Kościół w nowych czasach
Na czym polega fenomen świętości?
Biblia, a zwłaszcza Stary Testament, świętym nazywa przede wszystkim samego Boga, który określany jest m. in. jako Święty Izraela (Ps 71,22; 78,41). Także Imię Boże, jako synonim Boga, jest święte (np. Ps 30,5). Pojęcie świętości rozciągnięte jest również na domeny obecności bądź działania Bożego; wszystko, co należy do świętego Boga. jest święte, gdyż On to uświęca. Święte jest zatem na przykład niebo (por. Ps 20,7; Iz 63,15), Jerozolima (Neh 11,1.18), góra Syjon (Ps 2,6), świątynia itd.
Świętość obejmuje także człowieka, który tak jak prorocy, zostaje wybrany przez Boga, aby Jemu służyć (2 KrI 4,9). Podobnie jest z narodem Izraela, wezwanym do świętości z racji wybrania (2 Mż 19,6).
Boża świętość jest w stanie przeniknąć całego człowieka, uświęca go i uzdatnia do służby. W związku z tym Nowy Testament określenie "święty" rozszerza na ludzi wierzących, ochrzczonych, należących do Jezusa Chrystusa, podporządkowanych Jego woli (Dz 9,41; 2 Kor 13,12).
Człowiek wierzący jest święty nie na podstawie swej godności, lecz z łaski Bożej, otrzymując darmo usprawiedliwienie w Chrystusie (Rz 1,7; 1 Kor 1,30; Ef 1,1-14).
Rola kobiety w Kościele.
Należałoby zapytać przede wszystkim o to, jaką rolę, pozycję i miejsce wyznaczył kobiecie w Kościele sam Bóg. Do jakiej służby ją powołał? Wśród teologów można usłyszeć na ten temat różne opinie.
W akcie stworzenia, zarówno mężczyzna, jak i kobieta zostali stworzeni na Boży obraz i Boże podobieństwo. Tworzyli całość, dopełniali się; można by rzec, że człowiek to był mężczyzna oraz kobieta -- razem wzięci. Takiemu człowiekowi Bóg powierzył odpowiedzialność za stworzenie.
Problemy we wzajemnych relacjach pojawiły się dopiero po upadku obojga w grzech. Rozpoczęły się wzajemne oskarżenia, zarzuty, wspólny stał się też los: wygnanie z raju, obietnica zbawienia.
Według proroków Starego Testamentu Bóg nikogo nie dyskwalifikuje z powodu płci. W Dniu Zielonych Świąt Ducha Świętego otrzymują zarówno mężczyźni, jak i kobiety (Dz 2,17). Również w Chrystusie nie ma różnicy pomiędzy kobietą a mężczyzną. Oboje są zbawieni przez krzyżową ofiarę Zbawiciela, oboje obdarowani różnymi darami i powołani do służby w Kościele. Biblia jasno to potwierdza, zwłaszcza w znanym fragmencie nowotestamentowego Listu do Galacjan (3,28): "...nie masz mężczyzny ani kobiety; albowiem wy wszyscy jedno jesteście w Jezusie Chrystusie".
Jeżeli Bóg nie czyni różnicy pomiędzy płciami, należałoby spytać, czy ma do tego prawo Kościół? Przecież każdy człowiek, który poprzez Chrzest został włączony do społeczności Kościoła, ma jako Boże dziecko te same prawa. Jego rola zależy przede wszystkim od otrzymanych od Boga darów, którymi może służyć innym członkom wspólnoty. Apostoł św. Paweł pisze: "A różne są dary łaski, lecz Duch ten sam. l różne są posługi, lecz Pan ten sam. l różne są sposoby działania, lecz ten sam Bóg, który sprawia wszystko we wszystkich" (1 Kor 12,4-6).
Miejsce młodzieży w Kościele.
Podstawową prawdą biblijną jest stwierdzenie, że Bóg szuka każdego człowieka. Jezus przyjmował dzieci i nie pozwalał wzbraniać im do Siebie dostępu. Młody człowiek wymaga uszanowania go zarówno z uwagi na porządek stworzenia, jak i zbawienia (zob. Ef 6.4; Tt 2,6 i in.). Praca z młodzieżą w aspekcie misyjno-ewangelizacyjnym zawarta jest w poleceniu Chrystusa z Ewangelii Mateusza (Mt 28,18). Kościół zatem ma obowiązek przekazywać następnym pokoleniom to, co zostało mu darowane w objawieniu. Tym niemniej dopiero na przełomie XIX i XX w. duchowni zaczęli zdawać sobie sprawę ze specyfiki młodych, wrażliwości ich psychiki, odrębności w zachowaniach, postępowaniach i reakcjach. Współczesna psychologia dopomogła duszpasterstwu w przygotowaniu oferty adresowanej do młodzieży. Praca w rodzinie, szkole, na lekcjach religii znalazła dopełnienie i rozwinięcie w innych, nowych formach. W Kościele Ewangelicko-Augsburskim powstało niedawno Centrum Ewangelizacyjno-Misyjne, które za jeden z celów stawia sobie dotarcie do młodego pokolenia, czy to poprzez odbywające się już od ponad 50 lat Tygodnie Ewangelizacyjne, czy inne formy. Jako chrześcijanie zdajemy sobie sprawę, że przyszłość Kościoła zależy od młodych oraz od tego, czy pozyskamy ich dla Ewangelii. Dlatego zawsze aktualny i ważny będzie postulat wychowania dziewcząt i chłopców w duchu Jezusa Chrystusa, w poszanowaniu Dekalogu, w posłuszeństwie woli Boga, aby każdy młody został włączony w życie wspólnoty wierzących, a później przeniósł to doświadczenie do założonej przez siebie własnej rodziny.
