english version
Hasła biblijne na dzisiaj Ukryj hasła biblijne

Życie w społeczności z Chrystusem

Powołanie


Każdy człowiek ma wrodzoną skłonność do ujmowania wszystkich spraw tak, jakby wszystko zależało od niego, od jego postanowienia i działania. Ta tendencja zaznacza się również w życiu religijnym, choć w nim mamy do czynienia z mocą, która jest zupełnie od nas niezależna. Gdy chodzi o zbawienie, pytamy jak bogaty młodzieniec: "Co dobrego mam czynić, aby osiągnąć żywot wieczny?" (Mat. 19, 16). Człowiek ma zawsze skłonność do udzielanie niezawodnych wskazówek, które by go prowadziły do osiągnięcia najwyższego celu. Zawsze pragnie mieć swój wkład, swój udział i swoje zasługi.


Nasz Kościół przeciwstawia się tej wrodzonej tendencji, słusznie twierdząc, iż ośrodkiem życia religijnego nie może być człowiek, ale Bóg. Bóg jest zupełnie niezależny w Swoim działaniu i nikt nie może Mu niczego narzucać. Z tego punktu widzenia należy ująć podstawowe pytanie o zbawienie człowieka. Ważne jest tylko to, co czyni Bóg. Wszystkie nasze wysiłki w celu przyjęcia zbawienia można porównać do pracy rolnika, który orze i sieje, ale najbardziej istotne sprawy zachodzą bez jego udziału, gdy ziarno jest w ziemi. Podobnie jest z naszym zbawieniem. Najistotniejsze sprawy zachodzą z inicjatywy Boga, poza nami. Jego działanie w Jezusie Chrystusie umożliwia nowe życie. Sprawa naszego zbawienia spoczywa dzięki temu na pewnych podstawach.


Podstawą życia z Bogiem nie jest nasza tęsknota do Niego, ale Boże wezwanie. Tego wezwania nie wolno lekceważyć. Bóg powołuje człowieka, On go szuka. On odezwał się do pierwszego człowieka, po jego upadku (I Mojż. 3, 9), Bóg jest miłością, On "nie chce, aby ktokolwiek zginął" (II Ptr. 3, 9). Czy nie jest to wielką łaską, że Bóg nas powołuje do Swojej społeczności? (I Kor. 1, 9; I Ptr. 2, 9; II Tes. 2, 13).


Kogo Bóg powołuje? Wszystkich, każdego z nas. "(Bóg) chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni i doszli do poznania prawdy" (I Tym. 2, 4). Każdy z nas został osobiście powołany do zbawienia w zaraniu życia przez Sakrament Chrztu św. Każdego ciągle na nowo Bóg powołuje przez Ewangelię. Każdy winien ją przyjąć jako wezwanie Boże osobiście do niego skierowane. Gdy czytamy lub słyszymy Słowa Jezusa: "Pójdź za Mną!" - odnoszą się one do każdego z nas. Każdego wzywa: "Pójdźcie do Mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam sprawię odpocznienie" (Mat. 11, 28).


Powołanie Boże nie jest wezwaniem do opuszczenia świata, do zlekceważenia swoich obowiązków, zadań i pracy, do zbagatelizowania odpowiedzialności za stosunki w życiu społecznym. Każdy z nas ma z woli Bożej swoje miejsce na świecie i tam ma wiernie służyć Bogu przez spełnianie obowiązków w duchu miłości. Wierne spełnianie obowiązków jest owocem współżycia z Bogiem.


Prawdziwe chrześcijaństwo polega na świadomości, iż Bóg wkroczył w Jezusie Chrystusie w naszą egzystencję i jest mocą, działającą w konkretnych sytuacjach naszego życia.


Nawrócenie


Powołanie Boże zmierza do przebudowy ludzkiego życia. Jest rzeczą jasną, że w tym kierunku także musi dążyć praca Kościoła. Jej celem jest prowadzenie człowieka ku życiu wyższemu w Jezusie Chrystusie, przybliżanie go do Boga, aby Ewangelia opanowała serce i by całe życie było poddane Słowu Bożemu. To wszystko można ogólnie określić jako przeobrażenie człowieka w dziecię Boże. To jest sens kazań i pracy duszpasterskiej. Ta przebudowa życia, wewnętrzna przemiana nazywa się nawróceniem.


Pismo Św. mówi często o nawróceniu. Kazania proroków Starego Testamentu wzywają do nawrócenia zarówno całego ludu (Oz. 14), jak i poszczególnych ludzi (Ezech. 3, 19; 18, 21). U proroka Joela wezwanie do nawrócenia występuje w związku z obietnicą wylania Ducha Św. (2, 12). Jezus tylko trzy razy używa słowa nawrócenie: naprzód cytując proroctwo Izajasza (Mat. 13, 15), potem karci tym słowem kłócących się uczniów (Mat. 18,3) oraz w czasie Ostatniej Wieczerzy, kiedy przepowiada Piotrowi zaprzaństwo (Łuk. 22, 32). Nie ma więc Jezus tego słowa często na ustach, ale kładzie wielki nacisk na sprawę, o którą chodzi w nawróceniu, poświęca jej nawet rozdział, zwany złotą kartą Ewangelii (Łuk. 15). O nawróceniu mówią i inne teksty Pisma Św.: Dz. Ap. 3, 19. 26; 9, 35; 11, 21; I Tes. 1,9; II Kor. 3, 16; Jak. 5, 19 i inne. Fakt, że wyrażenie to pojawia się na kartach Nowego Testamentu piętnaście razy, a w Starym Testamencie jeszcze częściej, wskazuje, jaką wagę przywiązuje Pismo Św. do sprawy nawrócenia.


