Zesłanie Ducha Świętego
11. I rzekł Mojżesz do Pana: dlaczego tak źle obszedłeś się ze swoim sługą? I dlaczego nie znalazłem łaski w twoich oczach, żeś włożył na mnie cały ciężar tego ludu? 12. Czy ja począłem ten lud? Czy ja go zrodziłem, że mówisz do mnie: Nieś go na łonie swoim, jak piastun nosi niemowlę, do ziemi, którą poprzysiągłeś jego ojcom? 14.Ja sam nie mogę unieść całego tego ludu, gdyż za ciężki jest dla mnie. 15. A jeżeli tak postępujesz ze mną, to zabij mnie raczej zaraz, jeżeli znalazłem łaskę w twoich oczach, abym nie musiał patrzeć na moje nieszczęście. 16. I rzekł Pan do Mojżesza: Zbierz mi siedemdziesięciu mężów spośród starszych Izraela, których znasz jako starszych ludu i jego nadzorców, i przywiedź ich do Namiotu Zgromadzenia, i niech tam staną wraz z tobą; 17. Ja zaś zstąpię i będę tam mówił z tobą, i wezmę nieco z ducha, który jest w tobie, i włożę w nich, i nieść będą wraz z tobą ciężar ludu, abyś nie ty sam musiał go nosić. 24. Mojżesz wyszedł i opowiedział ludowi słowa Pana. Potem zgromadził siedemdziesięciu mężów ze starszych ludu i kazał im stanąć wokół namiotu. 25. I zstąpił Pan w obłoku, i przemówił do niego. Wziął tez nieco z ducha, który był w nim, i złożył na siedemdziesięciu starszych mężach.
4 Mż 11,11-12,14-17,24-25
„ (…) Wytrwałość, mój drogi Piołunie to cecha, której oni posiadają najmniej. Pielęgnuj w nich niecierpliwość, rozbudzaj ją w ludziach (…)".
Tymi słowami, drodzy Internauci, zwracał się stary diabeł do młodego adepta sztuki kuszenia, w znanej książce C. S. Lewisa „Listy starego diabła do młodego”. Cytatem, tą błyskotliwą, głęboko zapadającą w pamięć refleksją nad naturą ludzką pragnę rozpocząć dzisiejsze rozważanie.
Niecierpliwość i znużenie. Te uczucia kołatały się w głowach, zaprzątały myśli zmęczonych tułaczką ludzi. Nie jakąś przypadkową grupką emigrantów, tylko tłumami nagle wyzwolonych, byłych niewolników, sunących w mozole za Mojżeszem przez pustynię. Dokąd? W nieznane. Do ziemi, którą obiecał im Bóg, ten sam, który postawił na czele tej wyprawy Mojżesza.
Tekst biblijny opisujący sytuację sprzed ponad trzech tysięcy lat jest dzisiaj również, a może nawet szczególnie dzisiaj, aktualny. Roszczeniami utyskujących wędrujących można by tytułować wydanie codzienne niejednego tabloidu.
„Ile jeszcze?”- Czy Mojżesz wie, dokąd zmierza? „Śmierć i choroby niewinnych dzieci i starców - Czy Mojżesz wie o naszych cierpieniach?” „Czas na zmiany” - od lat ten sam przywódca” lub też dajmy na to: „Mojżesz - przywódca jest zmęczony”.
Spróbujmy zastanowić się przez chwilę, kim był zatem ten, który ich prowadził?
Nie był osobą przypadkową. Często zdarza się nam nie pamiętać, że wzrastał na dworze faraona - władcy absolutnego, boga i człowieka w jednym. Świat polityki towarzyszył mu od dziecka. Intrygi, rozgrywki polityczne, układy, kompromisy, dylematy władcy były jego chlebem powszednim. Był w końcu przyrodnim synem faraona, wykształconym i nawykłym do życia w blasku i na samym szczycie władzy. Miał czas i możliwość na obserwacje fenomenu rządzenia, znał to od kuchni i zapewne wiedział, że władza wiąże się ze splendorem, poczuciem mocy, ale i potworną samotnością.
