Skarby cierpienia
Dostąpiwszy więc usprawiedliwienia przez wiarę, zachowajmy pokój z Bogiem przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu uzyskaliśmy przez wiarę dostęp do tej łaski, w której trwamy i chlubimy się nadzieją chwaty Bożej. Ale nie tylko bo, lecz chlubimy się także z ucisków, wiedząc, że ucisk wyrabia wytrwałość, a wytrwałość - wypróbowaną cnotę, wypróbowana cnota zaś - nadzieję. A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany.
(Rz 5,1-5)
Zachowajmy pokój z Bogiem - tak więc nasza walka z Bogiem została zakończona, Nasze oporne serce poddało się woli Bożej. Nasze własne życzenia wyciszyły się. Zwycięstwo jest Boga, a nasze ciało i krew (co Boga nienawidziły) zostały pokonane i teraz muszą milczeć.
Dostąpiwszy więc usprawiedliwienia przez wiarę, zachowajmy pokój z Bogiem. Bóg wygrał sprawę. Tylko On. Bóg jest sprawiedliwy, niezależnie od tego, czy rozumiemy jego drogi czy nie, Bóg jest sprawiedliwy, obojętnie czy nas karze i karci, czy ułaskawia. Bóg jest sprawiedliwy, a my wykraczamy przeciw ustawom. Nie widzimy tego, ale wiara nasza musi wyznać: tylko Bóg jest sprawiedliwy. Kto tak w wierze Bogu tylko odda panowanie nad sobą, ten ma właściwą postawę wobec Boga; ten właściwie ustawił się przed Bogiem, aby móc przed Nim przetrwać; ten - wierząc w Bożą sprawiedliwość - stał się sprawiedliwy; ten znalazł pokój z Bogiem,
Zachowajmy pokój z Bogiem przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. l tak została zakończona również walka Boga przeciw nam, Bóg nienawidził tę wolę, która nie chciała Mu się poddać. Wiele razy wzywał, upominał, prosił i groził, aż w swoim gniewie stracił cierpliwość nad nami, l zaczął wymierzać nam razy, uderzył i trafił. Trafił jedynego na całej ziemi niewinnego. To był Jego umiłowany Syn, nasz Pan Jezus Chrystus. Jezus, Chrystus umarł za nas na Krzyżu, uderzony gniewem Bożym, Bóg sam posłał Go na ziemię w tym celu. Gdy Syn Boży ugiął się Jego woli i prawu, Jego gniew ucichł. Cudowna tajemnica - Bóg zawarł pokój z nami przez Jezusa Chrystusa.
Zachowajmy pokój z Bogiem. Pod Krzyżem jest pokój. Tutaj jest poddanie się woli Bożej, tutaj kończy się nasza własna wola, tutaj spokój i cisza w Bogu, tutaj jest pokój sumienia w odpuszczeniu wszystkich naszych grzechów. Tutaj, pod Krzyżem, jest dostęp do tej łaski, w której trwamy, w której jest codzienny dostęp do pokoju z Bogiem. Tutaj jest jedyna droga na świecie, która prowadzi do znalezienia pokoju z Bogiem. Tylko w Jezusie Chrystusie uspokaja się gniew Boga i jesteśmy wkomponowani w wolę Bożą. Dlatego Krzyż Jezusa Chrystusa dla Jego wspólnoty jest odwiecznym powodem radości i nadziei przyszłej chwaty Bożej. Chlubimy się nadzieją chwały Bożej. Tutaj w Krzyżu rozpoczęto się na ziemi prawo i zwycięstwo Boga. Tutaj kiedyś On objawi się całemu światu. Pokój, jaki tutaj przyjmujemy, stanie się wiecznym chwalebnym pokojem w Królestwie Bożym.
W tym miejscu najchętniej przerwalibyśmy dalsze czytanie, bo zostaliśmy napełnieni stanem najwyższej błogości, jaka tylko może być na tej ziemi udziałem człowieka, mianowicie zostaliśmy napełnieni poznaniem Boga w Jezusie Chrystusie, pokojem Bożym w Krzyżu. Pismo jednak nie pozwala tego zrobić, wciąga nas w dalszy ciąg. Ale nie tylko to - stwierdza teraz. A więc nie wszystko zostało już powiedziane. Cóż jest jeszcze do powiedzenia, gdy słyszeliśmy o Krzyżu Jezusa Chrystusa i o pokoju Bożym w Jezusie Chrystusie? Trzeba jeszcze dodać słowo, mianowicie jedno słowo o tobie, słowo o twoim życiu pod Krzyżem; słowo o tym, jak Bóg chce wypróbować twoje życie w pokoju Bożym, by pokój nie był tylko słowem, lecz rzeczywistością.
Trzeba powiedzieć jeszcze słowo o tym, że jakiś czas będziesz jeszcze żył na tej ziemi, a więc trzeba mówić i o tym, jak ten pokój zachować.
