Czyń zaraz, co masz czynić
W uporządkowanym świecie moralnych daltonistów, rozpoznających jedynie czerń i biel ludzkich postaw oraz wyborów, postać apostoła Judasza opisywana bywa wyłącznie w ciemnych barwach, zresztą jak gdyby zgodnie z słowami Ewangelii wg św. Jana - "On więc, wziąwszy kawałek chleba, natychmiast wyszedł, a była noc" (J 13,30). Mimo wszystko warto zachować wrażliwe serce i mając szeroko otwarte oczy próbować rozjaśnić nieco ciemność nocy, w którą wkroczył Judasz.
Tragicznej postaci apostoła, wydającego pocałunkiem swojego Nauczyciela w ręce przeciwników, nie wolno próbować wyjaśniać tanimi argumentami, ale w żadnym wypadku nie powinno się go oceniać wbrew milczeniu ewangelistów, którzy jedynie relacjonują przebieg wydarzeń z udziałem Judasza, nie podejmując moralnej kwalifikacji jego czynu. Dramat człowieka, który przyczynił się do śmierci sprawiedliwego Jezusa, powinien budzić szacunek dla wstrząsających ludzkich losów i respekt wobec Boga, wypełniającego swoje obietnice przez niezrozumiałe wydarzenia.
A wszystko rozpoczęło się w chwili powołania Judasza przez Jezusa na apostoła. Jego także dotyczyły słowa: "Nie wy mnie wybraliście, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was, abyście szli i owoc wydawali ..." (J 15,16). Z wrażliwością, dostrzegającą paradoksy Bożych wyborów (na przykład Jakuba - oszusta i kłamcę własnego ojca, albo Mojżesza - człowieka, który przemocą próbował stanąć po stronie dobra), wydaje się na miejscu postawienie pytania: Jaki owoc miał wydać Judasz? Pozostawmy je na razie bez odpowiedzi. Niektóre pytania muszą przecież dojrzewać w milczeniu, świadczącym o szacunku dla prawdy.
W każdym bądź razie po wyborze apostołów nastąpił szczególny czas bezpośredniej bliskości z Nauczycielem. Cała dwunastka była świadkiem niezwykłych czynów Uzdrowiciela z Galilei oraz słuchała nauki Mistrza, głoszonej z mocą (Mk 1,22). Tymczasem Ewangelie świadczą o tym, że apostołowie niestety nie wszystko pojmowali, doprowadzając Nauczyciela nawet do zniecierpliwienia: "O czym rozmawiacie, czy o ty, że chleba nie macie? Jeszcze nie pojmujecie i nie rozumiecie? Czy serce wasze jest nieczułe? Macie oczy, a nie widzicie? Macie uszy, a nie słyszycie? I nie pamiętacie?" (Mk 8,17n). Judasz nie zdradzał wtedy mniejszej od innych wrażliwości na głoszoną Ewangelię, chociaż, zapewne jak wszyscy, miał problemy z jej zrozumieniem. W końcu nie on, ale synowie Zebedeusza, Jakub i Jan, poprosili Jezusa o to, aby w Jego chwale mogli zasiadać po prawej i lewej stronie (Mk 10,35). Również nie Judasz zaproponował Mistrzowi, aby ściągnąć z nieba ogień i ukarać mieszkańców samarytańskiej wioski (Łk 9,54). Jakub z Janem - bo o nich ponownie mowa - usłyszeli wówczas odpowiedź: "Nie wiecie, jakiego ducha jesteście" (Łk 9,55).
Najciekawsze jednak jest porównanie Judasza z Piotrem. Z czwartej ewangelii kanonicznej wynika, że podczas pożegnalnej wieczerzy, po umyciu apostołom nóg, podając zamoczony kawałek chleba, Jezus wskazał na Judasza, że jest tym, który Go wyda. Po czym ewangelista komentuje: "A zaraz potem wszedł w niego szatan. Rzekł więc do niego Jezus: Czyń zaraz, co masz czynić" (J 13,27). Czyż w podobny sposób Jezus nie wypowiedział się o Piotrze? Po zapowiedzi Jezusa, że zbliża się Jego śmierć i zmartwychwstanie, Piotr podszedł bowiem do Niego i upomniał Go: "Miej litość nad sobą, Panie! Nie przyjdzie to na ciebie" (Mt 16,22), a wtedy usłyszał gorzkie słowa: "Idź precz ode mnie szatanie! Jesteś mi zgorszeniem, bo nie myślisz o tym, co Boskie, lecz o tym, co ludzkie" (Mt 16,23).