Mojżesz wiedział, że nie będzie faraonem, zatem mógł pozwolić sobie na pewien luz obserwacji, nie ciążyły na nim obowiązki, rygor i gorset etykiety, obowiązujący następcę tronu. Możemy domyślać się, że przy nim ludzie nie krępowali się tak bardzo wyrażać swe opinie, za które normalnie straciliby stanowisko, a może i życie. Na pewno znał te pełne atencji potakiwania sparaliżowanych strachem doradców, którzy mówią to, co chciałby usłyszeć władca, a myślą zupełnie coś innego.
Możemy przypuszczać, że miał kolejną cechę korzystną dla władcy - lubił i znał naturę ludzi. Najlepsze rozeznanie w sytuacji i prawdziwych intencjach oraz nastrojach tak zwanego zwykłego człowieka mają zawsze ci, którzy nie boją się przebywać w ich towarzystwie, nie budują dystansu do siebie i schodzą czasami z piedestału swej władczej boskości do poddanych, oraz…dzieci, dokazujące beztrosko w zakamarkach pałacu.
Podsumowując, Mojżesz miał tak zwaną bazę intelektualną do objęcia władzy w momencie wybrania go przez Boga. Bóg to wiedział. Nie posłał do ludu i nie postawił na jego czele przypadkowego półgłówka. Posłał kogoś, kto łączył w sobie na pewno wiele cech dobrego przywódcy - doświadczenie życiowe, wiedzę, spokój, skromność i odwagę. A jednak nadszedł czas, kiedy nawet to wszystko okazało się być niewystarczające.
Wolność Izraelitom spadła z nieba - jak manna. Mieszkając w Egipcie, mieli zapewniony byt. Za mało by żyć, za dużo by umrzeć – można by wyrazić językiem współczesnym. W miarę rosnących represji ze strony władzy, dojrzewała świadomość braku wolności i samostanowienia. Tęsknili za krajem swoich przodków, miejscem, gdzie mogliby żyć, pracować i wierzyć w swojego Boga oraz oddawać mu cześć w chwilach, kiedy sami uważali to za stosowne.
Wychodząc z Egiptu, nie wiedzieli, jak długa będzie to droga. Bolesna, pełna wyrzeczeń, niedostatku, zmian i niepewności. Wychodziły co najmniej trzy pokolenia, z których ci najmłodsi, po dotarciu na miejsce mieliby 40 lat.
Sytuacja przytoczona w biblijnym fragmencie, psychologicznie rzecz biorąc, zdarzyć się mogła krótko po osiągnięciu półmetka drogi. Niepisaną regułą jest, że najszybciej, z największą ilością siły i optymizmu wychodzi się z najcięższej sytuacji. Gorzej jest natomiast utrzymać ten stan w czasie, gdy ani efekty, ani zauważalne zmiany nie są już tak spektakularne jak na początku drogi.
Gdy nam źle, musimy poszukać winnego. Najprościej za stan zastany obarczyć jest wodza czy przywódcę marszu. W końcu to on wymyślił tą drogę, on się jej podjął, on ją zaplanował i wytyczył. On jest w kontakcie z Bogiem, więc krótko mówiąc - jest za wszystko odpowiedzialny.
Mojżeszem jest każdy, kto weźmie na siebie odpowiedzialność przywódcy. Mojżeszem jest kadrowa w firmie, Mojżeszem jest właściciel małego lub dużego przedsiębiorstwa na zakręcie ekonomicznym, Mojżeszem jest duchowny. Od nich ludzie oczekują rady, wsparcia, wytyczania kierunku, ale i zwykłego chleba, mięsa i pieniędzy.
Który to już rok idziemy przez pustynię? Ile jeszcze? Jak długo? Kiedy będziemy? Co się jeszcze musi wydarzyć? Czy nie dosyć już wycierpieliśmy? Bieda, głód, poniżenie, brak własnego domu! Śmierć dzieci, starszych, ile to już lat?! A może lepiej byłoby się wcale stamtąd nie ruszać? Może lepiej byłoby zostać w Egipcie? Jeść ryby, ogórki i pory? A w ogóle, to czyj to był pomysł, z tym wyjściem?