Kto jest nawrócony? Człowiek nawrócił się, gdy Jezus Chrystus, na którego człowiek nie zważał, stał się naprawdę dla niego Panem, centralnym punktem życia. Nawrócenie jest tam, gdzie sprawy Boże, które stanowiły w życiu uboczny margines, wysunęły się potem na pierwszy plan; gdy prawdy religijne, które wydawały się martwe i zimne, nabrały życia i ciepła; gdy Biblia, która była dla człowieka obcą i nieciekawą książką, wzbudziła żywe zainteresowanie, przemówiła Słowem Boga i wywołała głębokie pragnienie wiary. Nawrócony jest każdy, kto żyje na co dzień z Bogiem, kto urzeczywistnia wolę Chrystusową - wypełnia przykazanie miłości ku Bogu i bliźnim. Taka wewnętrzna przemiana nazywa się nawróceniem. Przemiana ta nigdy nie jest sprawą jednej chwili, ale jest zadaniem całego życia, choćby nawet ktoś mógł wskazać pewien moment stanowczej decyzji. Żyjemy na świecie, który nie zawsze kieruje się wolą Bożą. Nasza wiara i przynależność do Jezusa są wystawione na liczne niebezpieczeństwa. Jesteśmy zobowiązani zawsze do czujności i do ciężkiej walki o życie wieczne (Mat. 26, 41; I Ptr. 5.8).


Czy nawrócenie jest potrzebne? Kto zna ludzi, nie będzie miał co do tego żadnej wątpliwości. Większość ludzi żyje na bardzo niskim poziomie duchowym. Treść ich życia stanowi jedzenie i picie, praca bez zapału i powierzchowne rozrywki. Któż tego nie widzi, jak olbrzymią rolę odgrywa w życiu zawiść, zazdrość, nienawiść, chciwość, żądza rozkoszy, chęć zemsty i różne inne namiętności? Któż nie dostrzega, że poziom przyjaźni, małżeństwa, życia rodzinnego jest bardzo niski? Któż nie doświadczył brutalności człowieka opanowanego przez gniew i złość? Sąd Biblii o człowieku jest druzgocący: "Nie masz sprawiedliwego ani jednego" (Rzym. 3, 10). Dlatego na pytanie: Kto ma się nawrócić? - trzeba odpowiedzieć: naszym zdaniem każdy - poszczególne osoby, syn marnotrawny i jego bezlitosny brat, nieochrzczeni i ochrzczeni, materialiści i idealiści, każdy jest wezwany do przemiany życia.


Taka przemiana może dokonać się w dwojaki sposób: przez nagłe nawrócenie albo przez stopniowy rozwój.


Są przemiany radykalne, które dokonują się nagle. Przeżycie apostoła Pawła pod Damaszkiem (Dz. Ap. 9), podawane za klasyczny przykład nagłego nawrócenia, nie jest nawróceniem w ścisłym znaczeniu tego słowa, ponieważ Saul nie był człowiekiem niewierzącym, przeciwnie - należał do najpobożniejszych ludzi w swoim narodzie. Przeżycie pod Damaszkiem doprowadza Saula do wyrzeczenia się judaizmu i do oddania się z takim samym zapałem Chrystusowi. Oznacza więc zmianę przedmiotu kultu, zmianę wyznania, a nie nawrócenie, o jakim mówiliśmy. Przykładem nagłego, nieoczekiwanego nawrócenia jest dozorca więzienia w Filipii (Dz. Ap. 16). Nagłe nawrócenie bynajmniej nie gwarantuje istotnej przemiany. Do nagłych przemian skłonne są tylko pewne typy ludzi. Zjawiska te można wytłumaczyć na podstawie powszechnych praw, którym podlega ludzka psychika.


Wbrew opinii utartej w kołach pietystycznych - jakoby do Chrystusa prowadziła tylko jedna droga przez nagłe nawrócenie, rozdzielające życie na dwie niepodobne do siebie części - istnieją różne możliwości zbliżenia się do Pana. Bóg, mając do czynienia z różnymi ludźmi, używa różnych dróg, aby ich prowadzić do Siebie. Są osoby o żywej wierze, głęboko religijne, szczerze oddane Chrystusowi, które nie przeżyły nawrócenia w postaci nagłej przemiany. Ich drogę do Chrystusa można określić jako powolny rozwój i stałe wrastanie w życie religijne, dokonywane pod wpływem sprzyjającego otoczenia oraz mądrego wychowania. O takim stopniowym rozwoju mówi Jezus w podobieństwach - o ziarnku gorczycznym, o kwasie, o samowzrastającym ziarnku, a nawet w podstawowym dla życia religijnego podobieństwie - o rozsiewcy. Wszak żaden rolnik nie spodziewa się żniwa zaraz po wysianiu ziarna, ale wie, że musi cierpliwie czekać, aż ono wzrośnie i dojrzeje. Tak samo jest z duchowym wzrostem i dojrzewaniem człowieka (Mat. 13,31-33; Mar. 4,26-29; Jak. 5,7-9).


