english version
Hasła biblijne na dzisiaj Ukryj hasła biblijne

Być człowiekiem - Albert Schweitzer

Na temat działalności Alberta Schweizera, luterańskiego teologa, filozofa, lekarza a także muzykologa i organisty, napisano już wiele, podkreślając głównie jego zasługi dla medycyny i walki o pokój na świecie. Trzeba jednak pamiętać, że jego wyjątkowe poświęcenie i praca dla innych szły w parze z wiarą i głębokimi przemyśleniami teologicznymi.


Albert Schweizer urodził się 14 stycznia 1875 roku w rodzinie pastorskiej. Jego ojciec był duchownym luterańskim w Günsbach, w Alzacji. Czytając wspomnienia Alberta znajdziemy tam wiele informacji na temat dzieciństwa i atmosfery panującej w domu. Ojca, Ludwika nazywał swoim "najlepszym przyjacielem" i wielokrotnie podkreślał jak doskonale, niemal bez słów, się porozumiewali. To właśnie ojciec obudził w młodym Albercie zamiłowanie do muzyki, ucząc go gry na fortepianie. Już w wieku dziewięciu lat opanował tę umiejętność na tyle, by móc zastępować organistę podczas nabożeństwa. We wspomnieniach Schweizera zachwyca wrażliwość z jaką podchodził do otaczającego go świata. On sam siebie pouczał, rozwijał duchowo i to w tych pierwszych przeżyciach z dzieciństwa należy szukać korzeni późniejszego zaangażowania na rzecz etyki poszanowania życia. Z takich wzruszających i zawstydzających mnie przeżyć z wolna rodziło się w moim sercu trwałe przekonanie, że na cierpienie i śmierć możemy skazywać inne stworzenia tylko wtedy, kiedy jest to bezwzględnie konieczne i że wszystkich nas powinien zdjąć lęk na myśl, jak bezsensownie zadajemy ból i śmierć.


Wiara w życiu młodego Schweizera odgrywała ogromne znaczenie. Uczęszczając na naukę konfirmacyjną odczuwał chęć ciągłego zadawania pytań, drążenia tematu i udowadniania wiary. Dla niego rozumowanie nigdy nie było przeszkodą w wierze, ale możliwością lepszego zrozumienia jej istoty. Albert zastanawiał się też nad prawem do szczęścia. Coraz jaśniej rozumiałem, że nie wolno mi uważać swojej szczęśliwej młodości, zdrowia i sił do pracy za coś zupełnie naturalnego. Z najgłębszego poczucia szczęścia rosło we mnie zrozumienie dla słów Jezusa, że nasze życie nie należy do nas. Kto wiele otrzymał, ten wiele dać musi. I kogo cierpienie oszczędziło, ten ma obowiązek łagodzić cierpienie innych. Wszyscy musimy wziąć na siebie brzemię cierpienia, panującego na świecie. Takie przemyślenia doprowadziły go do najważniejszej decyzji w życiu. Postanowił do trzydziestego roku życia pracować jako pastor, nauczać, zajmować się muzyką, a potem zająć się służbą dla ludzkości. Ciekawe jest to, że sam nie do końca wiedział na czym ta służba będzie polegała, ale wierzył, że czas przyniesie mu odpowiedź której oczekiwał.


Schweizer zaczął realizować to, co postanowił. Ukończył studia teologiczne, filozoficzne i muzyczne, zajmując się nie tylko techniką gry na organach, ale także analizą muzyki Jana Sebastiana Bacha (napisał dzieło Jan Sebastian Bach, muzyk-poeta). Rozpoczął również pracę jako wikariusz w parafii w Strassburgu, i wykładał Nowy Testament. Praca teologiczna Schweizera skupiona była wokół tematu historyczności Jezusa i działalności apostoła Pawła. Analizował postać Jezusa w świetle czasów, w których żył Zbawiciel, podkreślając, że motorem Jego misji była eschatologia. Schweizer wskazywał też, jako jeden z pierwszych, na różnice pomiędzy Chrystusem a apostołem Pawłem.