Dlatego zapisano: Ale nie tylko to, lecz chlubimy się także z ucisków. Czy rzeczywiście znaleźliśmy pokój Boży, okaże się po tym, jak zachowujemy się w uciskach, które na nas spadają. Liczni chrześcijanie, owszem, zginają swe kolana przed Krzyżem Jezusa Chrystusa, ale opierają się i bronią przed każdym uciskiem w ich własnym życiu. Zdają się miłować Krzyż Chrystusa, ale nienawidzą Krzyża we własnym życiu. W rzeczywistości - nienawidzą również Krzyż Jezusa Chrystusa, i po prawdzie gardzą też Krzyżem, od którego starają się uciec wszelkimi środkami. Kto sam o sobie wie, że dla niego cierpienie i uciski we własnym życiu są tylko czymś wrogim i złym, ten musi też przyznać, że w ogóle jeszcze nie znalazł pokoju Bożego; w rzeczy samej szukał przecież tylko pokoju ze światem przy tym być może mniemając, że za pomocą Krzyża Chrystusowego najłatwiej rozumieć swoje problemy, a więc znaleźć wewnętrzny pokój duszy. Taki jednak człowiek posłużył się tylko Krzyżem, ale go nie ukochał. Taki poszukiwał pokoju tylko ze względu na siebie samego. Kiedy jednak przyjdą uciski, to ten pokój szybko gdzieś znika. Nie był to bowiem pokój z Bogiem, gdyż ten pokój nienawidził uciski, jakie Bóg zsyła.
A więc kto w swoim życiu uciski, wyrzeczenie, oszczerstwa, niebezpieczeństwa i niewolę Jedynie nienawidzi, ten może mówić o Krzyżu w nie wiem, jak wielkich słowach, ale i tak Krzyż nienawidzi i nie ma pokoju z Bogiem, kto jednak miłuje Krzyż Chrystusa, kto znalazł w nim pokój, ten będzie się też starał ukochać również uciski w swoim życiu, i w końcu będzie mógł mówić słowami Pisma: chlubimy się także z ucisków.
Nasz Kościół w ostatnich latach doznał wielu ucisków. Zburzenie jego porządku, wtargnięcie fałszywego przepowiadania, wiele wrogości, złe słowa i oszczerstwa, niewola i krzywdy wszelkiego rodzaju aż do tej pory - nikt nie wie, jakie, uciski czekają jeszcze Kościół. Ale czy zrozumieliśmy przy tym że Bóg przez to chciał i chce nas wystawić na próbę, że w tym wszystkim ważne jest tylko jedno pytanie, mianowicie, czy mamy pokój z Bogiem, czy też jak dotychczas żyjemy w całkiem świeckim pokoju. Ileż odkryte zostało w nas mruczenia i jeżenia się, ile oporu i nienawiści przeciw uciskom. Ileż zakłamania, pasywności, ileż lęku, jeżeli Krzyż Jezusa, choćby tylko trochę, zaczynał zacieniać nasze życie osobiste! Jakże często myśleliśmy, że owszem możemy zachować nasz pokój z Bogiem, a przy tym schodzić z drogi cierpieniu, wyrzeczeniu, wrogości, zagrożeniu naszej egzystencji! l - co jest rzeczą najgorszą - czyż nie musieliśmy o chrześcijanach wciąż słuchać, że lekceważyli cierpienia braci - i to jedynie z tego powodu, że sumienie ich nie dawało im spokoju!
Ale Bóg nie przyjmie do swego Królestwa nikogo, którego wiary wpierw nie sprawdzi w uciskach. Przez wiele ucisków trzeba nam wejść do Królestwa Bożego (Dz 14,22). Dlatego winniśmy uczyć się polubić nasze uciski, zanim nie będzie za późno; więcej: trzeba się z nich cieszyć i chlubić.
Jak to się dzieje? Wiemy, że ucisk wyrabia wytrwałość, a wytrwałość - wypróbowaną cnotę, wypróbowana cnota zaś - nadzieję. A nadzieja zawieść nie może. Tak więc Słowo Boże uczy nas, abyśmy uciski prawidłowo widzieli i rozumieli. Uciski, które jawią się nam w naszym życiu jako coś surowego i przykrego, są w rzeczywistości pełne największych skarbów, jakie chrześcijanin może znaleźć. Są one jak muszlą, w której leży perła; jak głęboki szyb, w którym - w miarę schodzenia coraz niżej - znajduje się jedno po drugim: najpierw rudę, potem srebro, na końcu złoto. Ucisk przynosi najpierw wytrzymałość, potem doświadczenie, na końcu nadzieję. Kto uciskom schodzi z drogi, ten porzuca z nimi największe dary Boga dla swoich.
Ucisk wyrabia wytrwałość. Wytrwałość znaczy dosłownie; trwać na posterunku, nie zrzucać ciężaru, ale go nieść, pozostać mimo wszystko pod ciężarem. Zbyt mało wiemy dziś w Kościele o osobliwym błogosławieństwie niesienia. Nieść, nie zrzucać, nieść, ale też nie załamywać się; nieść jak Chrystus niósł Krzyż, pozostać pod jego ciężarem i tu na dole znaleźć Chrystusa. Jeżeli Bóg nakłada ciężar, to wytrwały skłania swą głowę i wierzy, że jest to dla niego rzecz dobra, gdy pokornie pozostaje pod ciężarem. Trzeba jednak trwać, mocno trwać, co znaczy również: nie poddawać się, nie dać się osłabić i zmiękczyć, ale też nie rozkoszować się cierpieniem, tylko umacniać się pod ciężarem jako jednym z darów Bożych, i niestrudzenie strzec pokoju Bożego. Pokój Boga jest z wytrwałymi.