Któż zaprzeczy, że dom rodzinny ma dla wzrostu i dojrzewania wiary ogromne znaczenie? Stopniowemu rozwojowi religijnemu i wzmacnianiu wiary służy również każde nabożeństwo w kościele. Chociaż więc u wielu nie dochodzi do nagłej przemiany i na pytanie o nawrócenie nie wiedzieliby, co odpowiedzieć, niemniej ich chrześcijaństwo nie może być kwestionowane i słusznie mogliby się czuć dotknięci natręctwem "nawróconych". Tego typu chrześcijanie nie są bynajmniej na niższym poziomie życia od tych, którzy szczycą się nawróceniem. O naszym bowiem chrześcijaństwie decyduje wynik, owoce nowego życia w Chrystusie, a nie drogi, które do niego prowadzą. Różni są ludzie, a więc ich drogi muszą być różne.


W książce Wernera Gruehna Religijność współczesnego człowieka (Pax 1966) znajdujemy na s. 75 bardzo ciekawe zestawienie, z którego wynika, że plon zebrań ewangelizacyjnych, prowadzonych przez zawodowych kaznodziejów, jest bardzo nikły: "spośród dziewięćdziesięciu dwóch »nawróconych« tylko dwunastu przez dłuższy czas trwało przy nawróceniu". Natomiast cierpliwa, regularna praca wychowawcza w zborach osiąga według powyższej tabeli pozytywne rezultaty. Na sześćdziesiąt osiem przyjętych w ciągu kilku lat odpadło dwadzieścia sześć osób. Statystyka ta przemawia na korzyść regularnej pracy duszpasterskiej w Kościele.


Zwolennicy radykalnego, nagłego nawrócenia popełniają wiele błędów. Przede wszystkim błądzą w tym, że nie uznają innej drogi do Chrystusa oprócz szablonowo pojmowanego nawrócenia. Po drugie - uważają nawet szczerze oddanych Chrystusowi członków Kościoła za nie nawróconych, niepełnych chrześcijan. Czynią sztuczne podziały między ludźmi, którzy w gruncie rzeczy są wszyscy grzeszni. Uważają nawrócenie za trwałe przyswojenie sobie łaski Bożej, co nie pokrywa się ani z biblijną nauką, ani z rzeczywistością i jest niebezpiecznym złudzeniem, osłabiającym czujność oraz źródłem nieuzasadnionej pychy duchowej. Znają zazwyczaj tylko jeden typ nawrócenia, którym chcą objąć wszystkich ludzi, co świadczy o nieznajomości duszy ludzkiej i życia religijnego oraz jest nie tylko nierealne, lecz także krzywdzące innych. Szkodliwe jest również praktykowane na niektórych zebraniach religijnych wymuszanie nawrócenia; presja, wywierana zwłaszcza na dzieci, zdradza niecierpliwość pedagogiczną, nie liczącą się z prawidłowym rozwojem człowieka. Taki nacisk został ostro potępiony przez uczonych tej miary, co Starbuck, James i Gruehn. Do nawrócenia nie można nikogo, zmuszać ani wytwarzać sztucznie warunków dla jego przyśpieszenia. Jezus mówi: "Nie może człowiek niczego wziąć, jeśli mu nie jest dane z nieba" (Jan 3, 27).


Ze względu na te liczne błędy i nadużycia, jakie wytworzyły się w związku z terminem nawrócenie, nasz Kościół, nie negując konieczności wewnętrznej przemiany, niechętnie posługuje się tym określeniem, natomiast częściej używa biblijnych wyrażeń pokuta - upamiętanie, które również oznaczają wewnętrzną przemianę.


Pokuta


Pokuta i nawrócenie są wyrazami bliskoznacznymi, oznaczają właściwie to samo: wewnętrzną przemianę. Trudno je rozróżnić. Wielkie ruchy religijne zaczynały się zwykle od wezwania do pokuty. Od takiego wezwania również Jezus rozpoczął Swe wystąpienie: "Upamiętajcie się, przybliżyło się bowiem Królestwo Niebios" (Mat. 4, 17). Cała Jego praca zmierzała do celu, który pragnął osiągnąć nie groźbą i strachem, ale przez głoszenie Ewangelii o miłości Bożej; starał się pozyskać ludzi łagodnością i dobrocią. W ten sposób budził uśpione sumienia (Łuk. 19, 1-10; 5, 8; 23, 42; Mat. 11, 28). Takiego samego sposobu pracy wymagał Jezus od Swoich uczniów (Łuk. 9, 55). Gromów zakonu używał tylko przeciwko tym, którzy nadzieję swego zbawienia opierali na zakonie, a groźne: "Biada wam!" -wypowiadał przeciw tym, którzy nie chcieli słuchać Jego Ewangelii. Mimo Swej łagodności potrafił i On surowo skarcić. Swym wnikliwym spojrzeniem przywiódł Piotra do upamiętania. Gdy Jezus po zmartwychwstaniu spotkał Piotra, kazał mu trzy razy odpowiedzieć na pytanie: "Szymonie, synu Jonasza, miłujesz Mię?" (Jan 21, 15-17), uświadamiając mu w ten sposób winę. Tak wskazuje Jezus na sprawę najistotniejszą dla upamiętania, na poznanie miłości Bożej, na wyższość i wartość chrześcijańskiego życia (Rzym. 5, 1-11; 12, 1-2; 13, 11; Gal. 4, 8-9; Efez. 5, 8; I Ptr. 2, 1-12).