Obserwując jego życia do momentu wyjazdu do Afryki, nietrudno zauważyć, że przed tym młodym wówczas człowiekiem rysowała się wspaniała kariera i to nie tylko w jednej dziedzinie. Chociaż odnosił sukcesy, nie czuł jednak zadowolenia. Zadawał sobie nieustannie pytanie jak może żyć dla innych. Taka możliwość pojawiła się zupełnie niespodziewanie. W jednym z czasopism Schweizer przeczytał artykuł o misji w Kongo, straszliwej nędzy tamtejszej ludności i braku lekarzy. Choć zajmował się zupełnie czym innym, wiedział, że właśnie odnalazł drogę, że to właśnie jest ta służba która pragnie pełnić. Prawdziwa służba jest bowiem wprowadzeniem miłości w czyn. Uważam, że chodzi tu o "być albo nie być' religii. Dla mnie religia to "być człowiekiem", krótko mówiąc: być człowiekiem tak, jak to Jezus rozumiał.


Decyzja Schweizera była ogromnym zaskoczeniem dla jego znajomych. Mimo to rozpoczął studia medyczne i dzielnie odpierał zarzuty tych, którzy zarzucali mu szaleństwo. Dla niego ta droga była tą właściwą. Nie chciał już dłużej teoretyzować, nie chciał nauczać teologii, przekazywać ludziom dobrą nowinę, a równocześnie zgadzać się na to, że gdzieś giną ludzie potrzebujący. Wreszcie uprzytomniłem sobie jasno, że celem mojego życia jest nie sztuka, nie nauka, lecz zostanie po prostu człowiekiem i robienie czegoś małego w duchu Chrystusa.... "Coś bratu memu uczynił, to mnieś uczynił." Powietrze zawsze dąży do próżni: tak więc i ludzie świadomi praw Ducha winni tam iść, gdzie potrzeba człowieka. Co chyba jeszcze mocniej świadczy o wyjątkowości tego człowieka to fakt, że prawie aż do samego wyjazdu nie zaniedbał żadnej ze swojej działalności. Studiując, nadal kazał i wykładał, prowadził pracę naukową, koncertował.


26 marca 1913 roku Albert Schweizer wraz z żoną opuścił Francję i udał się w podróż do Afryki. Zamieszkał w małej wiosce Lambaréné, gdzie zajął się budową szpitala. Pracował w bardzo złych warunkach, ale widział jak bardzo jest potrzebny tym ludziom, umierającym z głodu, żyjącym w skrajnej nędzy, nękanym przez choroby. Schweizer nie zarzucił pracy duszpasterskiej, będąc lekarzem nadal głosił kazania, choć początkowo, ze względu na jego śmiałe poglądy teologiczne Paryskie Ewangelickie Towarzystwo Misyjne nie wydało mu pozwolenia. Jak sam jednak stwierdził jego praca w Afryce nie była zbyt ściśle związana z tym towarzystwem.


Schweizer nigdy nie patrzył na wyznanie czy też narodowość, nikogo nie przekonywał, szanował poglądy innych. Pracowali z nim zarówno chrześcijanie jak i buddyści i Żydzi, byli to lekarze z różnych krajów. Bez wątpienia ten duch tolerancji został wyniesiony z domu i wiązał się z Alzacją, w której panowały dosyć dobre stosunki religijne.


Praktyka w Afryce przyniosła nowe owoce. Schweizer właśnie tam rozwinął swoją etykę poszanowania życia. Kiedy przyjeżdżał do Europy głośno wyrażał swoje poglądy etyczne. Zależało mu na zbliżeniu pomiędzy tzw. krajami rozwijającymi się a trzecim światem, mówił o pojednaniu pomiędzy rasami i narodami. Jego wizja pokoju światowego to nie tylko tworzenie organizacji działających na rzecz pokoju. Takie organizacje nie są w stanie nic osiągnąć jeśli wszystkie narody nie będą dążyły do pokoju i rozbrojenia.


Patrząc dziś na dzieło Schweizera widzimy, że tak naprawdę niewiele się zmieniło. Świat nadal jest pogrążony w nienawiści i cierpieniu, a wiara, która powinna realizować się w czynach jest pustym słowem. Albert Schweizer postanowił w swoim życiu nie tylko trwać, ale być prawdziwym człowiekiem, naśladując Chrystusa. Miał przy tym wiele optymizmu i nadziei - wierzył w przyszłość ludzkości, wierzył w moc prawdy i Ducha. Zastanawiając się nad przyszłością chrześcijaństwa warto więc wspomnieć tego pastora i lekarza i zrozumieć, że: Istotę chrześcijaństwa... stanowi to, że jedynie przez miłość możemy osiągnąć wspólnotę z Bogiem. Wszelkie żywe doznanie Boga sprowadza się do tego, że przeżywamy Go w naszych sercach jako pragnienie miłości.