Dlatego nie można utrzymywać, że jedynym z grona apostołów, który niczego nie rozumiał i poddał się wpływowi szatana był Judasz. Wprost przeciwnie, właśnie ta trójka, która miała szansę zobaczyć i usłyszeć więcej niż pozostali, a więc Piotr, Jakub i Jan, wydaje się być bardziej podatna na wpływ tego, co ludzkie, zamiast myśleć o tym, co Boskie. Gdy Judasz z dala obserwował przebieg procesu Jezusa przed Sanhedrynem, Piotr trzykrotnie zaparł się Mistrza (Łk 22,54-62). Dlaczego więc wstawiennicza modlitwa Jezusa o apostołów ocaliła Piotra, kuszącego samego Zbawiciela, a Judaszowi pozwoliła odejść w noc, mrok ludzkiej zdrady? "Szymonie, Szymonie, oto szatan wyprosił sobie, żeby was przesiać jak pszenicę. Ja zaś prosiłem za tobą, aby nie ustała wiara twoja, ..." (Łk 22,31n). Dlaczego Jezus w modlitwie nie wspomniał Judasza?
Oto tajemnica Bożego wyboru, który nie świadczy o beznadziejnym fatalizmie i przeznaczeniu jednych do wybawienia a drugich do zatracenia. Nie wolno formułować tak pochopnych wniosków. Jakże wyglądałaby wtedy dobroć Zbawiciela? Jezus nigdy nie wykluczył Judasza z grona dwunastu apostołów. Zdrajca mógł przecież uczestniczyć w ostatniej wieczerzy. Jemu także Jezus umył nogi. A gdy nadszedł na czele żołnierzy, którym wskazał Jezusa pocałunkiem, usłyszał wciąż to samo imię, pełne miłości i ciepła: "Przyjacielu, po co przychodzisz?" (Mt 26,50). Wreszcie na krzyżu, umierający Zbawiciel, modlił się słowami: "Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią" (Łk 23,34). I naprawdę nic nie wskazuje, aby ta modlitwa nie obejmowała tego, który co prawda zdradził Jezusa, ale mimo wszystko do końca pozostał Jego apostołem.
Kto tego wszystkiego nie dostrzega jest jedynie fanatycznym sędzią ludzkich dramatów, wypranym z wszelkiej wrażliwości na głębię wydarzeń, których nie rozumie nikt, poza Bogiem. Nawet diagnoza wyboru dokonanego przez Judasza, którą postawił czwarty ewangelista, przypominając chciwość apostoła, wydaje się być zbyt pochopną próbą zrozumienia człowieka, który zdradził Jezusa po usłyszeniu wyraźnego polecenia. Także wiele innych hipotez, próbujących wyjaśnić decyzję Judasza, pomiędzy którymi najczęściej pojawia się argument o zawiedzionych oczekiwaniach politycznych, nie do końca poważnie traktuje złożoność tamtego dramatycznego wyboru.
Być może rzeczywiście Judasz do samego końca działał z pozytywnych pobudek i wydając Jezusa w ręce przeciwników, pragnął sprowokować Go do odważnego wystąpienia przeciwko rzymskiemu okupantowi. Gdy więc zobaczył do czego doprowadziła jego zdrada, postanowił oddać pieniądze i odebrać sobie życie: "Zgrzeszyłem, gdyż wydałem krew niewinną" (Mt 27,4). Mimo wszystko, kto chce zrozumieć coś z dramatu człowieka, który dokonał błędnego wyboru i wydał na śmierć jedynego Sprawiedliwego pomiędzy niesprawiedliwymi, ale później poznał swój grzech, musi pamiętać o komentarzu apostoła Piotra z Dziejów Apostolskich: "Mężowie bracia! Musiało się wypełnić Pismo, w którym Duch Święty przepowiedział przez usta Dawida o Judaszu, który stał się przywódcą tych, co pojmali Jezusa" (Dz 1,16).