Pokuta wydaje się współczesnemu człowiekowi czymś obcym, przykrym. Przypomina mu kary, wyrzeczenia i udręki, jakim poddawali się średniowieczni chrześcijanie, by przebłagać gniew Boży i uczynić zadość za popełnione grzechy. Niewiele ma z tym wspólnego prawdziwa pokuta. Jej istotę określa w oryginalnym tekście Nowego Testamentu greckie słowo metanoia. Metanoia wyraża zmianę myśli, przekonań, uczuć i postępowania we właściwym kierunku. Oznacza stanowcze zerwanie z tym, co złe, co oddala od Boga, i uchwycenie tego, co do Niego zbliża i umacnia z Nim społeczność. Jest to bezwarunkowa kapitulacja przed Bogiem, poniechanie buntu i oporu wobec Niego, poddanie się Jego Słowu (Rzym. 12, 2; Efez. 4, 23).


Zdawałoby się, że wewnętrzna przemiana jest rzeczą prostą, zwłaszcza gdy człowiek wyczuwa korzystne szansę, pozostawione mu dzięki łasce Bożej. W rzeczywistości jednak proces przemiany jest bardzo trudny i skomplikowany. Przede wszystkim łączy się on z uważnym zbadaniem i zrozumieniem sensu naszej przeszłości, z odważną jej oceną, z bolesnym odkryciem przepaści, jaka istnieje między ideałami, do których się dąży, a tym, co się dotychczas udało urzeczywistnić. Tej szczerej i bezlitosnej samokrytyce towarzyszy niezadowolenie, wstyd, niesmak, a nawet wstręt do grzechu, żal i skrucha. Człowiek czuje się zdruzgotany poznaniem własnej niedoskonałości.


Oczywistą jest rzeczą, że takie poznanie nie jest przyjemne, że człowiek broni się przed dogłębnym zbadaniem samego siebie, nie chce znać swej nędzy, pragnie żyć w złudzeniach (Gal. 6. 3; I Jana 1, 8). Wmawia w siebie, że ostatecznie wszyscy ludzie są grzeszni, nie jest więc gorszy od innych. Człowiek walczy o zachowanie dobrego mniemania o sobie, usprawiedliwia się, składa winę na drugich (I Mojż. 3, 12). W końcu jednak kapituluje, przestaje się usprawiedliwiać, uznaje prawdę o sobie i przyznaje się do swego grzechu. Widzi jego złe skutki i osądza się surowo (Ps. 51, 5. 7; Łuk. 5, 8; 19, 8; 23, 41; Rzym. 7, 14-18; I Kor. 11, 31).


Gdyby pokuta miała być tylko poznaniem własnej nędzy wewnętrznej i przypomnieniem tego, co było złe, prowadziłaby do rozpaczy i zwątpienia, jak to było u zdrajcy Judasza (II Kor. 7,9-11). Upamiętanie ma również pozytywną stronę - wskazuje światło nadziei, drogę wyjścia, szansę ocalenia, jakie Bóg pozostawił w Swej łasce człowiekowi. Pokuta jest więc z jednej strony odwróceniem się od przeszłości, zapominaniem o niej, a z drugiej początkiem nowego życia. Najlepszym przykładem upamiętania jest przypowieść Jezusa o synu marnotrawnym (Łuk. 15, 11-32), szczególnie ten moment, kiedy syn marnotrawny wejrzał w siebie i z bólem stwierdził: "Zgrzeszyłem". Ale równocześnie z uświadomieniem sobie własnej nędzy dostrzegł jedyną drogę wyjścia i zdecydował: "Wstanę i pójdę do ojca mego i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciwko niebu i przeciwko tobie, już nie jestem godzien nazywać się synem twoim, uczyń ze mnie jednego z najemników swoich. Wstał i poszedł do ojca swego" (Łuk. 15, 18-20).


Na podstawie powyższego widzimy, jak bardzo złożone jest zagadnienie upamiętania i pokuty. Jest w tym poznanie grzechu, żal, odwrócenie się od złego, uchwycenie dobra i rzetelna poprawa. Ponieważ grzech ciąży na nas stale, upamiętanie obowiązuje nas przez całe życie. Ciągle zobowiązani jesteśmy do czujności. "A tak, kto mniema, że stoi, niech baczy, aby nie upadł" (I Kor. 10, 12). Życie nasze zawsze rozwija się między tym, co jest, a tym, co być powinno. Dlatego Luter słusznie napisał w pierwszej tezie: "Gdy Pan i Mistrz nasz Jezus Chrystus rzecze: «Pokutujcie», to chce, aby całe życie wiernych było nieustanną pokutą".