To znowu pytania chodzące po głowach ludziom idącym. Pytania, które stają się wodą na młyn wszelkiej maści populistów, tak kiedyś jak i w dzisiejszych czasach. W takich momentach - zwątpienia, przywódca zostaje jeszcze bardziej sam. Dystansuje się od problemu. Zamyka się, wątpi i ma ochotę rzucić wszystko to, co udało mu się do tej chwili osiągnąć. Wokół mnie tyle niezadowolonych. Może mają rację? Może jestem już do niczego? Może już za długo? Może rzeczywiście powinienem odejść? Dlaczego ja? Zabij mnie raczej - mówi do Boga, niż daj patrzeć na mą własną niemoc. Mojżesz też zdystansował się tak jak czynią to ludzie obarczeni za dużym ciężarem odpowiedzialności za nieswoje mienie.
Mojżesz nie troszczył się o swój dom, o swoją rodzinę, o swoją przyszłość. Na plecach miał ciężar o wiele bardziej skomplikowany i niedefiniowalny. Dźwigał odpowiedzialność za lud, którego został „ojcem”, który miał nosić na swoim łonie jak niańka. Miał doprowadzić ich i stworzyć nowy kraj - Ziemię Obiecaną, mlekiem i miodem płynącą. Był zarządcą wspólnego mienia, a mienie owo, narowiło się coraz bardziej i stawało się coraz bardziej roszczeniowe.
Dopadł go typowy moment zwątpienia, problem, który stawał się tym większy, im bardziej Mojżesz tracił cel z oczu. Mówi się, że gdy Bóg chce kogoś ukarać, to odbiera mu rozum. Coś jest w tym powiedzeniu, bo jeśliby zastanowić się, czym jest „rozum” i zdefiniować go, jako zdolność do myślenia, przewidywania, realnego, zdroworozsądkowego oceniania sytuacji i wyciągania wniosków, to rzeczywiście, Mojżesz ten rozum na chwilę stracił. Poczuł się odpowiedzialny za wszystko i za wszystkich.
Bóg nie zostawił go w tej trudnej chwili samego. Wskazał mu rozwiązanie. Siedemdziesięciu pracowników, na których spłynął duch Mojżesza. I o dziwo, nie był to jakiś nowy, rewolucyjny, zwiastujący nowy początek duch. Bóg rozlał tego samego ducha, którym wcześniej obdarował Mojżesza! Nie zakwestionował jego dokonań, dał mu odpocząć i złapać przysłowiowy oddech. Bóg cechami Mojżesza obdarował wielu ludzi, by byli mu pomocni, pomnożył cechy Mojżesza, dzieląc jednocześnie odpowiedzialność.
Obchodząc dziś kolejną rocznicę Zesłania Ducha Świętego, a tym samym dzień powstania Kościoła Chrześcijańskiego zadumajmy się na chwilę nad jego sensem dzisiaj. Kościół nie powstał przez pomnożenie ducha człowieka, jego myśli pragnień i mocy pomnożonej przez siedemdziesiąt jak w przypadku Mojżesza, ale przez obecność: Boga i Jezusa Chrystusa w Duchu Świętym w nas i pośród nas. Od tego pamiętnego dnia staliśmy się przedstawicielami i ambasadorami Boga na ziemi, Jego rękami, oczami, ustami w zależności od udzielonych nam darów Jego Ducha. Bóg podjął ryzyko, zaufał nam, położył na szalę całą swoją reputację pozwalając nam siebie reprezentować.
Bóg złożył siebie w ręce zwykłych ludzi i od tego momentu świat będzie poznawał Boga przez usta, ale przede wszystkim przez życie chrześcijan. To wspaniała misja wymagająca wytrwałości i cierpliwości. Szlachetna idea, szczególnie długoterminowa, potrzebuje jednak ludzi odważnych, zaufanych, wiernych, dobrych i mądrych, Nie klakierów ani potakiwaczy, nie potrzebuje również mędrków ani karierowiczów.
Pamiętajmy każdego dnia, że Bóg w życiu nie zostawia nas samych, daje obietnicę, że Jego Duch będzie z nami z naszymi małymi i wielkimi działaniami, aż do skończenia świata. Amen.
Słowo Boże - kazania
-
W co wierzymy?
Biblijną naukę Kościoła Ewangelicko-
Augsburskiego streszczają 4 zasady.sola Scriptura - jedynie Pismo
czytaj więcej
sola Gratia - jedynie Łaska
sola Fide - jedynie Wiara
solus Christus - jedynie Chrystus -
Galeria fotografii
-
O naszym Kościele
-
Kalendarz wydarzeń