Wytrwałość wyrabia wypróbowaną cnotę. Wypróbowana cnota do doświadczenie. Życie chrześcijańskie zasadza się nie na słowach, ale na doświadczeniu. Nikt nie jest chrześcijaninem bez doświadczenia. Nie o doświadczeniu życiowym jest tutaj mowa, lecz o doświadczeniu Boga. Ale też nie mówi się tu o wszelkiego rodzaju doświadczeniu, jakie łączy się z wypróbowaniem wiary i pokoju Bożego; a więc chodzi tu o doświadczenie Krzyża Jezusa Chrystusa.
Tylko wytrwali są doświadczani. Niewytrwali niczego nie doświadczają. Kogo - pojedynczego człowieka czy całą wspólnotę Kościoła - Bóg chce obdarować takim doświadczeniem, temu zsyła wiele pokus, niepokoju i strachu. Musi on codziennie i nieustannie wołać o pokój Boga. Doświadczenie, o którym tutaj mowa, prowadzi nas do czeluści piekielnych, do gardzieli śmierci, do otchłani grzechowi w noc niewiary. W tym wszystkim jednak Bóg nie chce odebrać nam swego pokoju, w którym z dnia na dzień doświadczamy coraz więcej mocy i zwycięstwa Boga, pokoju zawartego na Krzyżu Chrystusa.
Dlatego też doświadczenie, czyli wytrwała cnota, wyrabia nadzieję. Bo przecież każda przezwyciężona pokusa jest już jakąś zapowiedzią ostatecznego zwycięstwa; każda pokonana fala zbliża nas do upragnionego kraju. Dlatego razem z doświadczeniem wzrasta nadzieja, a w doświadczeniu ucisków można już przeczuwać odblask wiecznej chwały.
A nadzieja zawieść nie może. Gdzie istnieje jeszcze nadzieja, tam nie ma poddania się; owszem może być pełno wszelkiej słabości, wiele krzyków i jęków, wiele strachliwego wołania, ale przecież zwycięstwo już się rozpoczęto.
Tajemnica cierpienia w Kościele i w życiu chrześcijańskim polega na tym, że właśnie ta brama, na której napisane jest: porzućcie nadzieję, ze akurat brama cierpienia, przegrania, umierania winna stać się dla nas bramą wielkiej nadziei opartej na Bogu, bramą chwały i stawy. Nadzieja zawieść nie może. Czy tę wielką nadzieją, opartą na samym Bogu, posiadamy jeszcze w Kościele i dla naszego Kościoła? Jeżeli tak, to wygraliśmy wszystko; jeżeli nie, to wszystko jest stracone.
Ucisk wyrabia wytrwałość, a wytrwałość - wypróbowaną cnotę, wypróbowana cnota zaś - nadzieję; a nadzieja zawieść nie może, to wszystko jednakże tylko dla tego, kto znalazł i zachowuje pokój z Bogiem przez Pana naszego Jezusa Chrystusa; dla tego, o którym teraz powiedziane jest, że miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany. Kogo Bóg umiłował i kto dlatego Boga tylko i ponad wszystkie rzeczy kocha, ten jedynie potrafi tak mówić. Nie, ta droga od ucisków do nadziei nie jest jakąś ziemską oczywistością. Luter powiedział, że może być także całkiem inne uszeregowanie, mianowicie: ucisk wyrabia nietrwałość, nietrwałość - upór, upór zaś - zwątpienie, a zwątpienie zawieść może całkowicie. Tak to musi wyglądać, gdy stracimy pokój z Bogiem, gdy pokój ziemski ze światem milszy jest nam od pokoju Bożego, gdy więcej kochamy zabezpieczenia naszego życia niż Boga. Wówczas uciski muszą nas doprowadzić do zguby.
Miłość Boża jest jednak rozlana w naszym sercu. A komu Bóg - przez Ducha Świętego - daje to, że dzieją się w nim rzeczy niepojęte, a mianowicie, że zaczyna on Boga miłować ze względu na samego Boga - nie z powodu ziemskich dóbr i darów, nawet nie z powodu pokoju, lecz rzeczywiście jedynie ze względu na Boga, że zaczyna miłować Boga z powodu Jezusa Chrystusa; że prowadzony przez Ducha Świętego nie pożąda niczego innego, jak tylko uczestnictwa na wieki w Bożej miłości, ten z tej miłości Bożej, a z nim cała wspólnota Jezusa Chrystusa mówi; zachowujemy pokój z Bogiem, chlubimy się z ucisków, miłość Boża rozlana jest w sercach naszych,