Konfesja Augsburska tak mówi o pokucie: "Kościoły nasze uczą o pokucie, że ci, co upadli po chrzcie, mogą dostąpić odpuszczenia grzechów w każdej chwili, gdy się nawrócą, i że Kościół powinien udzielać rozgrzeszenia nawróconym do pokuty. Pokuta zaś składa się właściwie z dwóch części: jedną jest skrucha, czyli bojaźń dręcząca sumienie świadomością grzechu, drugą - wiara, która się rodzi z Ewangelii lub rozgrzeszenia i ufa, że grzechy są odpuszczone dla Chrystusa, która sumienie pociesza i uwalnia od bojaźni. Potem nastąpić powinny dobre uczynki, będące owocem pokuty" (XII).


Każdy myślący człowiek musi przyznać, że upamiętanie jako przemiana serca na lepsze przedstawia zagadnienie wielkie i ważne. Czy może być coś piękniejszego, jak rozpoczynać każdy dzień od nowa, pogrzebać wczorajsze spory, urazy, uprzedzenia, dzielące nas od ludzi? Nie łudzimy się już dzisiaj co do wartości człowieka i jego rzekomej szlachetności. Nowoczesna psychologia wskazuje na ludzką niedoskonałość, występującą w obciążeniach, kompleksach, urazach i zahamowaniach u każdego człowieka. Jakże błogosławiona byłaby przemiana życia powikłanego i pogmatwanego w jasne, pełne treści i wartościowe. W upamiętaniu chodzi o sprawy bardzo istotne nie tylko dla życia z Bogiem, lecz również dla współżycia z ludźmi. Upamiętanie bowiem nie wymaga szczególnych praktyk religijnych, ale poddania codziennego życia dobroczynnym wpływom tego, który jest wzorem prawdziwego człowieczeństwa. Chodzi o wewnętrzną przemianę - od samolubstwa do miłości bliźniego, od niewiary do wiary, od fałszu do prawdy, od postawy faryzeusza do postawy celnika, od postawy kapłana i lewity do postawy samarytanina. Ta sprawa jest tak długo aktualna, jak długo trwa życie.


Usprawiedliwienie


Usprawiedliwienie wyraża w gruncie rzeczy to samo, co nawrócenie, upamiętanie i pokuta, jednak ujęte jest z innego punktu widzenia. Nawrócenie i upamiętanie zwraca uwagę na postawę człowieka, mówi o zmianach zachodzących w jego sercu i życiu. Natomiast w zagadnieniu usprawiedliwienia chodzi o postawę Boga i Jego stosunek do człowieka. Tu też zwraca się uwagę na podstawy nowego życia z Bogiem, ale szczególnie podkreśla się działanie Boże przez Jezusa Chrystusa. A ponieważ Kościół luterański na to. właśnie działanie położył szczególny nacisk i pragnie przede wszystkim głosić Ewangelię łaski Bożej w Jezusie Chrystusie, nic dziwnego, że uznaje naukę o usprawiedliwieniu za jądro chrześcijaństwa, za najważniejszy artykuł wiary Kościoła, stanowiący o jego egzystencji. Z tego punktu widzenia trzeba podkreślić zasadę, że Bóg usprawiedliwia i przyjmuje do Swego Królestwa na podstawie suwerennego, niezależnego i niczym nieskrępowanego aktu Swej zbawczej łaski, objawionej w Jezusie Chrystusie.


Uznanie jakiejkolwiek zasługi byłoby próbą ograniczenia tej łaski. To właśnie chce podkreślić apostoł Paweł, gdy cytują słowa, które Bóg powiedział do Mojżesza: "Zmiłuję się, nad kim się zmiłuję, a zlituję się, nad kim się zlituję. A zatem nie zależy to od woli człowieka ani od jego zabiegów, lecz od zmiłowania Bożego" (Rzym. 9, 15-16). A więc usprawiedliwienie dokonuje się jedynie z łaski Bożej, jedynie w Jezusie Chrystusie i można je sobie przyswoić jedynie przez wiarę w Jezusa. Podstawę do takiego pojmowania daje Nowy Testament, zwłaszcza słowa apostoła Pawła: "Człowiek zostaje usprawiedliwiony nie z uczynków zakonu, a tylko przez wiarę w Chrystusa Jezusa, i myśmy w Chrystusa Jezusa uwierzyli, abyśmy zostali usprawiedliwieni z wiary w Chrystusa, a nie z uczynków zakonu, ponieważ z uczynków zakonu nie będzie usprawiedliwiony żaden człowiek" (Gal. 2, 16; por. Efez. 2, 4-10; Rzym. 3, 20).


W poglądach na usprawiedliwienie zachodzą poważne różnice między poszczególnymi Kościołami. Kościół Rzymskokatolicki widzi w procesie zbawienia przede wszystkim wkład człowieka, ubiegającego się o wyjednanie łaski Bożej, współdziałającej w uzyskiwaniu zasług. Bóg zaś uzupełnia braki z niewyczerpanego skarbca zasług Jezusa i świętych. W Kościele Zjednoczonym podkreśla się mocno ważność postawy człowieka w obliczu Boga, którą uzyskał dzięki nawróceniu. Postawa Kościoła Ewangelickiego jest zgodna z Ewangelią. Kładziemy nacisk na łaskę Bożą daną darmo człowiekowi.


