Pożegnanie śp. Bogusława Meca
W piątek, 16 marca 2012 roku na cmentarzu komunalnym "Na Dołach", w alei zasłużonych w Łodzi, odbył się pogrzeb śp. Bogusława Meca, piosenkarza, kompozytora, plastyka. Żegnała go rodzina, przyjaciele, przedstawiciele władz, wielbiciele jego talentu. Ewangelickie uroczystości żałobne prowadzili ks. Roman Pawlas z Tomaszowa Mazowieckiego i ks. Michał Makula z Łodzi, a w ekumenicznej modlitwie towarzyszyli im księża rzymskokatoliccy.
Duszpasterz z Tomaszowa Mazowieckiego, z rodzinnej parafii Zmarłego, pożegnał go następującymi słowami:
Cytując religijnego klasyka powiem: tutaj się wszystko zaczęło. Oczywiście nie tutaj w Łodzi, lecz w Tomaszowie i okolicy. A dokładniej w gajówce Brzustów i na tomaszowskiej ewangelickiej plebanii.
Sprzyjająca rozwojowi protestancka atmosfera, panujący tam ewangelicki etos życia i pracy, czyli obok zabaw z nieco starszą siostrą Danką w ogromnym parku kościelnym - solidna edukacja, rozwój talentów, nauka rysunku, ćwiczenie śpiewu. Jak sam wielokrotnie powtarzałeś: po prostu w czepku urodzony.
W Tomaszowie - nauka szkolna w Szkole Podstawowej nr 1, potem w Liceum Pedagogicznym z prawdziwego zdarzenia. W Tomaszowie zaczyna błyszczeć talent, dziś pomijany, ale ważny - debiut z zespołem "Szare Koty", w którym śpiewałeś i grałeś na skrzypcach, gitarze i przede wszystkim na perkusji.
To piękny czas młodzieńczego kreślenia ambitnych planów.
Żyjąc w tej części Polski musiałeś być dzielnym, młodym luteraninem, zahartowanym w przeciwnościach, bo nie brakowało krzywdzących i nonsensownych uogólnień. Schronienie i spokój dawał teren wokół ewangelickiego kościoła Zbawiciela, w którym wszystko było takie duże i piękne: witraże, ambona, organy i wyniosła wieża, z wysokości której czułeś wolność.
Nic byle jak! Nie pozwalałeś na bylejakość w swoim życiu. Wszystko musiało być szlachetne, piękne, harmonijne. Słowem wzór do naśladowania! Nie ma bylejakości w Twojej spuściźnie, teksty piosenek, czasami pieśni, sposób wykonywania, kontekst. Rzetelność i konsekwencja na co dzień. I choć nie było to łatwe, nie śpiewałeś za wszelką cenę, wszystkim i wszędzie. Pozostawiłeś prawdziwe perły sztuki wokalnej. To Twój dar dla potomnych.
A gdy przyszła straszna nieuleczalna, agresywna choroba, szybko znalazłeś wewnętrzne siły. Dzięki Bogu i dzięki swojej siostrze wygrałeś i żyłeś kolejnych 11 lat.
Z wdzięcznością teraz myślę o cudownych lekarzach katowickiego Instytutu Hematologii z doktorem Wojnarem, prof. Chołowieckim. Wystarczy uważnie posłuchać układanego w tym okresie repertuaru - był nieprzeciętny, pełen wdzięczności.

Patrząc na Ciebie - drogi Bogusiu, widziałem, że żyłeś w luterańskiej bojaźni nie wobec ludzi, lecz względem Boga, chyba zawsze wdzięczny Ojcu Świętemu za Jego wszechmoc, dobroć i miłosierdzie. A teraz, gdy stoję przy Tobie, a przed nami otwarta mogiła, najważniejsze są biblijne słowa o rozpostartych ramionach miłującego Boga, o niebiańskim pokoju, którego świat dać nie może, o mieszkaniu, które już czeka dla Ciebie w niebie.
Amen.
Amen.
więcej: Parafia w Tomaszowie Mazowieckim
zdjęcia: Bogdan Reszka