Działalność charytatywna.
U podstaw wszelkiej chrześcijańskiej pracy charytatywnej leży cahłas, to znaczy miłość bliźniego. Jej źródłem jest miłość Boga do człowieka, gdyż zgodnie ze świadectwem Pisma św. prawdziwa miłość polega na tym, że nie my pierwsi, ale Bóg pierwszy nas umiłował. Apostoł św. Jan stwierdza, że Bóg jest miłością. Już wśród pierwszych chrześcijan praca charytatywna, diakonijna była ważnym elementem aktywności Kościoła (por. Dz 6).
Ludzie wierzący wezwanie do miłosierdzia biorą sobie do serca przede wszystkim dlatego, że Bóg jest miłosierny i okazuje miłosierdzie każdemu człowiekowi. Apostoł św. Paweł napomina: "Póki czas mamy, dobrze czyńmy wszystkim, a najwięcej domownikom wiary" (Ga 6,10). Dlatego większość inicjatyw pomocy bliźniemu, jakie pojawiały się na przestrzeni wieków, wypływały z motywacji chrześcijańskiej; przykładem może być Międzynarodowy Czerwony Krzyż.
Obowiązkiem Kościoła jest rozwijanie działalności charytatywnej i kierowanie ją do wszystkich, którzy potrzebują pomocy, którym można jej efektywnie udzielić. Wokół nas nigdy nie zabraknie słabych, pokrzywdzonych przez los, potraktowanych niesprawiedliwie, głodnych, ubogich i chorych. Bóg słyszy wołanie tych ludzi, dlatego Kościół musi również je usłyszeć i zareagować. Bardzo znamienne jest Słowo Jezusa z Ewangelii Mateusza (25,31-45); jest w nim mowa o sądzie. Bóg nie pyta tam ani o wiarę, ani o miłość, ani o nadzieję. Pyta o to, co uczyniliśmy najmniejszemu spośród naszych braci i uświadamia nam, że cokolwiek uczyniliśmy lub zaniechaliśmy, stało się to wobec Bożego Syna i bezpośrednio Jego dotyczyło.
Kościoły ewangelickie rozwijają bardzo intensywnie diakonię, służbę na rzecz bliźniego. Sądzę, że każdy z nas może "wypatrzeć" sobie kogoś, kto potrzebuje pomocy i zająć się nim; może to być sąsiad, przyjaciel, znajomy. Diakonia natomiast zaczyna się od spraw małych i niepozornych: rozmowy, wysłuchania drugiego, napisania listu...
Wiara chrześcijanina musi być czynna w miłości. Te dwa pojęcia są nierozdzielne; to niemal synonimy, dwie strony tego samego medalu.
"Któż jest moim bliźnim?"
Odpowiedzi na to pytanie udzieliłem po części przed chwilą: bliźnim jest ten obok nas, kto nas w jakikolwiek sposób potrzebuje.
Kain, który zabił swojego brata, Abla, pytany przez Boga, co się z nim stało, odpowiada: "Nie wiem. Czyż jestem stróżem brata mego?" (1 Mż 4,9) To pytanie towarzyszy ludzkości po dziś dzień; nie interesujemy się losem innych, nastajemy raczej na ich cześć, dobro, majątek, czasami również zdrowie i życie. Bóg tymczasem -- tak jak to uczynił w przypadku Abla -- upomina się o naszych bliźnich. Więcej nawet, w Chrystusie pokazał, że na ich rzecz możemy-rpowinniśmy angażować się aż do końca, aż po cierpienie i własną śmierć.
Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie (Łk 10, 29-37) uświadamia nam zakres zaangażowania w sprawy drugiego.
Sądzę, że Ewangelia oraz systematyczne obcowanie ze Słowem Bożym, a także modlitwa, pozwalają na wyrobienie w nas pewnego rodzaju wrażliwości na innych i ich potrzeby. Ta wrażliwość - o ile jej nie tłumimy -- daje znać naszemu sercu komu, gdzie i jak trzeba pomóc. Jeżeli pójdziemy za głosem serca, okaże się, że poszliśmy za głosem Boga i wypełniliśmy Jego wolę.
Bóg nie ma innych rąk niż nasze i powinniśmy dać się przez Niego użyć do rzeczy godnych, szlachetnych i sprawiedliwych.