Jezus opowiada o faryzeuszu, który szczycił się swymi zasługami. Człowiek ten nie dostrzegał u siebie żadnych braków. Wystąpił przed obliczem Boga nie jak żebrak proszący o łaskę, ale jak człowiek bogaty w owoce sprawiedliwości, które winien Bóg dostrzec, uznać, należycie ocenić i wynagrodzić. Nie potrzebował łaski, ale wymagał wynagrodzenia odpowiedniego do zasług. Faryzeusz omylił się, uważając swoje zasługi za dostateczną podstawę do usprawiedliwienia i zbawienia. Zapatrzony w siebie, przeoczył wiele grzechów, przede wszystkim pychę, która najbardziej raziła Jezusa. Zamiast pokładać ufność w łasce Bożej, ufał sobie, lekceważył innych i dlatego nie znalazł uznania przed Bogiem. Jezus wyraźnie powiedział, iż człowiek ten nie został usprawiedliwiony przez Boga (Łuk. 18, 14).


Inna była postawa celnika wobec Boga. On nie powoływał się na swe cnoty i zasługi. Nie wysilał się na usprawiedliwienie tego, co było złe w jego życiu, stał przed Bogiem z pustymi rękami, jak żebrak, błagający o miłosierdzie, przyznał się do swego ubóstwa wewnętrznego. Polegał wyłącznie na Bożej łasce i miłosierdziu. Jezus powiedział o nim, że "poszedł usprawiedliwiony do domu swego" (Łuk. 18, 14).


Usprawiedliwiony. Co to znaczy? Chodzi tu o to, co jest zależne wyłącznie od Boga. Chodzi o to, co Bóg czyni dla grzesznika, o uznanie grzesznika przez Niego, o odpuszczenie grzechów, o obdarzenie go łaską i zbawieniem.


Celnik przeżył usprawiedliwienie jeszcze na starotestamentowym gruncie, ponieważ nic nie wiedział o Jezusie. Pewniejsze niż w Starym Testamencie podstawy odpuszczenia grzechów i zbawienia założył Bóg w Jezusie Chrystusie. Kto traktuje życie z Bogiem poważnie, musi sobie zadać pełne trwogi pytanie: W jaki sposób mogę być zbawiony? (Dz. Ap. 16). To pytanie dręczyło Lutra. Próbował dojść do pewności zbawienia na tradycyjnej drodze zasługi, lecz wszystkie wysiłki były daremne. Dopiero w Jezusie Chrystusie znalazł pewność zbawienia. Dlatego wiara o usprawiedliwieniu z łaski nie wypływała u Lutra tylko z poznania Bożego objawienia w Piśmie Św., lecz także z osobistego przeżycia.


Na podstawie Biblii można powiedzieć: Każdy człowiek jest grzeszny (Rzym. 3, 10; I Jana 1, 8) i z powodu grzechów zasługuje na karę. Gdyby Bóg miał kierować się tylko surową sprawiedliwością i sądzić nas według uczynków, wtedy nie byłby usprawiedliwiony przed Nim żaden człowiek (Rzym. 3, 20). Gdyby więc zbawienie miało polegać wyłącznie na naszych zasługach, nasza sytuacja byłaby beznadziejna. Do tego poznania dochodzi już starotestamentowy psalmista (Ps. 143, 2). W tej beznadziejnej dla człowieka sytuacji sam Bóg śpieszy nam z pomocą i przejmuje inicjatywę, wkracza w nasze życie przez Jezusa Chrystusa i stwarza nowy stan rzeczy.


W rozpatrywaniu usprawiedliwienia musi dojść do głosu Ewangelia jako radosna wieść o zbawieniu grzesznika. Trzeba nauczyć się odróżniać zakon od Ewangelii. Każdy wie, co należy czynić dla swego życia na ziemi. Ale równocześnie każdy winien rozumieć, że przed Bogiem nie rozstrzygają nasze ludzkie czyny, ale Boże działanie w Jezusie Chrystusie. Jeśli kto w Nim nie znalazł łaski Bożej, ten jej nigdzie nie znajdzie; nie posiądzie jej na pewno, gdy będzie polegał wyłącznie na swoich czynach. "Gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej, i są usprawiedliwieni darmo z łaski Jego, przez odkupienie w Chrystusie Jezusie, którego Bóg ustanowił jako ofiarę przebłagalną przez krew Jego, skuteczną przez wiarę, dla okalania sprawiedliwości Swojej" (Rzym. 3, 23-25).


Chociaż apostoł Paweł mówi "darmo z łaski", jednak trzeba pamiętać o tym, że ta łaska jest bardzo droga, dlatego że kosztowała Boga życie Jedynego Syna. "Drogoście bowiem kupieni. Wysławiajcie tedy Boga w ciele waszym" (I Kor. 6, 20). Ta droga łaska jest wezwaniem, na które Piotr porzuca wszystko i idzie za Jezusem. Ta właśnie droga łaska najpotężniej wzywa do pokuty. To skarb zagrzebany w roli, dla którego posiadania człowiek z radością sprzedaje wszystko, co ma; to cenna perła, za którą kupiec oddaje cały swój majątek. Ta łaska jest bardzo kosztowna, ponieważ jej uosobieniem jest Jezus. On odgrywa główną rolę w usprawiedliwieniu. Jego znaczenie polega na tym, że bierze nasz grzech, a obdarza nas Swoją sprawiedliwością (II Kor. 5, 21). Ta radosna zamiana - jak mówi Luter - jest kluczem do zrozumienia tajemnicy usprawiedliwienia. Jezus jest naszą sprawiedliwością i poświęceniem (I Kor. 1, 30). Tak więc nowe życie nie jest przyczyną usprawiedliwienia, ale jego skutkiem, jak dobre owoce są skutkiem tego, że mamy dobry gatunek drzewa (Mat. 7, 17).