Istnieje też możliwość, że Judasz zdecydował się na zdradę, ponieważ odczuwał złość na Jezusa, który zamiast dosiąść pięknego konia i wjechać do Jerozolimy na podobieństwo zwycięskich wodzów, aby poderwać do powstania tłumy zgromadzonych w niej pątników, usiadł na osiołka, zwierzę symbolizujące łagodność. Rozgoryczony i zawiedziony wydał więc Mistrza w ręce Sanhedrynu. Takie rozwiązanie problemu Judasza wydaje się bardzo logiczne, przekonujące i pasujące do społeczno - politycznej sytuacji tamtych czasów. A jednak nie można mieć całkowitej pewności, że zdradził, ponieważ zaangażował się w inne rozwiązanie problemu wybawienia Izraela. Przecież pozostali apostołowie także nie ustrzegli się fascynacji przemocą.
Zapewne te oraz inne hipotezy w jakiejś mierze rozjaśniają tajemnicę tragicznej decyzji, podjętej przez Judasza, ale na pewno nie są w stanie rozwiać wszystkich wątpliwości, rodzących się przy uważnej lekturze Ewangelii. W każdym bądź razie, spłycając złożone mechanizmy ludzkich wyborów, próbują raz na zawsze zamknąć problem ludzi bezbożnych, żyjących w kłamstwie i pożądliwości, czyniąc to w taki sposób, że w końcu byłoby trzeba zwątpić w siłę Bożej miłości, przezwyciężającej ludzki grzech i śmierć.
Dlatego warto powrócić do pytania, postawionego na wstępie: Do jakiego owocowania został wybrany Judasz? Czy jesteśmy w stanie udzielić na nie odpowiedzi nie usprawiedliwiając grzechu Judasza, ale też nie wysyłając go na samo dno piekła? Zachowując rozsądek można przecież przyjąć, że również bez pomocy Judasza przeciwnicy zdołaliby Jezusa pochwycić i osądzić. Apostoł co najwyżej ułatwił im zadanie. Pieniądze też nie stanowiły dla niego wartości nadrzędnej, skoro je oddał. W końcu nie stracił sumienia. Odebrał sobie życie, ponieważ poznał, że wyrządził Jezusowi wielką krzywdę. Judasz jest więc postacią dramatyczną, a przez to podobną każdemu człowiekowi, ale nie przegraną, odsuniętą sprzed oblicza łaskawego Boga i przeznaczoną piekłu.
Zło, wyrządzone Jezusowi przez Judasza, wydaje się być stosunkowo łatwe do opisania i osądzenia. A jednak człowiekowi nie wolno o nim decydować, chociażby ze względu na szacunek wobec Ewangelii, która wcale nie rozjaśnia losu Judasza, a raczej przeciwnie, zakrywa jego tajemnicę wśród trudnych do pogodzenia przeciwieństw i zamierzonych niedopowiedzeń. Naprawdę warto zachować wyczulone i wrażliwe sumienie na ludzkie dramaty, których najtragiczniejszym przykładem jest zdrada Judasza. Przecież poznawszy swój grzech i rozumiejąc, że Mistrza śmierć już nie minie, był raczej gotów także umrzeć. Śmierć Judasza zbiega się ze zbawczą śmiercią Jezusa Chrystusa. Czy wobec tego faktu można przejść obojętnie? Pozostaje nadzieja, że Zbawiciel umarł także za swojego apostoła, który co prawda zdradził, ale przecież uczynił to, mając wyraźną zgodę Mistrza. Oto jakiś jaśniejszy sens gotowości Judasza, aby odejść w noc, zanim zwyciężyła światłość Golgoty, którego nie wolno lekceważyć! Być może Judasz był wówczas jedynym z grona apostołów, który był zdolny wejść w tę noc, która stała się matką jasności?
Kto zadumał się nad zdradą Judasza, niech nigdy nie zapomni słów, które zaraz po jego wyjściu z Wieczernika i wejściu w noc zdrady, wypowiedział Jezus: "Teraz został uwielbiony Syn Człowieczy i Bóg został uwielbiony w nim" (J 13,31). Gdy Judasz odszedł w ciemność, nastała godzina jasności Bożej chwały.