech ci się stanie, jak chcesz, i uleczona została jej córka od tej godziny (Mt 15,28). Podobnie wiara przyjaciół, którzy na łożu niosą sparaliżowanego i z powodu tłumów przez dach spuszczają go przed oblicze Pana (Mk 2,1-12) – decyduje o cudzie, którego doświadcza chory: A Jezus ujrzawszy wiarę ich, rzekł paralitykowi: Synu , odpuszczone są grzechy twoje. (...) Wstań, weź łoże swoje i idź do domu swego (Mk 2, 5.9). To przede wszystkim obraz walki Jonasza, choć w tak innym kontekście, który szamocze się ze sobą samym, ma tak ludzkie, tak moje odruchy, niskie pobudki, obraża się i dąsa, ucieka przed Bogiem, prawie ginie a doświadcza wydobycia z przepaści, gdy woła: Panie, Boże mój, gdy ustawało we mnie życie, wspomniałem na Pana i tak doszła moja modlitwa do Ciebie, do Twojego świętego przybytku (Jon 2,7c-8).
Dziś, w Wielką Sobotę A.D. 2019, który to dzień Jonaszowej ciemności jest mostem między Golgotą a pustym grobem Pana, i wszystkie te obrazy rozpaczy, topieli, sitowia i gorliwej modlitwy kotłują się we mnie, powtarzam: Wierzę, pomóż niedowiarstwu memu” (Mk 9, 24). Tak. Wierzę. Wkrótce rozdzwonią się wielkanocne dzwony. Amen.
Słowo Boże - kazania
-
W co wierzymy?
Biblijną naukę Kościoła Ewangelicko-
Augsburskiego streszczają 4 zasady.sola Scriptura - jedynie Pismo
czytaj więcej
sola Gratia - jedynie Łaska
sola Fide - jedynie Wiara
solus Christus - jedynie Chrystus -
Galeria fotografii
-
O naszym Kościele
-
Kalendarz wydarzeń