Powstaje pytanie: Czy wskutek usprawiedliwienia przestajemy być grzesznikami? Luter ujął tę sprawę paradoksalnie, zresztą zgodnie z rzeczywistością, w dosadnym powiedzeniu, które w języku łacińskim brzmi: Simul iusfus et peccator, co znaczy «zarówno sprawiedliwy, jak i grzesznika Chodzi o to, aby człowiekowi wykazać, że nie ma podstawy do pychy. Niewłaściwie postępowałby ten, kto by się chlubił swymi zasługami jak faryzeusz. Równie niewłaściwe byłoby chlubienie się swym nawróceniem. Żadne bowiem nawrócenie i usprawiedliwienie nie oznacza stanu doskonałości i świętości, grzesznik nie przestaje być grzesznikiem. Wszelki grzech i niedoskonałość będą ostatecznie przezwyciężone dopiero wtedy, gdy spełni się obietnica o nowym niebie i nowej ziemi (II Ptr. 3, 13). Dowodem tego, że człowiek po usprawiedliwieniu nie przestaje być grzesznikiem, są słowa apostoła Pawła z Listu do Rzymian: "Nędzny ja człowiek!" (7, 24).


Usprawiedliwienie nie zwalnia nas nigdy od czujności, od ciężkiej walki z pokusami i grzechem, nie zabezpiecza przed ponownym upadkiem. Człowiek będzie nadal odczuwał swoją niedoskonałość w sposób bardzo przykry, a nawet bardziej bolesny niż przedtem. Jednak już jest "pochwycony przez Chrystusa", w Nim znajduje pokój i siły do nowego życia.


Odrodzenie, nowe życie i poświęcenie


Powołanie, upamiętanie się, nawrócenie i usprawiedliwienie stanowią o odrodzeniu i nowym życiu w społeczności z Bogiem, które określa się również jako uświęcenie lub poświęcenie. W Biblii występuje pojęcie świętości. Odnosi się ono przede wszystkim do Boga. Oznacza Jego absolutną doskonałość, czystość, wzniosłość. Święty Bóg, nienawidzący zła, wymaga także świętości od wszystkich, którzy do Niego należą.


Pierwotnie słowa święty i poświęcenie miały zabarwienie kultowe i były związane z określonymi obrzędami, jak namaszczenie olejem, pokropienie krwią i inne (III Mojż. 8, 10-12 i II Mojż. 40, 9). Z biegiem czasu, głównie pod wpływem proroków, słowo święty traci zabarwienie kultowe, a nabiera znaczenia doskonałości w sensie moralnym. Dla proroków cechami nowego życia oddanego Bogu są: wiara, zaufanie Bogu, bojaźń Boża, posłuszeństwo (IV Mojż. 20, 12; I Sam. 15, 22; Izaj. 8, 13; Ezech. 36. 23). Nowy Testament nawiązuje do prorockiego rozumienia poświęcenia i jeszcze bardziej je pogłębia. Poświęcenie staje się koniecznością życia wyznawcy Chrystusa Pana i widzi się w nim najdoskonalszą ofiarę, ofiarę serca i życia, której wzorem jest poświęcenie Pana Jezusa (Rzym. 12, 1). Chodzi o codzienne ofiarowanie Bogu serca w posłuszeństwie i wewnętrznej karności, o oddanie Mu swoich myśli i sił, ciała i duszy, swego osobistego życia, o postępowanie pod wpływem Jego uświęcającej woli. Wiara i uświęcenie są nierozerwalne.


Poświęcenie jest to dobrowolny i świadomy wybór Boga, to stanowcza decyzja życia z Nim, oddanie Mu serca, wierne spełnianie Jego woli, to droga w nieskończoność. A więc nie można się na niej zatrzymać, by powiedzieć: Już jestem u celu, już żyję na innym poziomie, jestem święty. Ta sprawa będzie zawsze przed nami i to daleko' przed nami. Uświęcenie nie oznacza rezygnacji z normalnego życia na świecie, w rodzinie, w pracy, ale postępowanie ze świadomością, że Panem człowieka jest Bóg. Całe życie ma być świadectwem tej przynależności, co wyraża się w godnym chrześcijanina współżyciu z ludźmi. Nie ma dziedziny życia, w której by miłość do Boga i ludzi nie miała znaczenia. W ujęciu Kościoła Ewangelickiego poświęcenie i dążenie do świętości nie polega na praktykach religijnych i izolacji od świata. Dzieje Kościoła chrześcijańskiego znają wypadki, kiedy człowiek chciał osiągnąć świątobliwość wyłącznie o własnych siłach według obmyślonego przez siebie modelu. Uważał, że Bogu można służyć przez ucieczkę od świata, umartwienia, ascezę. Byli ludzie, którzy kazali się zamurowywać w celach tak ciasnych, że w nich nie można było nawet leżeć. Tam umierali. Ogromną rolę odgrywały tu wpływy obcej pobożności wschodniej (manicheizm, gnostycyzm), którą cechowała pogarda dla świata i ciała.


Kościół Ewangelicki pragnie widzieć owoc uświęcenia w moralnym życiu chrześcijan w zwykłym otoczeniu. Kto oddał swe serce Bogu, ten wszędzie żyje w poczuciu Jego obecności, wszędzie znajdzie ziemię świętą, wszędzie jest służba dla Pana.


W Biblii są różne określenia nowego życia z Bogiem. Terminy te wspominaliśmy już wyżej. Niektórzy zastanawiają się nad tym, w jakim stosunku te określenia pozostają do siebie? Czy nie stanowią one pewnego porządku zbawienia? Czy człowiek musi się najpierw nawrócić i potem dopiero może nastąpić nowe życie? Wszystkie szablonowe podziały są sztuczne. Trudno od siebie oddzielić zbliżone zjawiska, gdyż wszystkie się wzajemnie przenikają i razem stanowią istotę nowego życia. Wszystkie są znamionami odrodzenia i wszystkie muszą trwać przez całe życie (II Tes. 2, 13-14; I Ptr. 1, 2). Nawet pokuta, która zdaje się być wstępem do nowego życia, ma trwać przez całe życie, jak mówi o tym Luter.


Pismo Św. zawiera liczne apele wzywające do uświęcenia życia. Na przykład: ,,Oczyśćmy się od wszelkiej zmazy ciała i ducha, dopełniając świątobliwości swojej w bo jaźni Bożej" (II Kor. 7, 1). "Jako dzieci posłuszne nie kierujcie się pożądliwościami, które poprzednio wami władały w czasie nieświadomości waszej, lecz za przykładem Świętego, który was powołał, sami też bądźcie świętymi we wszelkim postępowaniu waszym, ponieważ napisano: Świętymi bądźcie, bom Ja jest święty" (I Ptr. 1, 14-16). Te apele wskazują, że człowiek ma pewną rolę w tym uświęceniu.


Jaka jest jego rola? Nasz Kościół podkreśla znaczenie tego, co Bóg czyni dla naszego zbawienia. Uświęcenie jest też przede wszystkim dziełem Ducha Św., a nie wynikiem naszych wysiłków. Tak ujął to Luter w Małym Katechizmie: "Wierzę, że (...) mnie Duch Święty przez Ewangelię powołał, darami swymi oświecił, w prawdziwej wierze poświęcił i utrzymał" (por. Rzym. 5, 5; I Kor. 1, 30; 6, 11; Efez. 1, 13; II Tes. 2, 13-14). Oczywiście nie oznacza to zaniku aktywności ludzkiej. Przeciwnie - prawdziwa aktywność rozwija się w pełni dopiero wówczas, gdy człowiek znajduje się pod działaniem Ducha Św. Jaka jest więc rola człowieka? Skoro Słowo Boże zawiera liczne wezwania do uświęcenia, to znaczy, że Bóg przeznaczył jakąś rolę człowiekowi. Wysiłki ludzkie są konieczne jako przygotowanie dla działania Ducha Św. Nasz wkład można porównać do pracy ogrodnika; pielęgnuje on drzewka, ale narzędzia, którymi się posługuje, nie dają życia roślinie, nie przyczyniają się do jej wzrostu. Tu działają inne siły. Podobnie jest z nami; musimy przestrzegać porządku życia chrześcijańskiego, zachowywać karność moralną, dbać o rozwój wewnętrzny, ale wszystko to ma znaczenie pomocnicze. Poświęcenie jest dziełem Ducha Św. "Z łaski Boga jestem tym, czym jestem" - powiedział o sobie apostoł Paweł.


Gdy pod działaniem łaski Bożej rozwija się w nas nowe życie w społeczności z Chrystusem, wtedy - mimo różnych trudności - serce przepełnia głęboki pokój (Jan 14, 27). Chrystus wnosi w życie radość i pokój, ufność i wiarę w zwycięstwo dobra, uniezależnia od zewnętrznych okoliczności, uwalnia od lęku (Rzym. 8, 15). Jak słońce budzi na wiosnę przyrodę do nowego życia, tak Duch Chrystusowy odnawia nas wewnętrznie. Dla człowieka Bóg stał się człowiekiem, Nauczycielem, Ofiarą na Krzyżu i Zmartwychwstaniem. Tak cenny jest dla Niego człowiek. Celem Jego działania jest stworzenie nowej, odrodzonej ludzkości na podobieństwo Syna Człowieczego (Kol. 3, 14-17). Odrodzenie cechują takie rysy charakteru Chrystusowego, jak: prawdziwa pobożność, zaufanie do Boga, pokora, cierpliwość, łagodność, wytrwałość w dążeniach, wrażliwość na cudzą niedolę, a nade wszystko miłosierdzie i miłość do Boga i ludzi. Urzeczywistnienie tych wartości jest celem chrześcijaństwa. Jeszcze jesteśmy w drodze, ale chcemy wytrwale dążyć do tego celu.